Geopolityka emocji

Wielu politologów uzna mnie za heretyka – napisał w swojej nowej książce wydanej w Ameryce badacz stosunków międzynarodowych Dominique Moïsi. Czy za pomocą emocji można wiarygodnie odcyfrować świat i opisać zachowanie narodów? Francuz stara się udowodnić, że nie tylko można, ale trzeba – to one mają najlepiej tłumaczyć rzeczywistość XXI wieku.

Po zakończeniu zimnej wojny ideologie ustąpiły miejsca emocjom, twierdzi Dominique Moïsi. XX wiek należał do Stanów Zjednoczonych i był stuleciem wielkich, często tragicznych w skutkach idei. Następny, XXI wiek, będzie azjatycki, a dominować będą uczucia i tożsamość. W książce „The Geopolitics of Emotion” (pol. „Geopolityka emocji”) francuski politolog zawęża ich liczbę do trzech – są to strach, upokorzenie i nadzieja – wszystkie odnoszą się do głównej cechy determinującej postawę wobec świata: pewności siebie.

Jak stworzyć mapę geopolityczną, która odda emocje w różnych krajach świata? Według Moïsi, powinna opierać się na takich elementach, jak badania opinii społecznej (jak ludzie myślą o swojej sytuacji teraz i w najbliższej przyszłości), wypowiedzi liderów politycznych oraz wytwory kultury: filmy, przedstawienia teatralne, książki oraz architektura. Dotychczas geopolityka była rozumiana przez pryzmat zasobów naturalnych, tworzyło się mapy, które pokazywały interesy i wpływy na lądach i oceanach. Dziś to już nie wystarczy, pisze Francuz, determinizm geograficzny nie wytrzymuje próby czasu w starciu z globalizacją. Nowa mapa geopolityczna świata wygląda następująco:

Kultura Nadziei – Azja: w kilka lat na chińskich polach i łąkach powstają dzielnice strzelistych biurowców, które pokazują dynamizm Państwa Środka, w świecie mody hinduscy projektanci zdobywają kolejne wybiegi, w obu krajach co roku miliony ludzi wychodzą z biedy. Kraje Azji Południowo-Wschodniej zrzeszone w organizacji ASEAN, działając z równym impetem próbują dotrzymać kroku swoim potężniejszym sąsiadom.

Kultura Upokorzenia – świat arabsko-islamski: dominuje w nim poczucie historycznej porażki, wykorzystania, frustracji oraz braku wiary w korzyści z globalizacji.

Kultura Strachu – Ameryka Północna i Europa: świat Zachodu stoi przed dużym wyzwaniem – aby odnaleźć się w nowej rzeczywistości musi sam przed sobą przyznać, że nie jest już jedyną siłą kształtującą globalizację. Unia Europejska szuka tożsamości, zmaga się z pytaniem – kim jesteśmy? Stany Zjednoczone, mimo zwycięstwa Obamy pod hasłem nadziei, próbują zrozumieć co nam się stało? Niepewność siebie i pojawienie się Obcego, który domaga się równego głosu w sprawach międzynarodowych, wywołują na Zachodzie strach i brak zaufania do świata zewnętrznego.

W swojej analizie Dominique Moïsi wymienia też państwa i regiony, w których wymienione kultury mieszają się. Są to Rosja, Iran, Izrael, Afryka, Ameryka Południowa. Francuz stara się również uchwycić wyjątki: są nimi np. azjatycka Birma (Myanmar) pogrążona w dyktaturze, czy Zjednoczone Emiraty Arabskie – zdecydowanie lepiej pasujące do Kultury Nadziei, niż Upokorzenia. Te przykłady autor wykorzystuje do umocnienia swojej tezy: tradycyjna geopolityka nie tłumaczy nam dziś wszystkiego.

Dlaczego więc Moïsi obawia się reakcji swoich kolegów po fachu, którzy mogą uznać jego dzieło za heretyckie? Jak wynika z badań przeprowadzonych w 2008 roku wśród naukowców zajmujących się stosunkami międzynarodowymi dominującymi teoriami, którymi większość opisuje świat są te, charakteryzujące się podejściem pozytywistycznym – należą do nich dwie podstawowe teorie: realizm i liberalizm. Koncentrują się one na środkach materialnych: zdolnościach militarnych, sile politycznej i ekonomicznej państw na arenie międzynarodowej (co ciekawe, ta tendencja widoczna to jest szczególnie w USA i w Izraelu). Książka Moïsi bazuje na teorii podważającej założenia obu wymienionych: czerpie ona z nurtu konstruktywizmu (bardziej popularny w innych częściach świata). Konstruktywiści uważają, że polityka światowa kształtowana jest przez wartości, idee oraz społeczną tożsamość, napisał w znakomitej analizie teorii stosunków międzynarodowych „One World, Rival Theories” (pol. „Jeden świat, wiele teorii”) z 2004 roku Jack Snyder, profesor Uniwersytetu Columbia. Ponadto, w przeciwieństwie do teoretyków realizmu lub liberalizmu, twierdzą oni, że w dobie globalizacji głównymi aktorami wcale nie muszą być państwa – organizacje ponadnarodowe, pozarządowe, wybitne jednostki, społeczności posługujące się internetem mają wielki wpływ na sytuację na świecie. Czy konstruktywiści i Dominique Moïsi mają rację? Czy geopolityka może być rozpatrywana w kategoriach emocji? Wiosną tego roku głównym esejem w amerykańskim magazynie Foreign Policy był tekst Roberta Kaplana „The Revenge of Geography” (pol. „Zemsta geografii”). Ludzie i idee wpływają na wydarzenia, ale to geografia je determinuje, obecnie nawet bardziej niż kiedykolwiek, napisał Kaplan podkreślając znaczenie realizmu w zrozumieniu sytuacji politycznej w XXI wieku. Moïsi się nie zgadza. Myśl polityczna kwitnie. Jeden świat, wiele teorii.

Jan Barańczak