Powodzenie ambitnego projektu wspólnej, europejskiej waluty stoi dziś pod znakiem zapytania, ponieważ fundament, na którym budowano Strefę Euro okazał się być czystą fikcją.

O kondycji politycznego projektu wspólnej waluty euro świadczą wyznaczone w traktacie z Maastricht „silne” fundamenty. Niezachwiana podstawa miała zapewnić wzmocnienie i zacieśnienie współpracy, z drugiej strony zapobiec rozprzestrzenianiu się widma niezgody i konfliktu na europejskiej arenie. Przyjrzyjmy się zatem monetarnym fundamentom euro i postarajmy się ocenić na ile owe wytyczne odnajdują odzwierciedlenie w rzeczywistości, mając na uwadze ostatnią decyzję Europejskiego Banku Centralnego o rozpoczęciu dodruku 60 mld EUR miesięcznie przez najbliższe 18 miesięcy.
Zasady, na których opiera się unijna waluta zostały zawarte w 1992 roku w traktacie z Maastricht w Holandii. Dotyczyły one państw członkowskich, które zobligowały się wprowadzić jednolitą walutę w formie bezgotówkowej pierwszego stycznia 1999 roku, a która w obiegu gotówkowym miała się pojawić trzy lata później. Do tego czasu uruchomione zostały narzędzia, które miały na celu „zbliżenie się do siebie” gospodarek, takich państw jak Hiszpanii, Niemiec, Włoch, Portugalii, Francji, czy Grecji. Rodzi się tu zasadne pytanie, czy możliwe jest stworzenie narzędzi, które w tak niedługim czasie stworzyłyby jedną, europejską ligę dla wszystkich państw wchodzących obecnie w jej skład, pomijając strukturę gospodarczą i finansową państwa, stosunek do oszczędności, stopień konkurencyjności, poziom życia, czy korupcji? Autorzy projektu bez wątpienia odpowiadają nieustannie twierdząco, a głównym instrumentem do tego celu stały się kryteria konwergencji. Państwa, aby znaleźć się w eurostrefie musiały spełnić następujące punkty zapisane w traktacie:
1. Stopa inflacji nie mogła przekroczyć granicy uśrednionego poziomu z trzech państw utrzymujących najniższy jej poziom. Przewidziany został również 1,5 % margines od wyznaczonego limitu.
2. Stopa deficytu budżetowego nie mogła przekroczyć 3% PKB.
3. Dług publiczny nie mógł przekroczyć 60% PKB.
4. O poziomie długoterminowych stóp procentowych, podobnie jak w przypadku inflacji, decydować miała średnia stopa procentowa tych państw, które płaciły najniższe odsetki z założeniem 2% dozwolonego odchylenia od tej zasady. Dla zobrazowania 1 i 4 punktu, jeżeli średnia wartość inflacji, czy stóp procentowych w tych państwach, które wykazują się ich najniższym poziomem np. 1,5%, to w przypadku inflacji państwo członkowskie lub kandydujące nie może przekroczyć 3% i 3,5% w przypadku wysokości stóp procentowych.
5. Kraj przystępujący do eurostrefy musiał uprzednio należeć do Europejskiego Systemu Walutowego (ESW) przez dwa lata, podczas których nie mógł uciekać się do dewaluacji własnej waluty.
Postawienie poprzeczki na wysokim poziomie było niewątpliwie słuszną rzeczą. Problem polegał na tym, w jaki sposób i kto miał egzekwować konsekwencje w sytuacji, kiedy kryteria konwergencji były nieprzestrzegane? Przypomnijmy, że na tamten czas wiele krajów chcących przystąpić do europejskiej waluty nie spełniało wyznaczonych ram. Rok przed podpisaniem traktatu z Maastricht, dług publiczny Włoch wynosił 103% PKB, a Belgii 132% PKB. Nawet dług publiczny Holandii, choć niższy od powyższych, również nie mieścił się w 60% PKB, przekraczając go o 23%. Kryteria konwergencji stały się dużym wyzwaniem dla państw, którym przyświecał wspólny cel jednolitej, mocnej, europejskiej waluty. O ile jeszcze od traktatu z Maastricht do wyznaczonej daty pierwszego stycznia 1999 roku było kilka lat na konwergencję inflacji, budżetu, czy długu publicznego, tak w 1996 roku, kiedy tylko jeden kraj spełniał najważniejsze kryteria, to jest Luksemburg, wiadomo było, że kraje członkowskie przystępując do euro nie spełniają zapisów traktatu. Wraz z przystąpieniem pierwszego stycznia 1999 roku do euro, niemiecki dług publiczny przekraczały minimalnie próg 60% PKB, a grecki 100% PKB. New York Times pisał: „Euro narodziło się w grzechu pierworodnym: kraje, takie jak Włochy i Grecja, przystąpiły do unii walutowej z deficytami wyższymi niż zezwalał traktat. Zamiast podnieść podatki lub zredukować wydatki, rządy te za pomocą instrumentów pochodnych sztucznie zmniejszyły deficyty”. Nie należy zapominać, że dużą pomocą w celu ukrycia długu Grecji wykazał się bank Goldman Sachs, czy J.P. Morgan Chase, jak pisze dr Bruno Bandulet, międzynarodowy analityk rynków walutowych.
W trudnej i wyboistej drodze do euro potrzeba wspomnieć również o Pakcie Stabilności i Wzrostu, zaproponowanym w 1995 roku przez niemieckiego ministra finansów Theo Waigela. Początkowa wersja paktu przewidywała mocniejszą dyscyplinę finansów, ponieważ zobligować miał państwa przyszłej strefy euro do utrzymywania nie 3% deficytu, jak głosił traktat, lecz 1%. Zabieg ten miałby zapobiec skokowemu wzrostowi długu publicznego, oraz zapewnieniu 2% przestrzeni w czasie spowolnienia, czy recesji. Ponadto Theo Waigel dopominał się natychmiastowych sankcji za złamanie kryteriów. Pieniądze płynące z sankcji miały być rozdzielone pomiędzy państwa członkowskie unii. Powyższe propozycje spotkały się ze sprzeciwem rządu francuskiego i Komisji Europejskiej. Pakt Stabilności i Wzrostu został uchwalony w 1997 roku przez Radę Europejską bez postulatów niemieckiego ministra finansów. Ze swojej strony Rada Europejska postulowała, „aby państwa członkowskie tworzyły budżet prawie zrównoważony lub wykazujący nadwyżkę”.
W świetle powyższych faktów wprowadzenie europejskiej waluty, odkładając na bok restrykcyjne postulaty byłego ministra finansów Waigela, wiązało się z automatycznym złamaniem kryteriów konwergencji zapisanych w traktacie z Maastricht. Bruno Bandulet pisze, że „nawet Europejski Instytut Walutowy doszedł w listopadzie 1999 roku do wniosku, że większość państw członkowskich nie spełnia warunków koniecznych dla wprowadzenia jednolitej waluty”. Sankcje natomiast utraciły automatyczny charakter, co więcej, o ich nałożeniu i wysokości decydować mieli sami winowajcy. Komisja Europejska monitorując poziom inflacja, deficytu, czy długu państw eufostrefy przedkłada rekomendację Radzie do spraw Gospodarczych i Finansowych (Ecofin). Rada ta składa się z ministrów finansów krajów członkowskich Unii Europejskiej. W kompetencjach Rady, która w ciągu roku ma przewidziane 12 spotkań, po jednym na miesiąc, leży rozstrzyganie, czy dany kraj nie narusza kryteriów konwergencji. Nałożenie kary wymaga większości dwóch trzecich głosów. Nie trudno jednak wyobrazić sobie scenariusz, w którym kilka państw mając problem z utrzymaniem limitów, wzajemnie udziela sobie poparcia, wstrzymując nałożenie sankcji. Na przykład już w 2003 roku Rada do spraw Gospodarki i Finansów odrzuca wniosek o nałożenie sankcji dla Niemiec i Francji, o który domagała się Komisja Europejska. Podobna sytuacji ma miejsce w 2005 roku, kiedy to Niemcy trzeci raz przekroczyły granice dopuszczalnego deficytu budżetowego. Aby zaradzić nagminnie pojawiającym się sytuacjom łamania kryteriów konwergencji, stworzono listę „usprawiedliwionych” wydatków. Na liście znalazły się wydatki na badania i rozwój, wydatki na reformy systemu emerytalnego, czy wydatki na międzynarodową solidarność i politykę europejską. Wzmożone wydatki przewidziane zostały w takich przypadkach, jak: recesja, klęski żywiołowe, czy spadek PKB.
W celu dalszej weryfikacji fundamentów euro, po naszkicowaniu ogólnego obrazu czasu, kiedy było ono przyjmowane, przyjrzyjmy się doświadczeniom ostatnich lat. Kluczowym momentem dla obecnej sytuacji w europie jest rok 2008 i wybuch światowego kryzysu gospodarczego oraz jego następstw, to jest przejęciu ciężarów długów banków i instytucji finansowych na barki państw. Dostrzec można wówczas skokowy wzrost zadłużenia państw europejskich, który nieustannie rośnie w astronomicznym tempie (ok. 8,7 tys. EUR na sekundę!). Dług publiczny krajów strefy euro wynosi dziś blisko 9 555 000 000 000 EUR (dziewięć bilionów pięćset pięćdziesiąt pięć miliardów euro), co stanowi 94% PKB (według Eurostatu jest to 90,9% PKB). Jeśli moglibyśmy ułożyć banknoty o nominale 500 EUR jeden obok drugiego, w takiej liczbie by łączna ich wartość odpowiadała tej kwocie, wówczas strefę euro przykryłby czterowarstwowy kobierzec z takich banknotów.
Spójrzmy na dług publiczny poszczególnych krajów Unii Europejskiej. Z 19 państw strefy euro tylko Finlandia, Słowacja, Litwa, Łotwa, Luxemburgi i Estonia nie przekraczają granicy 60% PKB.

W przypadku deficytu budżetowego jedynie dwa państwa Unii Europejskiej w roku 2012 i 2013 roku miały nadwyżkę budżetową. Należą do nich Niemcy i Luksemburg. Po przeciwnej stronie znajdują się kraje o najwyższym deficycie budżetowym to jest: Słowenia (-14,6%), Grecja(-12,2%), Hiszpania(-6,8%), Wielka Brytania(-5,8%), czy Irlandia(-5,7%).
W 2013 roku w granicach 3% deficytu, wyznaczonych w traktacie z Maastricht mieści się 15 państw Unii Europejskich.
Istotną decyzją w sprawie poprawienia stanu zdrowia europejskiej gospodarki ma być nowy zastrzyk gotówki, który ma się rozpocząć w marcu bieżącego roku. 60 mld EUR miesięcznie przez 18 miesięcy ma pobudzić europejską gospodarkę i utrzymać stabilny poziom cen. Pieniądze te przeznaczone zostaną głównie na dalszy skup obligacji krajów członkowskich oraz obligacji największych banków. Innymi słowy szef Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghi (przed objęciem stanowiska prezesa banku człowiek Goldman Sachs) domaga się zwiększenia wydatków na badania naukowe, oświatę i agendę cyfrową. Mario Draghi powiedział: „ryzyko, że nie wypełnimy naszego zadania utrzymania stabilności cen, jest większe niż sześć miesięcy temu”.
Podsumowując, ambitny i wymagający projekt wspólnotowej waluty stoi dziś pod znakiem zapytania. Niebezpieczeństwo nagłego spadku cen w przeciągu krótkiego czasu staje się coraz bardziej prawdopodobne, ponieważ związane jest to z kolejnymi zastrzykami „pustej” gotówki. Kryteria konwergencji, choć same w sobie wyznaczają rozsądną granicę dla finansów europejskich państw, pozostały od początku nic nie wartym zapisem. Rozwiązaniem dla tej sytuacji jest oczywiście spłata długu, lecz aby osiągnąć ten cel należy najpierw spowolnić jego wzrost. Służyć temu mają przede wszystkim redukcja deficytów budżetowych, wzrost PKB, czasami wzrost podatków. Najlepszym tego przykładem są takie kraje jak: Chile w latach 1989-98, gdzie dług publiczny zredukowano z 46,8% do 12,9% PKB, Turcja w latach 2001-07, gdzie obniżono dług publiczny z 77,6% do 39,4% PKB, czy Bułgarii, gdzie w latach 1996-2007 zmniejszono dług publiczny z 96,4% do 18,7% PKB.