Negocjacje w sprawie irańskiego programu atomowego: do trzech razy sztuka?

Deadline zawsze oznacza presję czasową, lecz najwyraźniej nie w negocjacjach pomiędzy grupą P5+1 z Iranem na temat jego programu atomowego, podczas których po raz trzeci przełożono termin wypracowania porozumienia.

MSZ Iranu Javad Zarif, przedstawicielka UE Catherine Ashton i Sekretarz Stanu USA John Kerry podczas rozmów na temat irańskiego programu atomowego, Wiedeń 2014
MSZ Iranu Dżawad Zarif, przedstawicielka UE Catherine Ashton i Sekretarz Stanu USA John Kerry podczas rozmów na temat irańskiego programu atomowego, Wiedeń 2014

W związku z tą logiką najpierw ostateczne porozumienie miało zostać wypracowane do końcówki czerwca 2014, potem do 24 listopada 2014, a teraz uczestnicy rozmów dali sobie kolejne 7 miesięcy na dojście do konsensusu.

Według Al Jazeery różnice pomiędzy stronami są trzy:
1) kwestia liczby wirówek i wzbogacania uranu po wejściu w życie porozumienia: Zachód chce jak najmniej i jak najniżej wzbogacony, Iran chce utrzymać jak najwięcej wirówek i uzyskać możliwość chociażby częściowego wzbogacania uranu;
2) sposób zdjęcia sankcji: Iran chce jak najszybciej, zgodnie z harmonogramem, Zachód ostrożnie;
3) okres obowiązywanie porozumienia: Zachód chce jak najdłuższy, Iran krótki.

Ewentualny sukces negocjacyjny mógłby zapewnić jej uczestnikom Pokojowe Nagrody Nobla, a i posłużyć biznesmenom jako podłoże do potężnej ekspansji, dlatego marchewka jest bardzo dużo, choć i jednocześnie użyty przeciwko Iranowi kij to, w przypadku sankcji amerykańskich, kij baseballowy, który skutecznie nakłania Iran do przemyślenia kwestii programu atomowego. Irańczycy się do tego nie przyznają i uparcie przekonują, że mają czas. W dodatku m.in. minister Zarif otwarcie wręcz sugeruje, że rozwój irańskiego programu atomowego wynika z polityki Zachodu „wymuszania” zamiast dialogu.

Iran potrzebuje porozumienia, ponieważ jego gospodarka znajduje się w częściowej izolacji, co powoduje, że jego głowni partnerzy handlowi są w stanie wynegocjować lepsze warunki, a blokada dolarowa zmuszała nawet do handlu barterowego. Ze względu na sankcje bardzo utrudniony jest przepływ kapitału (dla przykładu: do dokonania przelewu potrzeba odpowiedniej zgody z Ministerstwa, trzeba pilnować, żeby nie było kolizji z amerykańskim prawem, co powoduje, że zachodnie banki nie są do tego zbyt pozytywnie nastawione, bo same narażają się na kary jak w przypadku BNP Paribas. Wysokie bezrobocie i szalejąca inflacja, a także młode społeczeństwo, które domaga się realnych zmian zachęcają obecne władze do obrania bardziej liberalnego kursu.

Zachód potrzebuje z kolei dealu, ponieważ nie tylko warto pokazać, że nie wszędzie na Bliskim Wschodzie zbiera się spektakularny łomot. Iran to obecnie – i piszę to absolutnie bez ironii – najstabilniejsze państwo na Bliskim Wschodzie, prowadzące racjonalną, ze swojego punktu widzenia, politykę zagraniczną. Irańczycy, wszyscy, są dumni ze swojego programu atomowego, dlatego szukają wyjścia z twarzą umożliwiającego im zdjęcie sankcji. W zamian mogą dać Zachodowi wiele rzeczy, które będą dla niego przydatne np.
1) otwarcie olbrzymiego, chłonnego rynku zasobnego w surowce naturalne i wejście z zachodnimi technologiami;
2) sprzedaż do Europy ropy naftowej/gazu, w tym w ramach rurociągów (potencjalne obniżenie ceny i dywersyfikacja);
3) zwiększenie eksportu ropy naftowej, co może wpłynąć na obniżenie jej ceny.

Jeżeli chodzi o punkt 3 to interesujące jest, że Teheran już w ostatnich miesiącach zwiększył eksport ropy (przypadek?), a wręcz oficjalne komunikuje, że jest do tego dalej gotowy w przypadku zdjęcia sankcji. Ciekawe, co na to przyjaciele Iranu z Moskwy, ale to już temat na inną dyskusję. Jakby tego było mało, to o Syrii w ostatnim czasie jest coraz ciszej, a Teheran, podobnie jak Waszyngton, za śmiertelnego wroga uważa Państwo Islamskie, chociaż obie strony, zgodnie, twierdzą, że nie ma między nimi współpracy w tym zakresie.

Niezadowoleni z takiego obrotu sprawy są za to dwaj inni gracze, Arabia Saudyjska i Izrael, którzy już nieraz pokonywali deklarowaną wobec siebie niechęć, gdy chodziło o ich wzajemne interesy. A silny Iran nie jest w interesie ani jednych, ani drugich. Na razie premier Netanjahu wyraził zadowolenie z braku porozumienia.

Wbrew pozorom przedłużenie ostatecznego terminu zawarcie porozumienia wcale nie jest „darmowe”. Rozumiem to w ten sposób, że do lipca sankcje dotyczące przemysłu petrochemicznego nadal pozostaną w zawieszeniu, a w mediach pojawia się kwota 700 mln dol. comiesięcznego zastrzyku dla Iranu w ramach wcześniej zamrożonych środków. Pozwala do Iranowi na pewien oddech, ale Teheran nadal znajduje się pod ścianą.