Mieszkańcy Krymu nie mają wątpliwości, że Rosja, ich nowa ojczyzna, to państwo patologiczne, ale i tak jest lepsze niż Ukraina – czy to Janukowycza, czy to jego przeciwników z Euromajdanu.

Prowokatorzy
Ukraińska baza wojskowa w Bakczysaraju w dzień poprzedzający zajęcie jej przez Rosjan. Przed zablokowaną bramą stoi dwóch żołnierzy – „zielonych ludzików”, co jakiś czas wpuszczają oni do środka, a to rodzinę z jedzeniem, a to ukraińskich żołnierzy którzy wyszli na chwilę coś załatwić. Atmosfera jest przyjazna. Żołnierz rosyjski zagaduje nawet bawiącego się przy bazie pod opieką matki chłopca (prawdopodobnie syna jednego znajdujących się w środku Ukraińców). Z opowieści kolegów wiem jednak, że nie zawsze tutaj jest tak miło. Zależy od zmiany, a może nawet od wytycznych „z góry”.
Po kilkunastu minutach tej sielanki podjeżdża ciężarówka wojskowa z umundurowanymi żołnierzami Samoobrony Krymu. Luzują oni swoich kolegów. Do dziennikarzy podchodzi ubrany po cywilnemu Igor – przedstawiciel tej formacji. W grzeczny sposób odpowiada na pytania zapewniając o tym, że im nie zależy na eskalacji konfliktu, tylko na spokojnej ewakuacji żołnierzy ukraińskich, im samym zresztą niczego w bazach nie brakuje, a część nawet przeszła na ich stronę.
— Jak pan w takim razie wyjaśni to, że podczas ataku na bazę w Symferopolu zginęli ludzie?
— To byli prowokatorzy. Snajperzy. To samo było przecież w Kijowie, na Majdanie.
Prowokatorzy o których mówi Igor to „faszyści z Prawego Sektora”. Nie jest to pogląd na Krymie odosobniony. Opinie o tym, że za eskalacją konfliktu stoją „faszystowskie siły” z Kijowa usłyszałem jeszcze tego samego dnia co najmniej kilka razy. Prorosyjscy mieszkańcy nie mają wątpliwości, że regularnie przyjeżdżają tu ludzie z innych części Ukrainy, którzy chcą doprowadzić do rozlewu krwi. Prowokatorem zostać nietrudno, czasem wystarczy tylko jakiś element proukraiński.
Faszyści w Kijowie, zbawcy w Moskwie
Zdaniem wielu Krymian w Kijowie panuje chaos, a władzę przejęli faszyści, a Putin to obrońca przed tymi zagrożeniami. Przywoływany jest mit Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, walki z Niemcami. Teraz wielu czuje, że to co obecnie ma miejsce na Krymie to przedłużenie tej walki, a do tego wszystkiego dochodzi nostalgia za Związkiem Radzieckim. Państwo ukraińskie w ich oczach straciło już kredyt zaufania, jest już całkowicie skompromitowane.
Zdaniem zwolenników przyłączenia do Federacji Rosyjskiej, odtąd niemal wszystko się poprawi, od wysokości pensji poprzez jakość administracji, a na inwestycjach kończąc. Rosja ma tutaj bardzo dobry PR.
— Ukraina brała tylko nasze pieniądze, które my tutaj z turystyki żeśmy wypracowali – mówi jeden z zwolenników Rosji.
— Nie obawia się pan, że Rosja będzie robić to samo?
— Nie. Rosja dobra
Samoobrona Krymu i inni
Samoobrona Krymu jest jednostką specyficzną. W większości tworzą ją osoby ubrane po cywilnemu, noszący jednak czerwone opaski z napisem „Samoobroona Krym” na ramionach. Specjalnie uzbrojeni nie są (przynajmniej na to wygląda). Jednakże do tej formacji rzekomo należą również żołnierze ubrani w nieoznakowane mundury, noszący karabiny oraz posiadający ciężki sprzęt wojskowy.
Przed bazą w Symferopolu zagadnąłem jedną z osób noszących czerwone opaski.
— Kim wy jesteście?
— Samoobrona Krymu.
— A ten tu? – wskazałem na umundurowanego żołnierza.
— To też Samoobrona Krymu. Tylko oni zgłosili się wcześniej, więc dostali broń i mundury. Ale my tu wszyscy Krymianie!
Gdy zapyta się o to samo umundurowanego żołnierza, on również podtrzymuje tę wersję. Na pytania gdzie są wojska rosyjskie pada odpowiedź, że w bazach Floty Czarnomorskiej.
Poza Samoobroną Krymu funkcjonuje tutaj nadal Berkut i kozacy kubańscy, choć akurat tych drugich wydaje się ubywać. Przedstawicieli obu tych formacji można spotkać m.in. przy wyjeździe z Krymu, czyli na tzw. granicy. Zarówno po stronie krymskiej, jak i ukraińskiej odbywa się tam kontrola paszportowa, czasem też przeszukanie bagaży.
Kontrolę krymską często już przeprowadza służba pograniczna, ubrana w wojskowe mundury i zielone berety z plakietkami informującymi, że to krymscy pogranicznicy. Kontrolują nie tylko samochody, ale także pociągi. Ponadto, na dworcach „tajniacy” z Samoobrony Krymu wyłapują osoby wydające się przez nich podejrzane. Po kontroli dokumentów często dochodzi do przeszukania bagaży, dokonywanej już jednak przez milicję.
Polska: potencjalny sojusznik
— Pan skąd? – pyta mnie uprzejmie nieoznakowany żołnierz przed bazą w Symferopolu
— Z Polski. Dziennikarz
— Bracia Słowianie!
Obecnie tego typu reakcje dominują w kontaktach czy to z członkami Samoobrony Krymu (zarówno „cywilnymi” jak i wojskowymi), czy z mieszkańcami Krymu – zwolennikami Rosji. Ludzie wskazują na wspólne doświadczenia historyczne, przede wszystkim walki faszyzmem i wspólnego wroga – banderowców. Powszechne są opinie, że Polska powinna współpracować z Rosją, a nawet na powrót sięgnąć po zachodnią Ukrainie.
— Nie mogę zrozumieć jak Polska, która tyle wycierpiała z rąk banderowców może teraz ich popierać – mówi Fiodor, prawnik z Symeferopola, który jest z wykształcenia również historykiem. Nie ukrywa, że „zielone ludziki” to tak naprawdę Rosjanie, ale twierdzi, że dzięki nim jest tutaj spokój,bowiem przed ich przybyciem aż wrzało między obu stronami. Fiodor bywa w Polsce i bardzo pozytywnie odnosi się do zmian jakie zaszły w naszym kraju. Podobnie myśli Igor, również mieszkaniec Symferopola, ale Ukrainiec pochodzący spod Żytomierza. — Byłem w Krakowie w 2012 r. i z powrotem wracałem przez Lwów, i było mi po prostu wstyd. Kraków takie piękne i zadbane miasto, a Lwów… Po prostu szkoda gadać.
Zarówno Fiodor jak i Igor głosowali w referendum za Rosją. Sceptycznie odnoszą się do Unii Europejskiej. Sądzą, że Polska odnalazła swoja drogę, a Krym, który ich zdaniem i tak jest w znacznej części jest rosyjski, powinien znaleźć własną. Fiodor jednak zdaje sobie sprawę, że Rosja jest mocno patologiczny państwem, lecz mimo wszystko lepszym niż Ukraina: — Janukowycz to był straszny bandyta. Skorumpowany wielce. To fakt i nie podlega to dyskusji. Jednak to co zrobił Euromajdan to przecież bezprawie! Fiodor w czasie dłuższej rozmowy zachwala polskie dziedzictwo pozostawione na zachodniej Ukrainie (kościoły, dwory, pałace), a następnie wykłada mi błędy, które popełniali Polacy w swojej historii, wskazując jednocześnie momenty, kiedy współpraca z Rosją przynosiła korzyści.
Coś się skończyło
Z Krymem graniczy obwód chersoński, którego część również zajęli Rosjanie. Czuć tu atmosferę zbliżającej się wojny. Gromadzony jest ciężki sprzęt i żołnierze, budowane są umocnienia i okopy, na drodze częste są kontrole dokonywane przez wojskowych.
Anna, mieszkanka jednej z przygranicznych miejscowości, obawia się nie tylko o to co będzie dalej, ale także czuje, że aneksja Krymu to też jej osobista strata: — Człowiek tam jeździł, znał te wszystkie zakątki, żyliśmy wszyscy w spokoju: Rosjanie, Ukraińcy, Tatarzy… A teraz tam wojskowe patrole, niebezpiecznie. Rosjanie kilka kilometrów stąd. Dla mnie ta strata Ukrainy to też utrata części siebie. Po prostu coś się skończyło.
Symferopol, Krym, 21/03/2014