Czy Islandia będzie kiedyś częścią Unii Europejskiej?

Gdy 1 lipca 2013 roku Chorwacja została przyjęta w poczet członków Unii Europejskiej, sceptycy obwieścili, że to na razie koniec rozszerzeń. Jednym z przykładów mogących potwierdzić tę tezę jest osłabiająca się dynamika negocjacji Islandii z Unią Europejską. Wiele wskazuje bowiem, że ten dotknięty kryzysem finansowym w latach 2008-2011 kraj póki co odłożył chęć wstąpienia do Unii na dalszy plan.

Islandii ledwo udało się oprzeć sztormowi w postaci kryzysu finansowego (Flickr: ezioman)
Islandii ledwo udało się oprzeć sztormowi w postaci kryzysu finansowego (Flickr: ezioman)

Islandia dotknięta w latach 2008-2011 kryzysem finansowym zaczęła rozważać integrację z Unią Europejską. Nie było w tym nic dziwnego, ofiary kryzysu były poważne – upadły trzy największe banki komercyjne, a kurs korony islandzkiej spadał gwałtownie. Nastąpiła głęboka recesja gospodarcza, wzrosło bezrobocie, a relatywnie postrzegana bieda po raz pierwszy zajrzała w oczy Islandczyków.

Rząd musiał działać i to działać radykalnie. Doszło do dewaluacji korony islandzkiej, ograniczono odpływy kapitałów z kraju i zgłoszono się po pomoc finansową do państw skandynawskich i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Podjęto też decyzję o dofinansowaniu z budżetu państwa tradycyjnych gałęzi gospodarki, co miało rozruszać krajową ekonomię.

Na Islandii w wyniku kryzysu od 2008 roku doszło do odczuwalnego spadku stopy życiowej, co musiało nieść za sobą wyraźne niezadowolenie społeczne i doprowadziło ostatecznie do dymisji rządu Geira Haardego. W kampanii wyborczej jednym z głównych tematów stała się propozycja przystąpienia Islandii do Unii Europejskiej.

Islandia należy do EFTA, Europejskiego Stowarzyszenia Wolnego Handlu. W 1994 roku wraz z dwoma innymi członkami tej organizacji, Norwegią i Liechtensteinem, podpisała porozumienie z Unią Europejską o uczestnictwie w Europejskim Obszarze Gospodarczym, co dało im możliwość uczestnictwa we wspólnym rynku bez konieczności wstępowania do UE.

Samej Islandii nigdy nie było po drodze z UE, ale to się zmieniło kiedy kryzys zajrzał do portfeli mieszkańców. Stary dowcip mówi, że kiedy Islandczyk kupi samochód, a po powrocie do domu okazuje się, że żonie nie odpowiada kolor to jedzie z powrotem kupić następny. Kiedy pojawiło się zagrożenie zakłócenia islandzkiej idylli, politycy uznali, że najlepszym rozwiązaniem będzie wstąpienie do Unii Europejskiej.

Kwestia ewentualnego wstąpienia do UE stała się głównym tematem kampanii po dymisji rządu Haardego. Ostatecznie jego Partia Niepodległości, prezentująca podejście eurosceptyczne zdobyła w wyborach 23,7 proc. głosów, a proeuropejski, socjaldemokratyczny Sojusz zdobył 29,8 proc. elektoratu, co – w koalicji z Ruchem Zielonych-Lewicy – dało mu większość w parlamencie (33 głosy w 63 osobowym parlamencie). Premierem została Johanna Sigurðardottir.

Nowy rząd przeforsował wniosek o przystąpienie Islandii do UE. Efektem tego było otwarcie negocjacji przedakcesyjnych. Rozmowy przyniosły wspólne stanowisko stron w wielu kwestiach takich jak m.in. swobodny przepływ pracowników, polityka konkurencyjności, polityka zagraniczna, bezpieczeństwa i obrony, rozwój przemysłu. Nie podjęto jednak kwestii najważniejszych – swobodnego przepływu usług i kapitału, rolnictwa i przede wszystkim rybołówstwa. Zatem najtrudniejsze kwestie negocjacyjne zostały odłożone na późniejszy etap rozmów.

Cała działalność rządu Johanny Sigurðardottir skupiała się na próbie przeciwdziałania skutkom kryzysu. Wprowadzono przejściową kontrolę gospodarki przez państwo i wdrażano propozycje naprawcze MFW. Wszystkie te działania, wliczając złożenie wniosku o wstąpienie do Unii Europejskiej, która wtedy jeszcze nie czuła na własnych barkach zgubnych skutków kryzysu, przywróciło wiarygodność Islandii na arenie międzynarodowej.

Sytuacja gospodarcza w kraju zaczęła poprawiać się w latach 2010-2011. Spadło bezrobocie, a Islandia mogła zacząć spłacać zaciągnięte kredyty. Rzecz jasna spowodowało to natychmiastowy wzrost nastrojów eurosceptycznych, mimo, że to właśnie chęć akcesji do Unii była jednym z powodów odzyskania przez Islandię zaufania zagranicznych inwestorów i przezwyciężenia tamtejszego kryzysu. Charakterystyczny jest fakt, że w apogeum kryzysu za wejściem do Unii było 65 proc. społeczeństwa, a kiedy najgorsze minęło taką chęć deklarował już zaledwie co czwarty obywatel Islandii. Mało tego chęć zatrzymania procesu integracyjnego wyraził koalicjant – Ruch Zielonych-Lewicy, któremu udało się ostatecznie w marcu 2012 roku zmusić rząd do zamrożenia procesu negocjacyjnego do wyborów parlamentarnych. Argumentem miała być potrzeba przeprowadzenia debaty publicznej na temat wprowadzenia euro i ograniczenia swobody eksploatacji zasób morskich.

Wybory parlamentarne z 27 kwietnia 2013 roku przyniosły klęskę koalicji. Partia Sojusz zdobyła zaledwie 13 proc. głosów, a koalicjant 11 proc. Władzę przejęła koalicja Partii Postępu i Partii Niepodległości, które zdobyły po 19 mandatów. Na czele rządu stanął szef Partii Postępu Sigmundur David Gunnlaugsson. Nowe władze zaproponowały wstrzymanie rozmów akcesyjnych z Unią z możliwością ich wznowienia jedynie w sytuacji, gdy zostanie to zaakceptowane przez obywateli w wyniku referendum, co obecnie wydaje się mało prawdopodobne. Obywatele obawiają się utraty przez Islandię samodzielności i wprowadzenia niekorzystnych restrykcji w kwestiach rybołówstwa.

W pierwszej fazie kryzysu Islandczycy chcieli integracji z Unią, która miała zapewnić im poczucie bezpieczeństwa ekonomicznego. Rząd Haardego działał słabo, co doprowadziło do dojścia do władzy lewicy, która proponowała porzucenie tradycyjnego islandzkiego izolacjonizmu. Rząd Sigurðardottir zdecydował się na przyjęcie pomocy finansowej z zagranicy i rozpoczął negocjacje z Unią Europejską, mimo, że od początku wiadomym było, że Islandia będzie chciała się z tego wycofać, kiedy działania naprawcze zaczną przynosić efekty. Islandczycy obawiali się od zawsze problemów z konkurencyjnością ich przedsiębiorców na rynku unijnym, wprowadzenia zakazu połowu wielorybów czy unijnych zasad wspólnej polityki rybołówstwa. Nikogo nie zdziwiło zatem, że kiedy Islandia odzyskała wiarygodność finansową na arenie międzynarodowej zaczęła stopniowo wycofywać się z poważniejszych zobowiązań.
Udało się do tej pory uzgodnić wspólne stanowisko w 11 z 33 obszarów negocjacyjnych. To dość zaawansowany poziom negocjacji, lecz nic nie wskazuje na to by miały one być dalej prowadzone. Wprowadzenie przez Islandię standardów unijnych w kwestiach rybołówstwa czy wspólnej polityki rolnej może wbrew pozorom zagrozić prawidłowemu funkcjonowaniu gospodarki islandzkiej. Islandia musiałaby otworzyć dla wszystkich państw członkowskich swoje obszary połowowe, a nie wykluczone, że także obszary szelfu kontynentalnego w obrębie 200-milowej wyłącznej strefy ekonomicznej. Byłby to cios dla kluczowej gałęzi gospodarki Islandii. Z kolei obowiązek finansowania wspólnej polityki rolnej w przypadku kraju, którego rolnictwo właściwie nie istnieje byłoby zwykłym wyrzucaniem pieniędzy w błoto.

Istnieje też problem zrównoważonego rozwoju, który oznacza obowiązek udzielania pomocy finansowej uboższym państwom. Islandia nie ma poczucia wspólnoty z kontynentem, a tym bardziej z południem Europy, na które musiałaby płacić. Społeczeństwo nie zgodziłoby się na wzięcie na siebie takich kosztów. W rezultacie jest mało prawdopodobne by Islandia chciała kontynuować negocjacje z Unią.

Tylko problemy gospodarcze na miarę tych z lat 2008-2011 mógłby zmienić nastawienie społeczeństwa do ponownego rozważenia tej kwestii. Obecnie borykająca się z recesją Unia przestała być atrakcyjna dla ustabilizowanej Islandii, której gospodarka prawdopodobnie więcej straciłaby niż zyskała na akcesji. Wartym zaznaczenia jest jednak fakt uzgodnienia kwestii, w których Unia i Islandia są zgodne i tych, w których istnieją rozbieżności. Sprawia to, że istnieje płaszczyzna porozumienia i możliwość ewentualnego podjęcia współpracy i powrotu do negocjacji w przyszłości. Jednak póki co, Islandia pozostanie poza Unią, utrzymując z nią jedynie luźne kontakty w ramach Europejskiego Obszaru Gospodarczego.