Książka „Mój dżihad” jest swoistą autobiografią Aukaia Collinsa, muzułmanina i uczestnika dżihadu, a także lojalnego amerykańskiego patrioty i współpracownika CIA i FBI. Autor udowadnia, że można połączyć oba wcielenia, a jednocześnie pozostać sobą i nie zaprzedać się.
O książce | |
---|---|
Autor | Aukai Collins |
Wydawca | Ender Warbook 2013 |
Aukai Collins jest urodzonym w 1974 roku Amerykaninem irlandzkiego pochodzenia. Pierwsze lata były dla Aukaia bardzo trudne; jego rodzice szybko się rozstali, a on pozostał pod opieką matki. Ta nadużywała alkoholu i narkotyków, obracała się także w towarzystwie przestępców. Miało to duży wpływ na Aukaia, który nieświadomie przejmował złe nawyki osób go otaczających. W końcu dochodzi do morderstwa jego matki, a on trafia pod skrzydła ojca. Jednak niewiele to zmieniło – nadal otoczony był przez narkotyki i przemoc. Początkowo nieśmiały, szybko stawał się coraz bardziej porywczy i agresywny. Trudny charakter zaprowadza go w końcu do poprawczaka. Tutaj również nie potrafi dogadać się ze współwięźniami; odmawia wstąpienia do gangu Bractwo Aryjskie, przez co staje się jego celem. Bierze udział w zajęciach prowadzonych przez zakład poprawczy z nudów, nie z chęci zdobycia jakiejkolwiek wiedzy. Na jednym takich zajęć poznaje czarnoskórego współwięźnia, który namiętnie czyta dziwną księgę. Okazuje się, że nowo poznany człowiek jest muzułmaninem, a jego lekturą jest Koran. Zainteresowanie Collinsa religią jest początkowo bardzo słabe, jednak z czasem zaczyna pojawiać się na spotkaniach muzułmanów. W końcu przyjmuje islam. Od tej pory nazywa się Aqil Collins.
Trudny, porywczy charakter i ciągła chęć sprawdzenia się sprawia, że autor postanawia wziąć udział w dżihadzie. W 1993 roku wyjeżdża do obozu treningowego w Afganistanie. Tam przechodzi trening obejmujący obsługę broni, walkę wręcz, walkę nożem, używanie ładunków wybuchowych. Uczy się także taktyki wojennej. W książce opisuje jak wygląda codzienne funkcjonowanie obozu – modlitwa, higiena, pogrzeb czy zabawa. Niestety nikt Collinsa nie wysyła do walki, co bardzo go irytuje. Do tego stopnia, że wraca do Ameryki.
Drugim celem jest Czeczenia. Po wielu różnych przygodach w końcu trafia do tej rosyjskiej republiki. W obozie poznaje przywódcę oddziałów arabskich, amira Chattaba. Zapoznaje się z innymi uczestnikami dżihadu, także Rosjanami, którzy przeszli na drugą stronę frontu. Tutaj nawiązuje znajomości i przyjaźnie i tutaj w końcu staje do walki. Prawdziwej walki, w której ryzykuje własnym życiem i odbiera je Rosjanom, czasami w sposób niezwykle brutalny. Autor ze szczegółami opisuje wiele zasadzek na oddziały wroga i likwidację żołnierzy. W Czeczeni poznaje swoją przyszłą żonę (już drugą) i opisuje moment zawarcia związku małżeńskiego. Dowiadujemy się także jak funkcjonuje czeczeński obóz treningowy czy organizacja zwiadu. Ale autor opisuje także mniej optymistyczne dla siebie wydarzenia, jak chociażby akcję w której zostaje bardzo poważnie ranny, spotkanie z „czeczeńskimi bandytami” czy konflikt z innymi bojownikami, który w końcu doprowadza do otwartej nienawiści. Grożono mu śmiercią, a nawet wynajęto zawodowego mordercę w celu wykonania na nim wyroku śmierci. Zdrada niektórych uczestników wojny powoduje wyjazd Collinsa z Czeczenii i powrót do Ameryki.
Aukai (Aqil) Collins próbuje przedostać się do Kosowa, by tam wziąć udział w dżihadzie. W końcu jednak ponownie trafia do Czeczeni. Jednak tym razem jego optymizm jest zdecydowanie mniejszy, nie czuje już tego klimatu jak podczas poprzedniej wojny. Jest też tak dlatego, że tym razem Czeczenia jest zupełnie zniszczona, a on sam jest świadkiem tragedii narodu czeczeńskiego. Opisuje tragiczne wydarzenia, jakie miały wtedy miejsce oraz wytrwałość zwykłych Czeczenów. Po pewnym czasie opuszcza republikę i wraca do domu. Tym razem wojna dała o sobie znać i Collins odczuł ją w psychice. Nałożyły się na to jeszcze osobiste tragedie.
Collins w swojej książce opisuje także współpracę z amerykańskimi służbami. Konkretne powody tej współpracy znajdziecie w książce, ale mogę zdradzić, że jednym z nich była niezgoda na zachowania niektórych muzułmanów, którzy wedle autora wykorzystali islam do swoich brudnych gierek. Autor zdecydowanie odrzuca terroryzm jako sposób prowadzenia walki. Po zamachu w Kairze w 1996 roku zdecydował się walczyć z „tchórzami”. Udaje się do amerykańskiej ambasady w Baku i proponuje współpracę. Po powrocie do kraju nawiązuje także współpracę z FBI. Jednak szybko dochodzi do konfliktu między nim a służbami, które wedle jego słów zdradziły go. Kiedy FBI oskarża go o terroryzm Collins zrywa wszelką pracę dla służb. Uważa on, że brak profesjonalizmu i biurokracja, a także zwyczajna znieczulica spowodowały późniejsze wydarzenia z 2001 roku. Szczególnie, że znał on jednego z wykonawców zamachów z 11 września. Proponował także swoją pomoc przy uwolnieniu porwanego w Pakistanie dziennikarza Daniela Pearla, jednak służby nie skorzystały. Znajomy Collinsa z afgańskiego obozu, Ahmed Omar Said Szejk, obciął później dziennikarzowi głowę.
Książkę warto przeczytać, gdyż poznajemy życie prawdziwego mudżahedina, który brał udział w dżihadzie. Opisuje on prawdziwe akcje, w których często jest o krok od śmierci i w których odbiera życie innym. Książka pełna jest ciekawych anegdot i opisów sytuacji, niekiedy bardzo zabawnych, a niekiedy tragicznych. W jednym momencie czytamy o tym, jak autor podrzyna gardło jednemu z Rosjan, w drugim opisuje żarty z obozowych kolegów. Bardzo często komedia miesza się tu z horrorem, ale jest to atut tej książki. Poznajemy jak funkcjonuje obóz mudżahedinów od środka i poznajemy jego uczestników. „Mój dżihad” opisuje historię wielkich przyjaźni, ale także wielkich zdrad.
Zdecydowanym atutem jest przedstawienie dżihadu od innej strony i oddzielenie go od terroryzmu. Autor zdecydowanie odrzuca wszelką aktywność terrorystyczną i wszelkie działania wymierzone w cywili, które nazywa tchórzostwem. Twierdzi, że takie czyny są całkowicie sprzeczne z islamem, a osoby się ich dopuszczające plamią dobre imię jego religii.
Jeśli zastanawiacie się, czy „Mój dżihad” ma coś wspólnego z książką Antonio Salasa „Ja, terrorysta” (recenzowaną przeze mnie jakiś czas temu), od razu powiem: moim zdaniem niewiele. W pierwszym przypadku mamy do czynienia z muzułmaninem, który wyrusza spełnić swój religijny obowiązek i wziąć udział w dżihadzie, w drugim z dziennikarzem, który początkowo udaje muzułmanina i bojownika. Sam cel napisania książki jest zupełnie inny – Salas chciał opisać międzynarodowy terroryzm, który dla Collinsa jest całkowicie obcy. Treść również jest kompletnie inna: podczas gdy Antonio Salas nigdy nie brał udział w jakichkolwiek działaniach wojennych, nie był nawet szkolony w obozach treningowych prowadzonych przez muzułmanów, Aukai Collins – a i owszem.
„Mój dżihad” składa się z 330 stron, które podzielone są na trzy części. Na końcu znajdziemy krótką historię konfliktów, w których brał udział autor, opis ważnych postaci, broni i pojazdów. Dodatkowo w tej części znajdziemy wywiad z Collinsem. Na początku książki jest kilkanaście zdjęć.