Dziś Barack Obama rozpocznie swoją drugą kadencję jako prezydent Stanów Zjednoczonych. Nie musząc już przejmować się sondażami, może śmielej sobie poczynać zarówno na arenie międzynarodowej, jak i w polityce wewnętrznej. Jak Obama wykorzysta następne 4 lata?

W listopadzie 2012 r. Barack Obama został po raz drugi wybrany prezydentem Stanów Zjednoczonych. Zgodnie z opiniami ekspertów m.in. amerykanisty prof. Longina Pastusiaka „pierwsza kadencja służy prezydentowi USA do zapewnienia sobie wygranej na drugą kadencję. A druga kadencja to okazja do tego żeby zapisać się w historii USA i świata”. Jak zauważył prof. Pastusiak, Barack Obama w pierwszej kampanii wyborczej złożył 510 obietnic wyborczych, a druga kadencja może pozwolić mu śmielej je realizować. Nowy-stary prezydent nie musi przejmować się sondażami, bo kolejne wybory już go nie czekają. Mimo to, wielkich zmian nikt się nie spodziewa.
Polityka wewnętrzna
W polityce wewnętrznej dominować będzie gospodarka, a wysiłki skupią się na wyciągnięciu jej z recesji. Już teraz administracja rządząca mówi o zmianach w systemie podatkowym oraz reformie prawa imigracyjnego. Co więcej po tragedii w szkole podstawowej w Newtown po raz kolejny powrócił temat ograniczenia dostępu do broni. W polityce zagranicznej istotne znaczenie będą mieć stosunki z Chinami, Rosją, konflikt izraelsko-palestyński, kwestia Iranu oraz reakcja na skutki Arabskiej Wiosny Ludów.
Najważniejszym zadaniem będzie wyprowadzenie gospodarki z kryzysu. Wiąże się to z tworzeniem nowych miejsc pracy, równoważeniem budżetu, zmniejszaniem deficytu. Przewiduje się, że najbliższe lata upłyną przede wszystkim na sporach z Kongresem o sposoby redukcji zadłużenia. Barack Obama chciałby zmienić prawo podatkowe, zwiększając m.in. podatki dla najbogatszych, ale potrzebuje do tego większość w Kongresie. Kwestia poprawy finansów państwa jest istotna, gdyż to właśnie deficyt i dług publiczny USA może zatrzymać realizacje ambitnych programów krajowych, które wymagają zwiększonych wydatków.
Dlatego też ekonomiści przewidują, że prezydent skupi się na ograniczonych inwestycjach w naprawę infrastruktury i reformę edukacji. Będzie również wspierał programy pomocy dla biednych, aby zmniejszać rosnące nierówności społeczne. Istotnym osiągnięciem w polityce wewnętrznej może być reforma prawa imigracyjnego – co wiązałoby się z legalizacją pobytu i pracy w USA części nielegalnych imigrantów. Będzie temu sprzyjać postawa Republikanów, którzy do tej pory byli zwolennikami bezwzględnej deportacji, ale po przegranych wyborach zrozumieli, że kosztowało ich to miliony głosów Latynosów.
Barack Obama zareagował również na ostatnią tragedię w szkole w Newtown. W ostatnich dniach prezydent wezwał Kongres do przywrócenia zakazu broni automatycznej typu wojskowego. Prezydent zapewnił, że „szanuje amerykańską tradycję samoobrony”, jednocześnie jednak podkreślił, że wierzy, iż możliwe jest trzymanie broni z dala od niebezpiecznych ludzi. Zmianom w prawie towarzyszyć będą spory i głośne dyskusje społeczne, co można zauważyć już teraz. NRA, amerykańska organizacja działająca na rzecz propagowania prawa do posiadania broni palnej, sprzeciwia się planom prezydenta i stara się lobbować na rzecz blokowania reform. W kwestii tej społeczeństwo amerykańskie nie może dłużej milczeń, a rozwiązanie tego problemu utrudnia fakt, że opinie są mocno podzielone. Potwierdzają to działania władz stanowych, które reagują nie czekając na decyzje administracji federalnej, np. stan Nowy Jork uchwalił najsurowszą jak dotychczas w USA ustawę o kontroli broni palnej, która ma zapobiegać masowym zabójstwom z jej użyciem.
Polityka zagraniczna
Na arenie międzynarodowej czekają na administrację Baracka Obamy poważne wyzwania. Wymienia się między innymi kwestię Iranu, z którym konflikt o program nuklearny mógłby zakończyć się wojną lokalną z udziałem Izraela. Konflikt ten mógłby szybko przerodzić się w problem światowy, dlatego też rozwiązanie tego problemu ma znaczenie dla całego globu. Jak przewiduje prof. Pastusiak, Obama nie będzie chciał wikłać się w konflikty i będzie wolał najpierw używać dyplomacji, sankcji handlowych i finansowych, a dopiero potem ewentualnie siły.
Nie należy się spodziewać również większych zmian w walce z terroryzmem. Obecna administracja od lat powtarza, że Al-Kaida jest o krok od całkowitego rozpadu i klęski. Jednak efekty Arabskiej Wiosny w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie – zwłaszcza wzrost politycznego znaczenia i roli islamistów w Tunezji, Libii, Egipcie, Syrii oraz żywiołowy rozwój islamistycznych ugrupowań terrorystycznych w regionie – nie skłaniają do takiego optymizmu. O sile tych ugrupowań świadczy wrześniowy atak na konsulat USA w Bengazi, w którym zginął amerykański ambasador. Optymizmem nie napawa także sytuacja w Afganistanie, gdzie umacniają się struktury radykalnego islamu, opartego o ideologię Al-Kaidy. Co więcej za dwa lata Amerykanie planują opuścić Afganistan, a to sprawi, że kraj ten zostanie oddany talibom i innym rebeliantom, co prawdopodobnie doprowadzi do wojny domowej i totalnego chaosu.
Niepewne są stosunki USA z Chinami po przejęciu tam władzy przez nowego prezydenta Xi Jinpinga oraz wobec narastania nastrojów nacjonalistycznych. Amerykanie wobec rosnącej w siłę ChRL cechują się brakiem stanowczości i chwiejnością. Z jednej strony wykonują przyjacielskie gesty, organizują spotkania na najwyższych szczeblach władzy oraz nie reagują na agresywne działania wymierzone w swoich sojuszników, czy na represje Pekinu wobec demokratycznej opozycji. Z drugiej strony wydawane są ostre oświadczenia Pentagonu i dokumenty strategiczne, potwierdzane działaniami w praktyce jak wzmocnienie bazy na Guam, czy żołnierze amerykańscy w Australii. Jednak nie ma się co dziwić braku jednoznacznej reakcji na nowe mocarstwo regionalne. To właśnie Chiny finansują dług publiczny USA i zapewniają stały dopływ pieniędzy administracji Baracka Obamy.
W relacjach z Rosją również nie należy spodziewać się większych zmian. Reset w stosunkach między tymi państwami przyjęty cztery lata temu nie przyniósł żadnych konkretnych efektów. Wszystko wskazuje na to, że kolejna kadencja Obamy ułatwi Kremlowi kontynuowanie własnej polityki wobec rosyjskiej bliskiej zagranicy, zwłaszcza w Europie Wschodniej, na Zakaukaziu i w Azji Centralnej.
Europa Zachodnia ma nadzieję na wzmocnienie kontaktów USA z UE i wspólne stawienie czoła globalnym wyzwaniom, w sferze bezpieczeństwa i gospodarki. Jednak administracja Obamy bardziej angażuje się w odnawianie relacji z sojusznikami w Azji niż w Europie. Punkt ciężkości przenosi się z Zachodu na Wschód i w polityce USA jest to dostrzegalne gołym okiem. Ameryka straciła zainteresowanie Europą, co przekłada się w prosty sposób na stosunki z państwami starego kontynentu.
Ostatecznie jednak na zmiany w polityce wewnętrznej i zagranicznej jedynego supermocarstwa mogą wpłynąć nieprzewidziane zupełnie zdarzenia, dlatego też trudno prognozować czym nowy-stary prezydent zapisze się na kartach historii. O tym przekonamy się za cztery lata.