Gra pozorów trwa w najlepsze: żadna ze stron nic nie zyskała na operacji „Filar obrony”, ale każda ogłasza swoje zwycięstwo. O co w tym wszystkim chodzi?

Sukces. Zawieszenie ognia – ogłoszono. Hillary Clinton nie przeleciała pół świata po nic, prezydent Egiptu, Mursi, wykazał się skutecznymi umiejętnościami mediacyjnymi, premier Netanjahu przeprowadził niezwykle szybką kampanię wyborczą dotyczącą bezpieczeństwa, przy minimalnych stratach własnych, Hamas ogłasza – choć nie osiągnął żadnych sukcesów militarnych i był w ciągłej defensywie – zwycięstwo, a Irańczycy gratulują “palestyńskim liderom oporu” wiktorii. Jak widać gra pozorów trwa w najlepsze. Warto odnotować, że nikt nie jest w stanie zapewnić, że zawieszenie broni przetrwa dłuższy okres czasu.
Krótka, mała, wygrana wojna
W 1904 roku car rosyjski, Mikołaj II, potrzebował tzw. małej, krótkiej wygranej wojny, która umocniłaby jego władzę i poprawiła nastroje w społeczeństwie rosyjskim. Imperium tymczasem wojnę przegrało w kompromitujący sposób (słynna bitwa pod Cuszimą), a efekty były odwrotne od zamierzonych. W tym przypadku obecnemu rządowi taki konflikt się udał.
W Izraelu, podobnie jak w na przełomie 2008-2009 roku, tuż przed wyborami parlamentarnymi zdecydowano się na operację “Płynny Ołów” polegającą na bombardowaniu celów w Strefie Gazy Wtedy rządząca koalicja Kadimy i Partii Pracy nie utrzymała się przy władzy, jednakże interwencja, naturalnie zresztą popierana przez opozycję m.in. z Likudu, wzmocniła ich notowania. Politycznie rzecz biorąc, premier Netanjahu, przeprowadzając kilkudniowe skuteczne bombardowania w ramach “Filaru Obrony”, ograniczając liczbę zabitych cywilów (ale ograniczając tylko w porównaniu z “Płynnem Ołowiem” z 2008 roku, bo i tak jest ich sporo!) ma wielkie szanse, aby zapewnić sobie reelekcję. Zwłaszcza że straty własne Izraela są minimalne, w dużej mierze dzięki sposobowi prowadzenia wojny “na dystans” (bombardowania, ostrzeliwania).
Netanjahu, patrząc z punktu widzenia polityki wewnętrznej, wybrał idealny moment na zawieszenie broni. Jeżeli rozejm, choć nie wygląda na zbyt stabilny, się utrzyma przez co najmniej dwa miesiące, to przekaz o rządzie Izraela, który dał wytchnienie południowemu Izraelowi, utrzyma się w dyskursie i opozycja nic z tym nie będzie mogła zrobić.
Izraelczycy – jak już wspominałem – ponieśli małe straty, ale zadali poważniejsze Hamasowi. Nie znaczy to oczywiście, że Hamas się nie odbuduje, ale to Netanjahu otrzymuje łatkę człowieka, który zdecydował się na ofensywną operację przeciwko Hamasowi. Palestyńczycy co prawda nie parli do tej konfrontacji, prawdopodobnie przewidując wynik, ale należy zauważyć, że Izraelczycy zatrzymali się w racjonalnym punkcie pt. nie przeprowadzamy operacji lądowej, która byłaby olbrzymim ryzykiem.
Wizerunkowo więc premier Netanjahu wychodzi jako zwycięzca. Nie zniszczył, a jedynie naruszył, infrastrukturę palestyńskich organizacji paramilitarnych, umocnił Hamas w Stefie Gazy i kompletnie zmarginalizował umiarkowanego Mahmuda Abbasa (nie uczestniczył nawet w rokowaniach dotyczących zawieszenia broni, a to przecież formalnie prezydent Władz Palestyńskich!), ale osiągnął swój cele wewnętrzny i udowodnił – po raz kolejny – Hamasowi, że w konfrontacji militarnej nie ma żadnych szans.
Operacja utrwalająca status quo
Tylko co osiągnął Izrael decydując się na tę operację?
Czy Hamas przestanie rządzić w Strefie Gazy? Nie, umocni się. W zasadzie jedyną możliwością, aby usunąć militarnie Hamas ze Strefy Gazy byłoby… zlikwidowanie Strefy Gazy.
Czy zniszczono całą infrastrukturę Hamasu? Nie, naruszono ją, ale zaraz się odbuduje. Czy “przywrócono” spokój mieszkańcom południowego Izraela? Tak, będą mieli spokój, ale nie wiadomo na jak długo. Palestyńczycy za jakiś czas odbudują swój potencjał, ponadto istnieją poważne przesłanki by sądzić, iż ten cel do osiągnięcia byłby bez przeprowadzania takiej operacji.
Czy uda się powstrzymać Palestyńczyków przed otrzymaniem statusu obserwatora-państwa w Organizacji Narodów Zjednoczonych? Izraelczycy, wspólnie z Amerykanami, walczą o to, ale “Filar Obrony” może jedynie pomóc w ONZ-ecie Palestyńczykom. Rządzący na Zachodnim Brzegu Jordanu Fatah, jej lider Abbas, a także cała Organizacja Wyzwolenia Palestyny, nie były nawet stronami rozmów o zawieszeniu broni.
Wygranym również nie jest Hamas.
Czy złagodzono blokadę Strefy Gazy? Nie. Co najwyżej Egipt będzie w tym temacie bardziej liberalny. Czy zadano poważne straty Izraelowi? Nie, rakiety były mało skuteczne i precyzyjne, zamach na autobus był wizerunkową porażką, Izrael zmiażdżył militarnie Hamas w tej operacji, system “Iron Dome” spisał się nieźle, przechwytując dużą część lecących rakiet.
Czy Hamas przekonał świat, że Palestyńczycy z Gazy są ofiarą? Nie, w tym konflikcie -którego Hamas starał się uniknąć – przekaz medialny, inaczej niż przy “Płynnym Ołowiu” pokazywał południowy Izrael jako ofiarę. Hamas zresztą jest mało wiarygodny, bo cały czas w swojej Karcie ma artykuły dotyczące konieczności zniszczenia Izraela.
Czy ogłaszanie zwycięstwa w momencie, gdy jest się kompletnie bezradnym jest przekonujące? Niech każdy czytelnik odpowie sobie samodzielnie. O stratach Hamasu najlepiej świadczy zamieszczona na blogu IDF infografika.
Taka to właśnie była operacja. Dużo hałasu, śmierć i obrażenia niewinnych ludzi, a ostatecznie wróciliśmy do punktu wyjścia, jeżeli spojrzeć na sprawę z dystansem. Politycznie, premier Netanjahu pokazał się jako skuteczny, odważny mąż stanu walczący o bezpieczeństwo mieszkańców, ale poza krótkoterminowymi celami, nic innego nie udało się osiągnąć. Retorycznie można jedynie zapytać – kiedy powtórka?