Najbardziej stresująca praca listopada – premier Izraela

Banjamin Netanjahu ma bardzo stresującą pracę w tym miesiącu. Lista poważnych problemów, przed którymi staje premier Izraela jest bardzo długa… 

Benjamin Netanjahu (Flickr: IsraelMFA)
Benjamin Netanjahu (Flickr: IsraelMFA)

Angela Merkel kombinuje jak ratować Unię Europejską, Donald Tusk w jaki sposób wyrwać jak najwięcej funduszy dla Polski, David Cameron zastanawia się nad zawetowaniem unijnej perspektywy finansowej, Barack Obama szykuje się na klęskę w Afganistanie po wycofaniu wojsk w 2014 roku.

A premier Izraela? Cóż, w tym miesiącu jego kraj został ostrzelany z terytorium Strefy Gazy i Syrii, w tamtych również kierunkach odpowiadał militarnie, w ZO ONZ ma być głosowany wniosek dotyczący nadania Palestynie statusu obserwatora-państwa, nie ma perspektyw na rozwiązanie żywotnego problemu bezpieczeństwa Izraela związanego z programem atomowym Iranu, w Stanach Zjednoczonych wygrał kandydat, którego władze izraelskie nie preferowały  a żeby tego było mało, w styczniu odbędą się wybory w Izraelu, które mogą obecnego premiera pozbawić władzy. Jeżeli do tego dodamy, że z żadnym z sąsiadów Izrael nie ma przyjaznych kontaktów, a “Arabska Wiosna” utrzymuje wyraźnie antyizraelski wektor, to otrzymamy raczej smutny obraz. Zdecydowanie – premier Netanjahu ma bardzo stresującą pracę w tym miesiącu.

Napięcia wokół Syrii i w Strefie Gazy

Co łączy Hamas, reżim Assada oraz opozycję syryjską? Deklarowana niechęć wobec Izraela. W tym temacie ciężko byłoby się im pokłócić, pomimo wielu dramatycznych różnic na innych polach. W listopadzie zarówno ze strony Strefy Gazy, jak i Syrii – chociaż w tym drugim przypadku symbolicznie – ostrzelane zostało izraelskie terytorium. Izrael tradycyjnie już w takich przypadkach reaguje – w stronę Syrii, chociaż właściwie nie wiadomo kogo dokładnie, oddano ostrzegawcze strzały, a Hamasowi & Spółce odpowiedziano bombardowaniami i ostrzeliwaniami, czyli zdecydowano się na eskalowanie konfliktu, ponieważ Palestyńczycy znowu odpowiedzieli ogniem kilkudziesięciu rakiet zrzuconych na południowy Izrael. Jak to zwykle bywa w starciach Izraela z Hamasem trudno powiedzieć, kto jest rzeczywiście odpowiedzialny za wymianę tych uprzejmości.

Trzeba pamiętać, że zarówno Syryjczycy jak i Palestyńczycy, pomimo stresowania premiera Netanjahu, oddają mu przysługę. Premier Netanjahu, mocno akcentujący sprawy bezpieczeństwa, rozbudowujący osiedla na Zachodnim Brzegu Jordanu, niewątpliwie skorzysta z okazji, aby ukazać siebie jako odważnego i zdecydowanego obrońcę ludu izraelskiego. Tego właśnie oczekuje od niego prawicowy elektorat Likudu oraz Naszego Domu Izrael, z którym wystawiają wspólnie listy wyborcze, aby nie konkurować o wyborców. To ciekawa współzależność Likudu-Naszego Domu Izrael oraz Hamasu – ich popularność wzrasta wraz z eskalacją konfliktu. Jedni grają na poparcie drugich i vice versa.

Izrael nie zaangażuje się w Syrii, ale na ograniczoną operację w Strefie Gazy może się zdecydować, o ile nie dojdzie do ustalenia chociażby nieoficjalnego rozejmu. Ten nie jest pozbawiony sensu, ponieważ “Płynny Ołów” był nieudaną operacją z punktu widzenia jednej i drugiej strony. Izraela, bo nie zniszczono Hamasu, nie pozbawiono go władzy, a w dodatku w mediach utrwalił się obraz państwa żydowskiego, które wraz z bojownikami bombarduje cywilów, zaś Hamasu, ponieważ organizacja ta była bezradna wobec izraelskiej siły militarnej, jego dowódcy musieli się kryć po bunkrach pod szpitalami, a bojownicy chować za cywilami.

Dlatego właśnie Hamasowi nie powinno zależeć na eskalacji konfliktu, którego nie jest w stanie wygrać. Według telewizji Al-Jazzeera zaoferowano Izraelowi rozejm – jeżeli wy zatrzymacie ostrzał i bombardowania, my również to zrobimy. Na razie sytuacja się nie uspokoiła, a zdecydowane działania obecnego rządu są bardzo politycznie na rękę premiera Netanjahu. Izrael zapowiada, że w razie potrzeby nie będzie bał się zintensyfikować konfliktu, czego nie można wykluczyć, zwłaszcza w obecnej sytuacji wewnętrznej. Poprzedni rząd premiera Olmerta tuż przed wyborami zdecydował się na taką operację, a jej twarzą był … obecny minister obrony, Ehud Barak. Warto odnotować, że taka operacja niczego w sytuacji nie zmieni i jest równie bezsensowna jak wzajemne ostrzeliwanie się, które szkodzi cywilom po obu stronach.

Głosowanie w ONZ ws. Palestyny

Izrael tradycyjnie już przegrywa głosowania w ZO ONZ dotyczące Palestyny. Wygrywa – dzięki amerykańskiemu prawu weta – głosowania w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Efektem takiego stanu rzeczy jest brak możliwości przyjęcia Palestyny w poczet członków Organizacji, ale także niemal pewne zwycięstwo w kwestii zdobycia statusu państwa-obserwatora. Głosowanie w tej sprawie ma się odbyć 29 listopada.

W praktyce nie jest to warte aż tak wiele – podnosi się w ten sposób prestiż i znaczenie Palestyny przy ONZ dając pewne możliwości funkcjonowania w ramach systemu ONZ. Nie ma jednak żadnych konkretnych – poza wizerunkowymi – korzyści. To nie Zgromadzenie Ogólne decyduje o tym, czy świat powinien uznać Palestynę, czy też nie, a każde państwo indywidualnie. Jednocześnie Abbas cały czas znajduje się pod ostrzałem Izraela i Stanów Zjednoczonych, które zapowiadają odcięcie finansowania Palestyny w razie głosowania tej rezolucji. Z projektem rezolucji można zapoznać się tutaj.

W Nowym Jork Izrael głosowanie przegra i przez jeden dzień sprawa wróci na okładki całego świata, ale nie można wyciągać zbyt daleko idących wniosków w przypadku uchwalenia rezolucji. Władze Palestyńskie nie przybliżą się nawet o centymetr do niepodległości.

Klęska Mitta Romney’a

Romney wyborów nie przegrał – został zdeklasowany. Był tak blisko elekcji jak Mariusz Wach znokautowania Władimira Kliczkę. Dla premiera Netanjahu to nie jest dobra wiadomość. Władze izraelskie trzymały kciuki za kandydata Republikanów, który wydaje się bardziej bezrefleksyjny w kwestii amerykańskiego poparcia dla Izraela. Obaj kandydaci oczywiście licytowali się, który z nich jest bardziej proizraelski, aczkolwiek np. Obama wydaje się mniej skłonny do wspólnych operacji militarnych przeciwko Iranowi, aniżeli Romney. Romney obiecywał przeniesienie ambasady Stanów Zjednoczonych do Jerozolimy, mówił o różnicy w kulturze, która powoduje dobrobyt Izraelczyków i biedę Palestyńczyków, a prezydent Obama raczej powstrzymywał się od tego typu komentarzy.

Premier Izraela wygrywa więc zdecydowanie w konkursie na najbardziej stresującą prace listopada. Niewiele spraw układa się po jego myśli, ale jednocześnie nie powodują one zagrożenia bezpieczeństwa Izraela. Pod tym względem sytuacja tego państwa jest stabilna.