Rosja a białoruska gospodarka – czy to sponsoring?

Zgodnie z zapowiedzią, dzisiaj zmierzymy się z drugą tezą dotyczącą Białorusi i chciałbym się nią rozprawić.  Brzmi ona banalnie – Białoruś jest niezależna gospodarczo od Rosji, co jest wynikiem skutecznej i dalekowzrocznej polityce gospodarczej światłego i genialnego prezydenta Aleksandra Łukaszenki.

Zacznijmy zatem od podstaw. Nie można porównywać gospodarki rosyjskiej do białoruskiej, bo to zupełnie inna skala, jeśli chodzi o wielkość. Widać to chociażby zestawiając szacunkowe PKB tych krajów (źródło: CIA Factbook).

PKB Federacji Rosyjskiej: $ 2,116,000,000,000
PKB Białorusi: $ 116,000,000,000

Różnicę jak widać robi ta dwójeczka z przodu. Gospodarka białoruska jest więc około 20-stokrotnie mniejsza, więc do opowieści fantasy można wsadzić tezę, że Białoruś jest w stanie szantażować Rosję gospodarczo. Pytanie, czy Rosja byłaby w stanie szantażować Białoruś?

Import, eksport i te sprawy. Panu Piotrowi Badurze dziękuję za udostępnienie danych dotyczących importu i eksportu na rok 2009. Wykorzystam je, gdyż mniej więcej pokrywają się z tymi, które sam odnalazłem w innym źródle.

Eksport towarów do Rosji: 31,5% całego eksportu
Import towarów z Rosji: 58,5% całego importu

źródło: Wydział Promocji i Handlu ambasady Polski w Mińsku

Rzeczywiście, zauważyć należy znaczne zmniejszenie eksportu i nieznaczne zmniejszenie importu w porównaniu z początkiem dekady. Czy jednak Białoruś jest niezależna?

Zacytujmy pana Piotra:

„(…)W 2009 Białoruś kupiła w Rosji 22 mld metrów sześciennych gazu w cenie po 150 dolarów za 1000 metrów sześciennych. Łatwo policzyć, że ten gaz to 3,3 mld dolarów. W 2009 Białoruś sprowadziła też z Rosji 23 mln ton ropy, prawdopodobnie za ponad 10 mld dolarów. To oznacza, że większość importu to ropa, istotne znaczenie ma też gaz, a pozostałe towary to już drugorzędna sprawa. W tym roku Białoruś planuje sprowadzić 4 mln ton ropy z Wenezueli. Import z Rosji ucierpi na tym. Jeśli w przyszłym roku z Wenezueli będzie 10 mln ton ropy, to import z Rosji poważnie stopnieje.”(..)

Zaczynamy więc zabawę.

Rosja traktuje Białoruś oraz Ukrainę jako tzw. bliską zagranicę i mówiąc wprost, surowce naturalne, głównie gaz i ropa, służą jej jako instrument polityki zagranicznej. Na zasadzie dealera – dostarcza narkotyki po dobrej, niskiej cenie. Białoruś nie tylko nie ma innego dealera (jedynie próbuje używać substytutów z Wenezueli), ale też wie, że jeśli dealer zacznie brać za działkę tyle, ile od reszty klientów, Mińsk wpadnie w poważne tarapaty finansowe.

Jak wyglądają „kontrakty gazowe” pomiędzy Rosją i Białorusią, opowiada Andrzej Szczęśniak na poniższym filmiku

Obecnie zatem Białoruś płaci około 185-186 dolarów za tysiąc m3. W 2009 roku płaciła 150 dolarów za tysiąc m3. Są to stawki preferencyjne, czy jakby to ujęli Rosjanie – nierynkowe. Kalkulacje Moskwy wobec „bliskiej zagranicy” są proste. Sponsorować będą Mińsk i Kijów wtedy, gdy będzie im się to opłacać politycznie. Zaufanie i kontrola – w razie problemów cenę gazu można momentalnie zwiększyć tak, by nawet Łukaszenka nie miał odwagi mówić o sukcesie gospodarczym. Polska płaci za gaz – według Andrzeja Szczęśniaka – około dwukrotnie więcej. Łatwo wyobrazić sobie, co stałoby się z gospodarką białoruską, gdyby Gazprom podyktował stawki „rynkowe”. To są miliardy dolarów, w porównaniu z rokiem 2009, a nie jestem przekonany o tym, że Mińsk nimi dysponuje.

Z ropą kwestia jest jeszcze inna. Czytelnicy, którzy obejrzeli zamieszczony filmik, już wiedzą, o co chodzi. Białoruś do tej pory kupowała nie tylko tanią, bo bezcłową, ropę z Rosji, ale jednocześnie jej rafinerie ją przerabiały, a następnie reeksportowały. Kolejne setki milionów dolarów nie tylko oszczędności, ale również łatwy zysk, za który płacili do tej pory Rosjanie.

„Piękna bajka kończy się straconym hajsem…” – jak to śpiewa zespół Ascetoholix w swojej romantycznej balladzie pt. „Suczki”. Podobnie tutaj, Rosjanie postanowili zakręcić kurek i nałożyli stosowne cło na ropę, przyznając jednocześnie Białorusinom 6 milionów ton „na własne potrzeby”. Sponsoring, ale ograniczony. Białorusini sprowadzają bezcłową ropę za 398 dolarów, a ocloną – za 680 dolarów. Cło robi różnicę w cenie, a potencjalnie mogłoby dotyczyć 15 milionów ton ropy.

Białoruska gospodarka odczuje więc nowe cła, które zastrzegła sobie Rosja w umowie o strefie celnej z Białorusią i Kazachstanem. Śmiesznie to dopiero będzie ze wspomnianymi preferencjami, jeśli Rosja i Białoruś wejdą do Światowej Organizacji Handlu (WTO).

Wenezuelska ropa sprowadzana jest za 656 dolarów za tonę, a koszt jej transportu wynosi 60 dolarów.  Opłacalne jest to o tyle, że Łukaszenka zdobywa tym sposobem „własną ropę”. Na razie transportów jest niewiele, a jak jest napisane w linkowanym przeze mnie źródle – pojawiają się pierwsze kłopoty z portami, które mogłyby obsłużyć tankowce. Utrzymując dotychczasowe tempo, w 2010 Białoruś sprowadziłaby ułamek tego, co kupuje od Rosji w ramach bezcłowego kontyngentu (przypomnę, 6 milionów ton). Nie twierdzę, że transportu nie przyspieszą, ale panie Piotrze, odważny ten Pana optymizm mówiący o 10 milionach ton. Sam kontrakt opiewa na 4 miliony ton, a sami Białorusini uważają, że od września będą w stanie przerabiać 240 tysięcy ton miesięcznie.

Wyobraźmy sobie więc sytuację, w której Moskwa tylko zabiera bezcłowy kontyngent i znacząco podwyższa ceny gazu. Ograniczony zostaje import produktów z Rosji, poprzez np. embargo z popularnym tłumaczeniem o nieprzebadanych zwierzętach. Eksportu nie trzeba ograniczać, bo jest dla Rosji bardzo opłacalny. Kto pierwszy zmięknie w  takiej sytuacji – Moskwa czy Mińsk?

Putin z Miedwiediewem mają więc ogromne potencjalne sposoby wpływu na gospodarkę Białorusi. Sami Rosjanie szacują, iż ich pomoc wynosi kilkanaście procent białoruskiego PKB Czy to sponsoring? Na pewno jest to pomoc, bez której Białorusini znaleźliby się w niezwykle trudnym położeniu i nie można o powiązaniach rosyjsko-białoruskich zapominać, gdy dywaguje się na temat tego kraju.

Patryk Gorgol

5 thoughts on “Rosja a białoruska gospodarka – czy to sponsoring?

  1. Hehehe, nie ma to jak postawic absurdalna teze a potem sie z nia elegancko rozprawic 🙂

  2. Arturze, ale to nie ja postawilem te teze, ja sie z nia jedynie – w ramach odpowiedzi – rpzprawilem 😉

  3. Szanowny Panie Patryku
    Minęły zapowiadane przeze mnie dwa tygodnie i mam wreszcie odrobinę czasu na solidniejszą odpowiedź. Zacznę od komentarza pana Artura Wieczorka. Napisał on krótko i ironicznie: „Hehehe, nie ma to jak postawić absurdalną tezę a potem się z nią elegancko rozprawić”. Wypowiedź pana Artura można by zaakceptować, gdyby nie fakt, że zawiera ona sugestię, że Pan się elegancko rozprawił z jakąś tezą. Tymczasem chyba się Pan nie rozprawił, a już na pewno nie elegancko.
    Odpowiedział Pan panu Arturowi: „Arturze, ale to nie ja postawiłem tę tezę, ja się z nią jedynie – w ramach odpowiedzi – rozprawiłem”. Z Pana odpowiedzią absolutnie nie można się zgodzić. Jeśli chodzi o tezę: „Białoruś jest niezależna gospodarczo od Rosji, co jest wynikiem skutecznej i dalekowzrocznej polityki gospodarczej światłego i genialnego prezydenta Aleksandra Łukaszenki”, to jest to teza Pana autorstwa, z którą na dodatek nie rozprawił się Pan. Ograniczył się Pan do jej postawienia i prób zakwestionowania. Jeśli uważa Pan, że ja postawiłem tę tezę, to proszę wskazać gdzie.
    Właściwie mógłbym w tym miejscu skończyć, bo skoro chce Pan dyskutować sam ze sobą, to ma Pan do tego pełne prawo. Ma Pan też pełne prawo do pewnej nieudolności w tej dyskusji. Z sympatii dla redakcji Polityki Globalnej nie skończę jednak w tym miejscu, ale spróbuję wskazać błędy, które popełnił Pan, próbując zakwestionować postawioną przez siebie samego tezę.
    Popełnione przez Pana błędy są dwóch rodzajów. Pierwszy to fałszywe entymematyczne przesłanki, a drugi to błędne oceny rzeczywistości. Zacznę od przesłanek. (Odwiedzającym PG wyjaśniam, że przesłanka entymematyczna to taka, na którą formalnie nie powołano się, ale domyślnie oparto się na niej w wywodzie, traktując ją jako oczywistość). Można wskazać co najmniej dwie takie fałszywe przesłanki Pana rozumowania:
    1) Pierwsza z nich brzmi: „Nikt nie zaangażuje się w konflikt między Rosją i Białorusią po żadnej ze stron”. Na stosowanie tej przesłanki wskazuje przywołanie i porównanie PKB Rosji i Białorusi, będące dla Pana podstawą do sugestii o „uzależnieniu” Białorusi od Rosji.
    W ubiegłym roku doszło do turkmeńsko-rosyjskiej „wojny” gazowej. Turkmenistan ma PKB jeszcze mniejszy niż Białoruś (niemal czterokrotnie). Mimo to „wojna” zakończyła się zwycięstwem jego, a nie Rosji. Rosja znalazła się „w stanie szoku”. Polecam Pana uwadze artykuł na ten temat, który jest dostępny pod adresem:
    http://www.mojeopinie.pl/rosyjskoturkmenska_wojna_gazowa_a_chiny_iran_i_nabucco,3,1247764042
    Białoruś funkcjonuje jako strategiczny partner Chin. Trudno sobie wyobrazić, by Chiny pozostały obojętne wobec prób zwasalizowania Białorusi przez Rosję. Jeśli Chiny wydają się dziś obojętne, to może dlatego, że wedle ich oceny Łukaszenka w sporze z Kremlem da sobie doskonale radę sam, bez wsparcia Chin. Ponadto nie tylko Chiny patrzą tu na swoje interesy.
    W artykule, do którego wyżej odesłałem, cytowana jest wypowiedź ministra spraw zagranicznych Turkmenistanu: „używanie dostaw energii jako środka do osiągania pewnych celów politycznych lub by zadowolić pewne grupy interesu jest anachronizmem”. Podobny pogląd reprezentują m.in. Łotwa, Estonia, Litwa, Ukraina a nawet Bruksela. Można czasem odnieść wrażenie, że ostatnim już rządem, przyzwalającym na energetyczny szantaż ze strony Kremla, jest rząd Tuska-Pawlaka, co powoduje jego krytykę nawet ze strony życzliwej Kremlowi Brukseli.
    2) Druga z fałszywych entymematycznych przesłanek Pana rozumowania to pogląd, że można mówić o jakiejś absolutnie jednolitej polityce Rosji względem Białorusi. Tak nie jest. Kreml robi swoje, a np. władze obwodów, krajów czy republik swoje. W samym tylko sierpniu przebywały w Mińsku delegacje: 12 sierpnia – Tatarstanu, 23 sierpnia – obwodu lipieckiego, a 26 sierpnia obwodów briańskiego i kurskiego. Wszystkie zabiegały o zwiększenie wymiany handlowej z Białorusią, a władze Tatarstanu prosiły ponadto białoruskich przyjaciół o sprzedaż pasz, gdyż Tatarstan, specjalizujący się w hodowli bydła, został dotknięty katastrofalną suszą. Kreml może się srożyć, ale gdy przekroczy miarę, to zacznie boleśnie tracić poparcie w obwodach, krajach i republikach, a na to nie może sobie pozwolić.
    Jako przykład błędnej oceny rzeczywistości w Pana rozumowaniu można podać np. przekonanie, że Polska kupuje od Rosji gaz po cenach rynkowych, a Białoruś po cenach preferencyjnych. Tak nie jest. Polska potężnie przepłaca za gaz, bo nie ma wyboru. Gdybyśmy np. mieli gazoport, to kupowalibyśmy tańszy gaz z innych kierunków. Nie mamy gazoportu, więc mamy dyktat Gazpromu. Państwa na zachód od Odry płacą za rosyjski gaz znacznie mniej niż my, pomimo że koszty jego dostarczenia tam są wyższe. Mimo to państwa te ograniczają zakupy gazu z Rosji, twierdząc, że jest on zbyt drogi. Wolą tańszy z Norwegii czy Kataru. Nie można mówić, że Polska kupuje gaz po cenach rynkowych, skoro dostawca jest monopolistą. Białoruś planuje wspólnie z Litwą złamanie monopolu Gazpromu, poprzez wspólną budowę gazoportu. Można zaryzykować przypuszczenie, że ten litewsko-białoruski gazoport powstanie wcześniej niż nasz. Wtedy Gazprom może nie sprzedać już Białorusi gazu, nawet po tej cenie, co dziś.
    Przykładem błędnej oceny rzeczywistości jest też Pana przekonanie, że „pojawiają się pierwsze kłopoty z portami, które mogłyby obsłużyć tankowce” z wenezuelską ropą. Nie ma takich kłopotów. Nie jest tajemnicą, że Rosjanie rozbudowują port w Ust-Łudze koło Sankt Petersburga. Zamierzają tam tłoczyć swą ropę, by ładować ją na tankowce we własnym porcie. Kontrakty na przeładunek wenezuelskiej ropy mogą się w tej sytuacji okazać ratunkiem dla portów Polski, Litwy, Łotwy i Estonii, pozbawionych rosyjskiej ropy, a mających przecież połączenie rurociągami z rafineriami Białorusi. Dla tych rurociągów wenezuelska ropa też będzie ratunkiem. Dlatego nie dziwi, że porty bałtyckie walczą dziś o kontrakty na przeładunki wenezuelskiej ropy dla Białorusi. Ostatnio nawet Ukraina rozważa włączenie się do tej rywalizacji, poprzez zaoferowanie możliwości tłoczenia wenezuelskiej ropy z Odessy do Białorusi rurociągiem.
    Na dziś tyle. Więcej w kolejnym komentarzu.
    Pozdrawiam

  4. Szanowny Panie Patryku
    Na początek dzisiejszego komentarza pięć faktów.
    1) W końcu stycznia „Rzeczpospolita” informowała o nagłym wzroście eksportu rosyjskiej ropy przez gdański Naftoport w związku z faktem, że ropy tej nie kupiła Białoruś. Dariusz Kobierecki, szef Naftoportu informował, że załadunki dodatkowej rosyjskiej ropy na tankowce nie były wcześniej awizowane (co wskazuje, że bieg wydarzeń zaskoczył Rosję). Poinformował też, że nie wiadomo, kto będzie odbiorcą tej ropy, ale dla portu jest to bez znaczenia. Zwrócił uwagę, że bywa tak, iż tankowiec zabiera ropę i wypływa z portu nie mając jej nabywcy, ale mając nadzieję, że uda się go znaleźć. Tekst ego artykułu dostępny jest pod adresem:
    http://www.rp.pl/artykul/5,422222.html
    2) Biuro premiera Litwy poinformowało, że 28 czerwca premier Litwy Andrius Kubilius i prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka zadeklarowali chęć zacieśnienia współpracy gospodarczej, energetycznej i handlowej. Rozmawiali m.in. o możliwości udziału Białorusi w projekcie budowy na Litwie terminalu gazu skroplonego. Miałby on powstać w Kłajpedzie do 2012 roku. Łukaszenka zaproponował też stronie litewskiej udział w pozyskiwaniu ropy z alternatywnego źródła, z Wenezueli. Białoruś już importuje ropę z tego państwa. Źródłowy materiał dostępny jest pod adresem:
    http://www.wilnoteka.lt/pl/artykul/litwa-i-bialorus-gotowe-do-wspolpracy
    3) 16 sierpnia opublikowano pod adresem:
    http://nafta.wnp.pl/rosyjski-ekspert-litwa-nie-poswieci-polskich-interesow-dla-bialorusi,117270_1_0_0.html
    wypowiedź Alexandra Paschenika, rosyjskiego eksperta od spraw energetycznych, który uspokajał Polskę, że nie powinna bać się o interesy PKN Orlen w Litwie (Możejki), bo Litwa nie poświęci realnych zysków z obsługi rafinerii w Możejkach przez terminal w Kłajpedzie dla ewentualnych zysków z dostaw wenezuelskiej ropy do Białorusi. Paschenik oskarżał Białoruś, że jej działania są „kampanią sabotażu skierowaną przeciwko Rosji”.
    4) 9 września toczyły się w Mińsku rozmowy białorusko-chińskie. Grupie białoruskiej przewodniczył premier Siergiej Sidorski a grupie chińskiej prezes korporacji Sinomach – Ren Hongbin. Rozmowy dotyczyły budowy w Białorusi fabryki przez chińską spółkę CAMC Engineering (jest to spółka zależna korporacji Sinomach). Dla naszego tematu istotne jest jednak głównie fragment zakończenia komunikatu, ogłoszonego po rozmowach. Napisano w nim:
    „Firma CAMCE wyraziła zainteresowanie wybudowaniem w Litwie białoruskiego portu i terminalu do regazyfikacji skroplonego gazu ziemnego”.
    Cały komunikat znajdzie Pan pod adresem:
    http://www.belaruschina.by/en/news/2010/September/09September-662.html
    5) Prezydent Bronisław Komorowski oświadczył, że „o przyszłości rafinerii Orlen Lietuva w Możejkach zdecyduje ocena jej rentowności”. Powiedział też, że „Możejki są przedsiębiorstwem działającym w realiach ekonomicznych, prawnych i politycznych Litwy i ma to znaczenie dla jego wyników”. Zaznaczył także, że „polski kapitał zainwestował wiele pieniędzy w rafinerię Możejkach i nie jest obojętne, czy mu się powiedzie”. Wyraził też żal, że „wszystkie kraje na ogół stwarzają jak najdogodniejsze warunki dla funkcjonowania inwestycji zewnętrznych. My liczymy w dalszym ciągu na to, że państwo litewskie również zadba o jak najkorzystniejsze warunki dla rozwoju biznesu czy kapitału polskiego na Litwie”.
    Materiał na ten temat znajdzie Pan pod adresem:
    https://www.prezydent.pl/aktualnosci/wizyty-zagraniczne/art,16,prezydent-o-przyszlosci-rafinerii-orlen-lietuva.html
    Te pięć faktów każe niestety brać pod uwagę ewentualność takiego biegu wydarzeń, że Białoruś i Litwa uniezależnią się od rosyjskiego dyktatu w sprawie ropy i gazu, zaś Rosja, magazynująca teraz ropę w tankowcach płynących donikąd i mająca pewne problemy ze sprzedażą gazu na zachód, zacznie zmierzać na pozycję jednego wielu z dostawców surowców energetycznych dla Chin.
    Obecne żale Rosji (tylko ktoś rozżalony oskarża przeciwnika o sabotaż) pokazują, kto jest przegrany. Także nasze żale o miliardy utopione (i prawdopodobnie stracone) w Możejkach, sugerują nasza przegraną w tej grze. W przyszłości, być może, będziemy jeszcze bardziej rozżaleni z powodu miliardów straconych z powodu zdychającego Naftoportu (jeśli dostawy rosyjskiej ropy wyschną a na wenezuelską dla Białorusi nie załapiemy się, bo ubiegną nas m.in. Kłajpeda i Odessa).
    Pozdrawiam serdecznie

Komentowanie wyłączone.