Nastąpił przełom w poszukiwaniach gazu ziemnego w Polsce. W ciągu ostatnich sześciu lat liczba wydawanych przez Ministerstwo Środowiska koncesji, wzrosła kilkukrotnie. Pomimo rozbuchanych nadziei na gaz łupkowy, największy nacisk w dalszym ciągu kładzie się na gaz konwencjonalny – jedynie 4 proc. wszystkich koncesji dotyczy złóż gazu niekonwencjonalnego. Polskim firmom brak wiedzy i odpowiedniego sprzętu do eksploatacji złóż „shale gas’u” (gaz łupkowy) i „tight gas’u” (gaz uwięziony w porach skalnych). Winna temu jest krótkowzroczna polityka rządu.

Polska polityka energetyczna jest sprzeczna z interesem narodowym i działa na jego niekorzyść – twierdzi ekspert rynku paliw Andrzej Szczęśniak. Decydenci znad Wisły blokują porozumienie z Rosją, patrząc z nadzieją na gazociąg Nabucco. Tyle, że gaz z Nabucco nie dotrze do Polski. Rząd liczy więc na surowiec którego mieć nie będzie, i z którego nie będzie czerpać profitów za tranzyt. Rosja jest – co zrozumiałe – skora do współpracy. W tym przypadku problemem zdaje się być jednak opinia publiczna, która na wieść o interesach z Moskwą podnosi jazgot i nawołuje do walki z wrogiem, który wyprzedaje Polskę „Ruskim”. W takiej atmosferze nie ma większych szans na porozumienie i rozwój polskiej infrastruktury energetycznej. Tym bardziej, że rodzime firmy mają często niewystarczającą wiedzę o wydobyciu i nie dysponują niezbędnym sprzętem, a firm zagranicznych nie dopuszcza się do polskich złóż gazu niekonwencjonalnego. Nie ma się więc od kogo uczyć.
Spośród 225 koncesji na wydobycie węglowodorów ze złóż w Polsce, aż 217 należy do PGNiG, a firmy zagraniczne można policzyć na palcach jednej ręki. Klasyczny monopol. Wynika on prawdopodobnie ze strachu przed „obcymi”, którzy mogliby „położyć łapy” na naszych surowcach. Tyle, że takie podejście, nawet jeśli Unia Europejska będzie je tolerować, sprzyja zacofaniu energetycznemu i infrastrukturalnemu Polski. Istnieje jednak sposób na uzdrowienie i usprawnienie sytuacji energetycznej Polski – polityka koncesyjna. Jej śladem poszły już m.in. Norwegia, Francja, Rosja, czy Chiny. Polityka koncesyjna polega na dopuszczeniu do krajowych złóż zagranicznych ekspertów, od których następnie uczą się rodzime firmy. Kiedy narodowy biznes gotowy jest do samodzielnego wydobycia, zewnętrznym przedsiębiorstwom uprzejmie dziękuje się za współpracę i korzystając z nabytej wiedzy, działa się na własną rękę. Przy obecnym nastawieniu Polaków do obcego kapitału oraz w obliczu zbliżających się wyborów do parlamentu, można taką wizję wsadzić między bajki.
Rząd Donalda Tuska nie podejmie żadnej niepopularnej decyzji przed kolejnymi wyborami. Szczególnie, że temat współpracy z Rosją i Gazpromem – pomimo chwilowego hurraoptymizmu po katastrofie smoleńskiej – zdaje się być osadzony w polskim narodzie zbyt głęboko, aby mógł przejść bez echa i głośnego sprzeciwu. Czeka nas więc impas energetyczny. Polska nie posiada bowiem niezbędnego „know-how” w zakresie wydobycia (szczególnie jeśli chodzi o gaz łupkowy) i bez zawiązania odpowiedniego joint venture nie ruszy z miejsca. Jeśli nie zmieni się mentalność Polaków, którzy wciąż chyba wierzą w autarkiczną samowystarczalność kraju nadwiślańskiego, nie zmieni się także kondycja polskiej energetyki. Unia Europejska, która mogłaby nam pomóc, narzucając pewne rozwiązania z góry, także nie jest w stanie wypracować spójnej polityki energetycznej.
Eldorado łupkowe pozostanie w sferze marzeń, a wszystko przez zamknięcie polskiego rynku energetycznego, jego monopolizację i upolitycznienie. Tak długo jak tracić będą na tym konsumenci, będzie to sprawa całego narodu, a nie tylko politycznego widzimisię decydentów. Polska skazana jest więc albo na obcy kapitał, albo na drogi gaz i brak postępów w dążeniu do energetycznej samodzielności. Narodowa fobia przed „obcymi” nie dopuszcza głosów rozsądku, wobec tego pozostaje nam to, co tak dobrze Polsce wychodzi – wielkie marzenia. A fakt, że rodzime złoża pokrywają zaledwie 30 proc. zapotrzebowania na gaz, rozbija się o ułańską fantazję polityków i marzenia „ściętej głowy”. Gaz łupkowy w Polsce jest na dzień dzisiejszy jedynie zasłoną dymną rządu, który najwyraźniej nie ma żadnej wizji polityki energetycznej i lawiruje wokół mitu o „shale gas”, którego obecność na terytorium Polski nie jest jeszcze nawet potwierdzona.
Michał Gąsior
Na początek uwaga natury ogólnej.
Ciągle nie mogę uwierzyć, że kraj będący w tak dużym stopniu uzależniony od zasobów Rosji przez ostatnie lata robił wiele, aby pogarszać relacje i wprowadzać w nie atmosferę nieufności.
Skoro nam tak bardzo nie smakuje rosyjski gaz i ropa czemu przez 20-ścia lat nie zdywersyfikowaliśmy naszych zasobów? Odpowiedź jest banalna – ze wschodu mamy sporo tańsze surowce dzięki czemu możemy być konkurencyjni, a nie zanosi się na wielką zmianę sytuacji w najbliższych latach.
Przechodząc do łupków.
Niestety ze sprawy bardzo niepewnej biznesowo (nie wiadomo czy polskie łupki będą opłacalne) zrobiła się szybko kwestia czysto polityczna. Danie małej ilości koncesji amerykanom spowodowało wielką burzę i zarzuty prawicowych mediów i polityków o wysprzedawaniu naszego dobra narodowego. W takich warunkach ciężko o racjonalne decyzje rządzących. Zresztą przytoczyłeś PGNiG. Czytałem wywiad z jej dyrektorami, którzy jasno mówili, że w tej chwili nie widzą sensu inwestować w odwierty, ponieważ nie przewidują opłacalności tej inwestycji. Ale być może coś powiercą, ponieważ czują presję polityczną i społeczną, więc dla świętego spokoju zajmą się łupkami.
Poza tym fakt, że „polski” gaz musi być tańszy od importowanego skutecznie zniechęca do ryzykownych inwestycji.
Hmm nie wiem skąd Autor brał dane do artykułu. W każdym razie http://www.pgi.gov.pl/images/stories/przeglad/2010rok/pg_2010_03_12.pdf – stan na 1 marca 2010 i tam PGNiG ma wyraźnie 89 koncesji z 210. Swoją drogą polecam lekturę przeglądu.
Pomylił Pan dwie rzeczy, poszukiwanie i wydobycie. Poza tym dysponuję nowszymi danymi: http://www.mos.gov.pl/g2/big/2010_06/e86182318220db5ab66932add2b29e92.pdf
Rzeczywiście, PGNiG dominuje w koncesjach o wydobycie. Przy poszukiwaniu (jeśli chodzi o przełamanie monopolu) sprawa wygląda, przynajmniej moim zdaniem, lepiej. Czy przy kolejnych artykułach można prosić o dodanie źródła? Z góry dziękuję. Pozdrawiam
Generalnie przyjęło się, że źródło podaje się przy dłuższych tekstach. Proszę zwrócić uwagę, że prasa też nie podaje swoich źródeł. Mimo to, nie widzę przeszkód w podawaniu źródła na prośbę użytkowników 😉
Pozdrawiam
po przeczytaniu paru tekstow autora mam dla mniego rade, ze by moze „wypisal sie” z Narodu ktory ma te rozmaite fobie, paranoidalne spoleczenstwo itd., ktore to jest nieufne wobez Gazpromu. szkoda tylko ze autor nie zawarl tezy o tym ze Gazprom to przeciez firma jak kazda inna, a „kapital nie ma narodowosci”.
mlody adept michnikowszczyzny chce dolaczyc do tej niby-elity, ktora ma w pogardzie ludzi i kraj. i wlasciwie tylko to ich odroznie od „mniej wartosciowych” wpolrodakow. czuc ze najchetniej rozplynalby sie w „europejskosci”, pouczalby mnie wartosciowych czlonkow polskiego spoleczenstwa tak jak to probuje od 20 lat gazeta w ktorej odbywal praktyki. jak widac byly skuteczne. to typowe zachowanie dla niby-elit w krajach postkolonialnych. niektorzy zlosliwcy nazywaja ich przedstawicieli lemingami.