
Esej Charlesa Kupchana, profesora stosunków międzynarodowych na Georgetown University oraz eksperta think-tanku Council on Foreign Relations, zatytułowany „Ostateczna granica NATO. Dlaczego Rosja powinna dołączyć do Sojuszu Atlantyckiego„, ożywił debatę dotyczącą przyszłości najpotężniejszego sojuszu militarnego w historii. Kupchan twierdzi, że akcesja Rosji do NATO nie tylko wzmocni Sojusz, ale pomoże dokonać w nim istotnych (i jednocześnie niezbędnych) zmian, a także pozwoli Ameryce na skuteczniejsze działanie w wymiarze globalnym.
Członkostwo Rosji w NATO wydaje się dziś czystą abstrakcją. Moskwa widzi w Sojuszu swego głównego przeciwnika, alergicznie reagując na poszerzanie paktu o nowe kraje oraz na rozmieszczanie infrastruktury wojskowej NATO na terytorium „nowych” członków organizacji. Nawet jedna, zupełnie niegroźna i bezużyteczna bateria rakiet Patriot, która po raz pierwszy stacjonuje w Polsce, wywołała niezadowolenie w Rosji. Może to być bardziej teatr, niż realne obawy, jednak potwierdza dominujący w Moskwie paradygmat: NATO – nasz wróg. Jak zatem Kupchan argumentuje za członkostwem Rosji w NATO? Przytacza pięć powodów, które poniżej opiszę i skomentuję.
Argument pierwszy: Otworzenie NATO na Rosję pozwoli zadziałać głównym siłom transformującym Europę po zakończeniu II wojny światowej – integracji. Rosja znajduje się obecnie na strategicznej ziemi niczyjej, dystansując się od Zachodu i jednocześnie unikając zbliżenia z Dalekim Wschodem. Otwarcie na Rosję pozwoli zmienić ten stan rzeczy, przy okazji uruchamiając siły demokratyzacyjne w Federacji Rosyjskiej, tak samo, jak w przypadku Niemiec w latach 50. czy państw Europy Środkowo-Wschodniej dekadę-dwie temu. NATO ponownie będzie głównym gwarantem bezpieczeństwa na kontynencie.
Komentarz: Rosja znajduje się na strategicznej ziemi niczyjej z własnego wyboru. Choć realizm nakazywałby szukanie zbliżenia z Europą i Stanami Zjednoczonymi, Rosjanie próbowali grać w totalnej opozycji do Zachodu. Gdy Moskwa nie czuła się na siłach, aby grać solo, szukała zbliżenia z Chinami, które mogą stanowić dla Rosji – w perspektywie kilku dekad – poważne zagrożenie, chociażby w kwestii integralności terytorialnej. Dopiero kryzys finansowy obnażył słabość polityki mocarstwa energetycznego i otworzył Kremlowi oczy. Stąd szukanie zbliżenia z Europą i chęć pozyskania europejskich pieniędzy oraz technologii.
Wizja transformacji demokratycznej w Rosji i jej głębszej integracji z Zachodem jest miła dla oka czytelnika, jednak wydaje się bardzo optymistyczna, jeśli nie naiwna. Jeszcze niedawno Rosjanie chełpili się własną odmianą demokracji, zwaną suwerenną, ograniczając przy okazji podstawowe prawa i wolności polityczne swoich obywateli. Przykład Niemiec trudno zaakceptować, gdyż znajdowały się one w szczególnej sytuacji i de facto nie były suwerenne. Kraje Europy Środkowo-Wschodniej robiły natomiast co mogły, by wyrwać się z przestrzeni postsowieckiej i ostatecznie uciec spod buta Moskwy, która nie porzuciła swoich pretensji imperialnych. Aby Rosja mogła wejść do NATO takiego, jakie dziś znamy, musiałaby uznać swoją ostateczną porażkę w rywalizacji z Zachodem (głównie Ameryką) i przyznać, że jej model polityczny poniósł klęskę. Obecna Rosja, choć podlega nieustannym zmianom, jest bardzo odległa od tego typu wyznań.
Argument drugi: Wejście Rosji do NATO przekształci Europę w globalnego gracza, co jest bardzo na rękę Stanom Zjednoczonym. W Waszyngtonie panuje dzisiaj konsensus, zgodnie z którym silniejsza i aktywniejsza Europa jest potrzebna Ameryce w załatwianiu spraw o charakterze globalnym. Rosja, ze swoją potężną armią, zaangażowaniem w wiele istotnych problemów (Iran, Korea Północna) oraz wielkimi ambicjami stanowiłaby przeciwwagę dla bardziej pasywnej i powściągliwej Unii Europejskiej. UE, USA i Rosja, działając wspólnie pod sztandarem NATO, miałyby ogromną siłę przebicia. A jest to niezmiernie istotne w obliczu wzrostu nowych potęg, takich jak Chiny czy Indie.
Komentarz: Strategiczne gdybanie i rozstawianie pionków na planszy wygląda w wyżej przedstawionym przypadku całkiem dobrze. Potencjał Zachodu oraz Rosji jest ogromny: obejmowałby około miliarda osób, dwie największe gospodarki świata wraz z zapleczem surowcowym, a także największe siły zbrojne świata (połączone). Najpierw jednak Rosja i Zachód muszą wyjaśnić między sobą sprzeczne interesy, a także w sposób znaczący zwiększyć wzajemne zaufanie. Ciekawe, jaka byłaby gotowość do ustępstw zainteresowanych stron?
Argument trzeci: Gdyby Rosja weszła do NATO, nie byłoby przeszkód dla członkostwa Ukrainy, Gruzji, a docelowo także innych państw z obszaru postsowieckiego. Ich członkostwo byłoby nawet wskazane, raz na zawsze eliminując rywalizację o strefy wpływów pomiędzy Rosją a NATO.
Komentarz: Koniec stref wpływów? To oznaczałoby dla Rosji prawdziwą rewolucję. Jej polityka zagraniczna jest od wieków oparta o strefy wpływów oraz poszerzanie własnych granic, a wszystko w celu zapewnienia bezpieczeństwa położonym na równinach rosyjskim ziemiom. Integracja Rosji z NATO, bez jednoczesnej integracji państw WNP z Sojuszem, byłaby dla Moskwy potencjalnie niebezpieczna. Weźmy choćby Kaukaz, który – znajdując się w sporej części w granicach rosyjskich – jest uznawany za miękkie podbrzusze i obszar ewentualnych problemów.
Argument czwarty: Stworzenie europejskiej wspólnoty bezpieczeństwa opartej o NATO sprawia, że to właśnie ta organizacja pełni główną rolę w tej dziedzinie. Nie ma już mowy o proponowanym obecnie przez Rosjan nowym traktacie o pan-europejskim bezpieczeństwie, czy o zwiększeniu roli OBWE.
Komentarz: Nawet bez członkostwa Rosji w Sojuszu, pełni on główną rolę w dziedzinie bezpieczeństwa na kontynencie. Propozycja traktatu została przedstawiona przez prezydenta Miedwiediewa wiele miesięcy temu, nie spotykając się z żadnym istotnym odzewem. Natomiast OBWE nie jest w stanie przejąć roli NATO, gdyż jest to organizacja zupełnie innego typu i o innych celach działania. Podczas gdy NATO jest typowym sojuszem militarnym, w którym wszyscy członkowie zobowiązują się bronić zaatakowanego państwa członkowskiego, OBWE to forum pan-europejskiego dialogu.
Argument piąty: Członkostwo Rosji w NATO pozwoli skupić uwagę na rozwiązaniu problemów bezpieczeństwa w Europie (Bałkany, Kaukaz), ale także skuteczniej realizować interesy na arenie globalnej. Była o tym mowa przy przedstawianiu argumentu drugiego.
Komentarz: Bez wątpienia, gdyby Rosja stała po tej samej stronie co Zachód, wiele problemów w Europie udałoby się rozwiązać łatwiej i szybciej. Do tej pory rywalizacja utrudniała współpracę. Mimo to, nie wszędzie konsensus jest możliwy. Nawet wśród państw Zachodu nie uzgodniono wspólnego stanowiska wobec Kosowa. Wątpliwe, by nawet z Rosją jako członkiem NATO, udało się wypracować jednolite stanowisko w kwestii niepodległości Kosowa. Decydujące okazały się w tej kwestii problemy wewnętrzne poszczególnych państw.
Podsumowanie: Kupchan nie jest naiwny i zdaje sobie sprawę, że ewentualne członkostwo Rosji w NATO to nie kwestia dnia dzisiejszego lub jutrzejszego, a najbliższych dekad. Niezbędne są bowiem istotne zmiany w nastawieniu rosyjskich władz, a także zmiany wewnętrzne w Rosji. Jednak NATO powinno pozostać otwarte na Rosję, kładąc na stół ofertę do niej skierowaną. Wspomniane członkostwo wymusiłoby również reformę systemu podejmowania decyzji w Sojuszu, powodując odejście od jednomyślności. Kupchan dostrzega także możliwość odejścia od zbiorowej (przy udziale wszystkich członków) akcji militarnej, na rzecz koalicji chętnych (coalition of the willing).
Możliwość realizacji wizji Kupchana, na dziś, jest niewielka. Zgodnie z początkowym stwierdzeniem o trudnościach z określeniem własnej strategicznej tożsamości, Rosjanie muszą podjąć decyzję, dokąd chcą zmierzać i z kim jest im po drodze. Racjonalną odpowiedzią byłoby wskazanie na Zachód, ale to tylko nasza, zachodnia percepcja. Rosjanie natomiast postrzegają siebie jako punkt odniesienia dla innych (Trzeci Rzym). Czy mogliby zaakceptować rolę młodszego partnera przy krajach Zachodu? Bo chyba nikt nie ma złudzeń, że o żadnym równouprawnieniu (z racji różnic w potencjale) mowy być nie może?
Piotr Wołejko
Rosja w Nato?? A może jeszcze w Unii Europejskiej. Goście z komisji trójstronnej wyraźnie myślą o powstaniu rządu światowego i globalnego państwa policyjnego. Z drugiej strony na co komu państwa skoro są już nowe organizmy które zaczynają wieść prym na świecie mianowicie korporacje. Dzisiejsi CEO wielkich korporacji dyktują politykom zasady, rady nadzorcze są silniejsze niż parlamenty. Kapitał rządzi światem a przepływa on w tej chwili z rąk posiadaczy tradycyjnych aktywów w ręce firm które nie posiadają żadnych nieruchomości, surowców czy maszyn. W erze w której produkcja, nieruchomość, surowiec jest mniej ważny niż informacja, państwa w tradycyjnym rozumieniu są nieefektywne. Patriotyzm był zawsze narzędziem wielkich posiadaczy do zabezpieczenia swoich interesów, dzisiaj wytwarza się nowy patriotyzm, nowa lojalność- lojalność korporacyjna, lojalność wobec akcjonariuszy a nie flagi i hymnu.
Do UE Rosja też mocno ciąży. Nie przekreślałbym mimo wszystko nacjonalistycznych sił, które drzemią w państwach.
No cóż, kolorowe flagi, wybory i mecze reprezentacji, pozostaną jeszcze długo, przecież „prole” muszą mieć jakieś złudzenia.
Profesor Andrew Bacevich z uniwersytetu w Bostonie zaproponował na łamach amerykańskiej prasy inną teorię, która w skrócie zawiera się w zdaniu „USA powinna opuścić NATO”. Inspiracja Kaganem, który zanegował istnienie Zachodu jako wspólnoty politycznej?
Kiedyś czytałem artykuł (to był początek lat 90tych ub. wieku), że w 1949 na wieść o tym, że powstało NATO, Stalin osobiście zgłosił akces ZSRR do tej organizacji, wprawiając w osłupienie założycieli Paktu… Nie jestem wstanie przytoczyć, gdzie to czytałem, ale jeśli to prawda, to dlaczego Rosja teraz nie miałaby skłaniać się ku NATO? Bo NATO jest głównym rywalem Rosji w jej doktrynie wojennej? Jakoś mi się nie wydaje. Gdyby faktycznie Rosja była rywalem NATO, nie kupowałaby okrętów wojennych od Francji wraz z technologią, przy jednoczenym milczeniu USA, UK i reszty spółki, jedynie przy popiskiwaniach niezadowolenia Litwy, Łotwy i Estonii.
Ciekawe Tomku, nie spotkałem się wcześniej z takimi informacjami. Rosja jest niechętna NATO i to widać, słychać i czuć, jak się drzewiej mawiało. I nie chodzi nawet o doktrynę wojenną, ale o słowa, gesty i działania. Kupno okrętu od Francji wcale nie przebiegała tak gładko, ale można się było spodziewać głośniejszych protestów. Dla Rosji Zachód stanowi jednocześnie punkt odniesienia oraz rywala, który sprzeciwia się rosyjskiemu imperializmowi. NATO jest symbolem Zachodu w tym właśnie elemencie rzeczywistości geopolitycznej. Jednak wszyscy dobrze wiemy, że z Zachodu Rosji nic nie grozi. W przeciwieństwie do Wschodu, gdzie czają się poważne zagrożenia. Jeśli Rosja będzie umiała pogodzić się z Zachodem (w tym z NATO), tylko na tym zyska.
Bo ja wiem, czy te publiczne utyskiwania Moskwy na NATO to przejaw niechęci czy zgoła wrogości? Kiedy niedawno publikowano nową doktrynę oronną FR nie spodziewałem się jakiś rewelacji – wręcz ziewałem znudzony czytając pierwsze akapity doniesień agencyjnych. Podejrzewam nawet, że w częsci kręgów tak wojskowych jak i najwyższych władz, nie ma ona najmniejszego znaczenia i jest warta tyle ile wart jest papier na którym zostala wydrukowana. Widzę ogromne przeorientowanie w samej armii rosyjskiej – odchodzenie od systemu armijno-dywizyjno-pułkowego do teatru działań-brygady – średnio przydatnego do działań na rozległych terenach od Morza Bałtyckiego po Śródźemne, przekroczenie pewnego punktu w budowie nowych systemów uzbrojenia, a mianowicie dopuszczenie innego państwa w budowie i produkcji supernowoczesnego samolotu jakim będzie Suchoj T-50 – kiedyś to było nie do pomyślenia, wręcz nawet nie dopuszczalnym było, by zwykłe ciągniki wojskowe, czy cieżarówki były produkowane poza granicami FR i nie chodzi tu o eksport sprzętu z Niemiec, Francji czy UK, a o Białoruś, Uzbekistan czy Ukrainę jeszcze pod rządami Kuczmy… Wszystko MUSIAŁO być konstrukcji i produkcji by FR… A teraz? Wspólny projekt PAK FA z Indiami, podbnie z okrętami nawodnymi dla tego kraju, systemami uzbrojenia jak rakiety Jachont -> BrahMos nie mającymi odpowiednika w arsenałach natowskich. Owszem, jesteśmy bardzo daleko od NATO – ale zwracam uwagę na zmianę mentalności Moskwy i chodzi tu raptem o ostatnie 10 lat. Ten proces będzie postępować. I nie zmieni go kolejna „nowa” doktryna obronna Rosji, która za 10 lat znowu za głównego rywala Rosji uzna NATO. Problemem Rosji jest mentalność jej starszych dowódców wojskowych, którzy traktują swoje odcinki armii jak prywatne folwarki – tu jest największy opór przed uzawodowianiem, reformami strukturalnymi i… doktrynalnymi. Oni po prostu muszą odejść z wojska, a na to potrzeba czasu. Chciałbym też zwrócić uwagę z kim Rosja nie chce współpracować i gdzie bardzo zazdrośnie strzeże swoich tajemnic wojskowo-technicznych. A mianowicie przed ChRL – tu momentami stawia sprawy na ostrzu noża i mówi stanowcze nie. I niech nikogo nie mylą oddane Pekinowi sporne wysepki na Amurze – to przemyślana gra Moskwy. Rosja chcąc się liczyć i stanowić przeciwwagę dla Chin oraz chcąc być poważnym partnerem dla Indii, Brazylii, Iranu, Bliskiego Wschodu (KAS, ZEA, Katar, Oman, Kuwejt) oraz dla… NATO musi, po prostu musi współpracować z Waszyngtonem, Londynem, Paryżem etc… A małe sprzeczki typu awantura w Gruzji, tarcza antyrakietowa, szykujące się rozwiązania z Górskim Karabachem, czy wpływy o Arktykę i Ukrainę niczego tu nie zmienią. Każdy próbuje wydrzeć jak najwiecej dla siebie (ach ten imperializm!), ale i tak NATO i Rosja moim zdaniem idą w tym samym kierunku, choć po zupełnie różnych torach. I wydawać się może, że to zupełnie rozbieżne kierunki – jak z superdługimi zestawami kolejowymi jakie jeżdżą po Ameryce Północnej, gdzie na zakrętach wydaje się, że lokomotywa jedzie w przeciwnym kierunku do końca zestawu… Tak wg mnie jest z Rosją i NATO.
Wybaczcie, ale dla mnie podpity Kwaśniewski mówiący na Ukrainie „prijdziot takij dzien, kagda Rassija, da, Rassija budziet w NATO” był równie przekonujący. Mówiąc poważniej, widzę tutaj kontynuację mrzonek o rządzie globalnym, albo przynajmniej ponadregionalnym. Powtarza się też niezrozumiała dla mnie obawa przed Chinami i próba szukania jakiejś nieistniejącej wspólnoty starych mocarstw przeciw nowym.
Ja myślę, że Zachód powinien raczej szukać współpracy z Chinami, bo to ten podmiot będzie kluczowy w rozwiązywaniu globalnych problemów, takich jak Iran czy Korea. Współpraca taka raczej nie powinna być rozwijana w ramach bloku militarnego.
Powinniśmy pamiętać jak efektywna jest Rada Bezpieczeństwa, zanim zaczniemy się zastanawiać jak Rosja i USA wspólnie rozwiązują globalne problemy.
Pozdrowienia
Problem w tym, że nikt z Chinami wspólpracować nie bedzie dopóki te ostanie nie zaczną stosować przynajmniej powierzchownie praw człowieka w stosunku do swoich obywateli – przypominam, że to masakra dokonana na własnych obywatelach powoduje izolację (bardzo skuteczną o dziwo) Pekinu od zachodniej techniki wojskowej. ChRL pomimo swojej niewątpliwej potęgi gospodarczej jeszcze bardzo długo będą pariasem globalnej polityki, no moze poza Czarną Afryką, ale nie czarujmy się – to są peryferia, nawet jeśli weźmiemy tamtejsze zasoby surowców naturalnych. Rosja obawia się Chin i nie dopuszcza do nadmiernego jej zbrojenia, sprzedając uzbrojenie pozostające daleko w tyle za tym oferowanym Indiom, Algieri, Malezji czy Wenezueli. Chiny wiele by zyskały rozwiązując problem Korei Płn. ale tego na razie nie robią – może nie mogą, może nie chcą, czekając na lepszy czas – „spacyfikowanie” Kim Dzong Ila podniosło by ogromnie prestiż Państwa Środka i wysforowało na pozycję lidera w całej Azji i bardzo ważnego gracza na świecie. A tak? Pozostaje pariasem – konsumentem nośników energii i techniki, producentem tanich towarów, inwestorem w niepewnych krajach afrykańskich. To nadal Rosja bedzie poważniejszym graczem dla NATO oraz wschodzące Indie czy Brazylia niż otoczone własną niemocą polityczną ChRL.
No i proszę, podaję za OSW: „Moskwa poparła sankcje wobec Iranu.
Rosja głosowała 9 czerwca w Radzie Bezpieczeństwa ONZ za przyjęciem rezolucji, która wprowadza nowe ograniczenia wobec Iranu.”
2010.06.09, PAP, http://www.mid.ru, http://www.gazeta.ru Teraz Waszyngton i ktokolwiek inny przestaną kręcić nosem na sprzedaż francuskich Mistrali dla Rosji i wszyscy zadowoleni. Rosja i NATO prawie pod rękę… Prawda, że „prawie” czyni różnicę i juz niedługo się o tym przekonamy, jednak koniec końców wszystko zmierza w jednym kierunku.
Tyle, że rezolucja została przez Rosjan okrojona, stępiono główne ostrze – zamrożenie irańskich aktywów w zagranicznych bankach…
Zgadza się, ale systemów przeciwlotniczych S-300 już Iran nie dostanie – te zostały zamrożone. A jeśli Israel Air Force do spółki z US Navy coś kombinują, to w zupełności wystarcza… i może właśnie o to chodzi?