Misje UE, OBWE, Rady Europy i NATO uznały, iż wybory na Ukrainie były demokratyczne, a kandydaci powinni uznać wyniki. Ukrainę „za postęp” w tej kwestii pochwalił również przewodniczący Parlamentu Europejskiego, Jerzy Buzek.
Jeżeli Julia Tymoszenko chciała podważyć wyniki wyborów, to będzie musiała to czynić bez poparcia zachodnich organizacji. Wątpliwe, by dysponując tak tępym nożem, przeprowadziła taką operację. Wyniki podane przez Centralną Komisję Wyborczą są jednoznaczne. Prezydentem Ukrainy zostanie Wiktor Janukowycz. Potwierdzają się przewidywania wszystkich sondaży przeprowadzonych w dniu wyborów (tzw. exit polls). Zaobserwowane nieprawidłowości będą badane, ale nie miały one wpływu na ostateczny wynik wyborów. Przyznać jednak muszę, iż urocze było, jak rano w telewizji posłuchałem redaktora jednej ze stacji informacyjnej, który twierdził, że zmiana ordynacji wyborczej jest „potężnym orężem”, którym będzie dysponować premier Tymoszenko, jeśli zaskarży wybory.
Zewsząd wzmogła się presja na Julię Tymoszenko, aby uznała swoją porażkę w wyborach. Za ciosem idzie też Janukowycz – domaga się dymisji pani premier. „Piękna Julia” takiego obowiązku nie ma, ale trudno oprzeć się wrażeniu, iż wniosek o jej odwołanie nie zostałby poparty przez „koalicyjną” Naszą Ukrainę prezydenta Juszczenki, który robił wszystko, żeby Tymoszenko przegrała wybory. Dużo wskazuje na to, iż między Janukowyczem, a Juszczenką, istnieje ciche porozumienie. Zastosowanie ma tutaj myśl Antoniego Czechowa, którego notabene Janukowycz nazwał ukraińskim poetą. „Żadna miłość, przyjaźń, szacunek nie jednoczy tak, jak wspólna nienawiść do czegoś.”
Julia Tymoszenko przegrała, ale aktualne nadal jest premierem i nawet jeśli zostanie odwołana, czeka ją rola przywódcy opozycji. Ukraina, jak w czasie „pomarańczowej rewolucji”, jest przedzielona na pół. Janukowyczowi łatwiej było punktować „pomarańczowych” za brak reform, kryzys gospodarczy i wszystko, co złe. Teraz jako prezydent sam zmierzy się z prozą życia i ośmielę się stwierdzić, że będzie dość wdzięcznym celem ataku. Julia Tymoszenko nie wypadła z tej łódki – ona doskonale radzi sobie w opozycji. To mistrzyni słowa i perswazji. Nawet swojego byłego męża skłoniła do publicznego, pozytywnego wypowiadania się na jej temat.
Można oczywiście gdybać, co by było, jakby obóz pomarańczowy pozostał jednolity. Procentowo – różnica jest doprawdy niewielka, ale uwagę zwraca wysoka frekwencja – około 70%. W czasie kampanii okazało się, iż nie istnieje coś takiego jak obóz pomarańczowych, a postawa Wiktora Juszczenki była ostatecznym ciosem w plecy dla tego projektu. Bilans ostatnich lat jest żenujący i dlatego Juszczenko poniósł klęskę, Tymoszenko nieznacznie przegrała, a Janukowycz zaliczył efektowny powrót.
Z punktu widzenia Polski lepiej byłoby, gdyby prezydentem została Tymoszenko, zwłaszcza w obliczu idiotycznych wypowiedzi na temat polskich bojowników, czy krytyki postawy polskich władz (co zabawniejsze – postkomunistycznych)) w czasie poprzednich wyborów prezydenckich, kiedy dowiedziono, iż obóz Janukowycza sfałszował wybory. Nie można jednak lekceważyć zapowiedzi prawdopodobnego, przyszłego prezydenta, iż oprócz strategicznego partnerstwa z Rosją, liczy na integrację z Unią Europejską. W tym drugim aspekcie – naciska na to ukraiński biznes. Do NATO Wiktor Janukowycz odnosi się z niechęcią, ale podobnie robią sami Ukraińcy. Pytanie brzmi, jaka rolę odegrają Polacy? Czy Ukraina nie będzie starała się rozmawiać z Brukselą, bez naszego pośrednictwa? Niezależnie od wszystkiego – aż do EURO 2012 Polska i Ukraina są skazane na współpracę i jeśli deklarację Janukowycza na temat współpracy z UE są prawdziwe, to Polacy mogą mu w tym bardzo pomóc.
Pajacem dnia zostaje jednak Władimir Żyrinowski, lider Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji, który w zwycięstwie Janukowycza widzi szanse na „powolną reintegrację” ZSRR. Wiktor Janukowycz wygrał w – jak wszystko na to wskazuje – demokratycznych wyborach. Jest kandydatem prorosyjskim, ale nie może ignorować istnienia zachodniej Ukrainy, bo będzie miał przeciwko sobie silną opozycję, a wyborcy za 5 lat wystawią mu rachunek. Tymczasem Janukowycz prawdopodobnie przechytrzył swoich przeciwników, nie fałszując wyborów.
Patryk Gorgol
Trudno ale trzeba się z tym pogodzić – Janukowycz wygrał wybory. Można tylko mieć nadzieję, że będzie się dogadywał z Unią Europejską, polskim rządem i nowym polskim prezydentem 🙂
Ciekaw jestem tylko, czy rzeczywiście istnieje jakieś ciche porozumienie między Janukowyczem, a Juszczenką ?
A jednak waleczna Julia zdecydowała się podważyć wyniki wyborów. Tym razem w oficjalnym telewizyjnym wystąpieniu oświadczyła, że „Janukowycz nie jest naszym prezydentem”. Rownocześnie zapowiedziała, że nie wyprowadzi ludzi na ulice jak miało to miejsce podczas pomarańczowej rewolucji. (http://www.euronews.net/2010/02/14/ukraine-s-tymoshenko-to-fight-poll-defeat-in-court). Polityczna destabilizacja i walka o władzę to ostatnie rzeczy jakich Ukraina wraz ze swoimi spustoszonymi kryzysem finansami i gospodarką potrzebuje w 2010 roku. Choć nowy prezydent może okazać się trudniejszym partnerem dla Polski, warto by uważniej przyjrzeć się jego pragmatycznemu podejściu do polityki.
Jak narazie, sa to szumne zapowiedzi i puste obietnice PRowców ze sztaqbu Janukowycza. Pożyjemy – zobaczymy. A tymjczasem warto uwaznie obserwować co się dzieje na Ukrainie, szcególnie w temacie surowców i sieci przesyłowych. Niemozna wychwalać Janukowycza za jego „pragmatyzm” bo na to jest jeszcze za wcześnie.
Pochwalimy Janukowycza tylko, jesli zacznie prowadzic normalna polityke. Na razie jeszcze nawet nie zostal zaprzysiezony 😉
Pozdrawiam.