Stany umysłu Ameryki

Każda epoka charakteryzuje się własnym kontekstem myślenia o problemach świata. Ba, kto wie, być może właśnie ów kontekst jest głównym czynnikiem odróżniającym jedną epokę od drugiej. Dawniej kwintesencją brutalnej polityki międzynarodowej były starcia państw europejskich. Nieufność, agresja, niepewność lub nadmiar wiary we własne siły – utrzymywały stan niekończącej się wojny. Dziś komentując politykę europejską rozmawiamy o brutalnej walce o pieniądze mając na myśli długie i trudne rozmowy w gabinetach wspólnych instytucji w Brukseli.

Co się zmieniło? Czym jest w tych rozważaniach „kontekst myślenia”? Jest zbiorem idei, które zderzają się, ścierają, by ostatecznie wytworzyć klimat, w jakim rodzą się, dorastają i kształtują poglądy ludzi danej epoki. Proces jest dwukierunkowy: „Idee są narzędziami – jak widelce, noże i mikrochipy – które ludzie wymyślają do radzenia sobie ze światem, w jakim przyszło im żyć”, napisał kilka lat temu amerykański historyk idei Louis Menand. „Idee nie rozwijają się same w sobie, na zasadzie jakiejś wewnętrznej logiki, lecz są całkowicie zależne, jak bakterie, od ich ludzkich nosicieli i otaczającego środowiska.”

Dzisiejszą sytuację polityczną na świecie najczęściej wyjaśnia się patrząc z dwóch perspektyw: 1) poprzez analizę decyzji i retoryki polityków, decydentów, przywódców państw; 2) przez badanie opinii publicznej całych narodów i szukanie nici zależności między nią a wydarzeniami na świecie, nowymi trendami zmieniającymi rzeczywistość.

Nie ulega wątpliwości, że oba podejścia są ważne, sprawdzone i niezbędne. Do całościowego obrazu brakuje jednak jeszcze jednego elementu, fundamentalnego, bez którego dwa wymienione pozostają dziwnie zawieszone w przestrzeni, pozbawione korzeni wyjaśniających ich źródła. W jakim klimacie intelektualnym, nastroju umysłowym decydenci dochodzą do swoich wniosków i co to będzie oznaczać dla świata? Z jakiej puli czerpią swoje pomysły? Skąd pochodzą dominujące nastroje w społeczeństwie? Trzecia perspektywa – zastanawiająca się nad kontekstem myślenia o problemach – odpowiada na powyższe pytania. W ramach ciekawej zabawy, po pierwszym roku panowania Obamy, w końcu pierwszej dekady XXI wieku, warto zastosować ją do dzisiejszych Stanów Zjednoczonych: jakie idee dominują na amerykańskim rynku myśli politycznej w stosunkach międzynarodowych?

Kryteria są jasne, a wnioski w żadnym razie nie mają podstaw, ani ambicji regularnych badań naukowych – są obserwacją, indywidualnym wrażeniem autora z wszystkimi jego słabościami (nosi okulary, a i tak czasem niedowidzi; bywa, że popada w tumiwisizm w marnej, dawno przegranej trosce o zdrowie mentalne): pod uwagę zostały wzięte wydane w ostatnich latach w Stanach Zjednoczonych książki z zakresu polityki światowej, oraz publikacje w prasie ogólnodostępnej (choć tej bardziej ambitnej) i specjalistycznej. Wyróżnione zostały trzy sfery:

Inny świat – jeszcze w styczniowym numerze specjalistycznego pisma World Politics z 2009 roku najpoważniejsi amerykańscy politolodzy (m.in. Ikenberry, Walt, Finnemore, Snyder) zastanawiali się nad światem zdominowanym przez jedno mocarstwo. Nakładało się to już wówczas na wartki prąd myśli zapowiadający koniec tej sytuacji, którego głównym prekursorem w szerokiej opinii społecznej stał się Fareed Zakaria i jego książka Post-American World (kto nie wie – wydana już w Polsce). W trakcie prezydenckiej kampanii wyborczej z tą właśnie publikacją przyłapano Obamę. Od tego czasu obserwatorzy wewnętrznej debaty politologicznej w Stanach byli już tylko bombardowani analizami o przyczynach upadku Ameryki (np. Mahbubani – czytaj esej), od czasu do czasu przeplatanymi nadziejami na potknięcie się Chin (np. Minxin Pei i Jonathan Anderson – czytaj wymianę opinii). Dziś – w styczniu 2010 roku – mało osób w zmaltretowanej całym rokiem kryzysu finansowego Ameryce ma jeszcze wątpliwości. Od początku nowego roku zdążyło już się ukazać kilka książek wieszczących inny świat, w tym The End of Influence (czytaj fragment).

Islam i Europa – Amerykanie z wielką uwagą patrzą na rozwój sytuacji w Europie w kontekście zmagań ze światem muzułmańskim. Wołanie brzmi dramatycznie: czy dzisiejsza Europa przetrwa spotkanie z islamem? Co ciekawe, wysyp publikacji zdominowali autorzy zdecydowanie krytyczni wobec możliwości współistnienia islamu wewnątrz cywilizacji Zachodu. Cały ambaras w myśli politycznej Ameryki został dobrze opisany niedawno na stronach pisma Foreign Policy (czytaj esej). Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać – Bruce Bawer, jeden z głównych aktorów tego „przedstawienia” stwierdził jasno: eksperci z FP nie wiedzą co piszą, gdy Europa śpi inni kradną jej wolność i zabijają wartości (czytaj odpowiedź). Zawierucha w debacie na temat islamu w Europie może jeszcze potrwać – do recenzji książek w podobnym do FP stylu zabrały się inne poważne amerykańskie magazyny i pisma. Ich oceny nie są pochlebne.

Atom – ludzką wyobraźnię opanował już dawno, ale po latach uśpienia widmo anihilacji powróciło do Ameryki z wielką siłą. Sprawdziłem – przez ostatni rok specjalne sekcje o problemie wojny nuklearnej (Korea, Iran, Indie i Pakistan) przygotowały najbardziej prestiżowe pisma na specjalistycznym rynku stosunków międzynarodowych (chyba tylko International Organization uniknęło tematu, ale to raczej z lekko innej – bardziej ekonomicznej – linii pisma). Wyszło też kilka ciekawych książek – głównie przestrzegających/straszących problemem. Najwięcej zainteresowania wywołała jednak inna, profesora politologii Johna Muellera Atomic Obsession, w której autor sprowadza (a na pewno bardzo się stara) wszystkich na ziemię – bombę nie jest tak łatwo ani zrobić, ani wykraść, twierdzi Amerykanin, a my sami robimy więcej huku na jej temat, niż to warte (argumenty Muellera czytaj tutaj). Najlepszą odpowiedź dał inny guru w świecie politologii Robert Jervis, którego trudno oskarżyć o poddawanie się emocjom (jego esej czytaj tutaj).

Jak widać z powyższych rozważań „zmiana klimatu” (lub „ocieplenie klimatu”) ma również inne znaczenie – toczące się debaty to wylęgarnie nowych idei, które często zakreślają i kształtują pole widzenia polityków (a jeszcze bardziej ich doradców, którzy są zwykle ekspertami w dziedzinie stosunków międzynarodowych). Sprawdzenie, od czasu do czasu, co w trawie piszczy (czyli o czym się debatuje na różnych forach specjalistycznych) daje dodatkową perspektywę na politykę zagraniczną państwa. W tym przypadku Stanów Zjednoczonych.

Jan Barańczak