Julia Tymoszenko o stosunkach z Rosją

Kontynuując dyskusję o stosunku kandydat na prezydenta Julii Tymoszenko do Rosji cytujemy za prasą kanadyjską jej „najbardziej wyraziste jak dotąd oświadczenie” wypowiedziane tuż przed wyborami w związku z prowadzeniem Wiktora Janukowycza w sondażach:

„Nie chcę słuchać krytyki czy pustych frazesów połączonych z agresją tylko po to, by podbić rankingi. Chcę by obie strony jasno zrozumiały swoje stanowiska… i zbudowały wzajemnie korzystne relacje” powiedziała Tymoszenko. (…) Moim zdaniem z punktu widzenia prezydenta najbardziej pokojowe i konstruktywne, lecz także stanowcze i pragmatyczne, są relacje z Rosją i innymi krajami związane bezpośrednio z narodowym interesem Ukrainy”.

No i mamy to, co wydawało się od dobrych kilku miesięcy. Gdy wielu ludzi opłakuje (a niektórzy świętują w bardzo złym guście) koniec Pomarańczowej Rewolucji, ja zastanawiam się, czy wroga wobec Rosji postawa zawsze była jej immanentną częścią. Sądziłem po prostu, że podstawowymi zasadami były polityczna suwerenność, otwarcie na Europę i przeprowadzanie normalnych, uczciwych wyborów. Choć poprawa stosunków z Rosją zdecydowanie zagraża dwóm z tych podstaw, okaże się jeszcze czy Ukraina chce odróżniać się od swojego sąsiada stosując demokratyczne praktyki. Nie sądzę, by zmiany nastrojów w politycznych trendach kraju były stałe.

Z drugiej strony Tymoszenko jest bardzo niestała, nie wiadomo więc jaka byłaby jej polityka, gdyby objęła urząd lub gdyby zmieniły się okoliczności. Zupełnie, jakby Europie trzeba było przypominać jak to jest, kiedy jej Wschód pozostaje pod wpływem Rosji; może dzięki tej lekcji kiedy w przyszłości będzie  tym regionie miało miejsce demokratyczne powstanie, nie spotka się z tak obojętną reakcją.

Robert Amsterdam