Według wielu komentatorów próba wciągnięcia Rosji do globalnego systemu bezpieczeństwa jest jednym z największych wyzwań przed jakimi stoją USA i UE. Zbigniew Brzeziński, który po zmianie administracji w Białym Domu stał się głównym ideologiem amerykańskiej polityki , postuluje nawiązanie z Kremlem stosunków partnerskich, dzięki którym stałaby się ona stałym elementem europejskiego systemu bezpieczeństwa (‘Toward a Global Security Web’ lub tutaj).
Odpowiedź Moskwy miała nadejść wkrótce. 29 listopada na oficjalnej stronie Prezydenta Rosji pojawił się dokument o tajemniczo brzmiącej nazwie „Projekt umowy o bezpieczeństwie europejskim”. Dokument jest uszczegółowieniem projektu, który został przedstawiony przez Miedwiediewa 5 czerwca 2008 roku w Berlinie. Niedługo po jego ukazaniu spotkał się z ciepłym przyjęciem przywódców państw Europy Zachodniej (Francja, Włochy i Niemcy) i był głównym tematem rozmów ministerialnych państw NATO podczas szczytu odbywającego się w dniach 3-4 grudnia.
Co w treści dokumentu…
Pomimo iż istniejące w nowym zapisie dokumenty mają bardzo ogólnikowy charakter, można wskazać na kilka czynników mających określać charakter nowego systemu bezpieczeństwa.
-
Sygnatariuszami porozumienia miałyby być nie tyle poszczególne państwa, co organizacje międzynarodowe wymienione z nazwy: Układ Taszkiencki, Unia Europejska, Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, NATO i Wspólnota Niepodległych Państw. W praktyce oznaczałoby to powstanie pan-Europejskiego systemu bezpieczeństwa rozciągającego się od Vancouver do Władywostoku (art.10)
-
Oparcie nowej struktury na zasadach prawa międzynarodowego zapisanego w Karcie Narodów Zjednoczonych (art. 2)
-
Wprowadzenie zasady ‘balansu bezpieczeństwa’ czyli powstrzymanie się stron od zwiększania zakresu własnego bezpieczeństwa kosztem innych, ze szczególnym uwzględnieniem nowych sojuszów politycznych lub wojskowych, których istnienie mogłoby zagrozić podstawom nowego systemu bezpieczeństwa (art. 1)
-
Wprowadzenie zasady kolektywnego bezpieczeństwa (art. 7). W razie ataku na państwo członkowskie pozostałe strony mogą mu udzielić niezbędnej pomocy (w tym militarnej) w celu zapewnienia bezpieczeństwa i stabilizacji w regionie. Działania te nie muszą być poparte rezolucją ONZ, a podstawą prawnej do ich przeprowadzenia miałoby być prawo do samoobrony zawarte w Karcie Narodów Zjednoczonych art.51
… a co między słowami
Po dokładnym przeanalizowaniu nowego dokumentu nasuwa się parę wniosków, które najogólniej można określić jako – „rosyjska strategia kroku w przód, w celu wykonaniu następnych dwóch wstecz”. Przedstawiony dokument jest próbą usankcjonowania przez Moskwę istniejącego status quo, a nie przykładem aktywnego działania Kremla na rzecz zbudowania bądź zreformowania istniejącego systemu bezpieczeństwa pan-europejskiego. Budowa kolektywnego systemu bezpieczeństwa w wersji opartej na XIX-wiecznych przesłankach jest skazana na porażkę. Dokument ujawnia brak strategicznej koncepcji w relacjach Moskwy z Zachodem i potwierdza partykularyzm obecnej polityki Kremla, która ogranicza się do powstrzymywania rozszerzenia NATO i budowania własnej strefy wpływów. Pytanie tylko, czy naprawdę Rosja potrzebuje do tego nowego systemu bezpieczeństwa skoro w istniejącym układzie jej działania są nadzwyczaj skuteczne?
Nowy projekt bezpieczeństwa pan-europejskiego w wersji przedstawionej prze Kreml nie jest w stanie sprostać wyzwaniom XXI wieku. W tym kontekście należy podjąć kroki, które zwiększą wzajemne zaufanie dzięki czemu można by wykorzystać istniejące już mechanizmy współpracy w celu poszerzenia agendy współpracy np. w ramach Rady NATO-Rosja. Dla Europy szczególnie ważne jest przełamanie impasu w rozmowach nad Traktatem o konwencjonalnych siłach zbrojnych w Europie . Dla USA, podpisanie nowego układu START (ostatnie negocjacje zakończyły się fiaskiem – tutaj) i współpraca w kwestii Afganistanu i Iranu. Do tej pory jednak, żadna z wymienionych kwestii nie znalazła należytego poparcia w Moskwie.
W tym kontekscie tym bardziej trafne wydaje sie slowa Andre Gluckmana, że Rosja „nie tyle dąży do mocarstwowości, ile pragnie szkodzić”, o czym juz dzis pisalem przy okazji Saakaszwilego. Fakt, ze Rosji brak pomyslu i jest jak taka choragiewka polityczna.
To co mnie najbardziej zaskoczyło to fakt, że całkiem ambitny projekt na początku (zakładał utworzenie nowego reżimu kontroli broni konwencjonalnej, współprace w kwestii zagrożeń cywilnych czy współdziałanie przeciwko terroryzmowi) w koncowej wersji okazał się swoistym rojektem 'koncertu mocarstw’ żywcem zaczerpniętym z XIX w. Zgadzam się, że Moskwa przyjmuje postawę chorągiewki (np. negocjacje z WTO czy porozumienie z Kyoto) jednak mam wrażenie, że jej polityka jest dokładnie skalkulowana. Po prostu, Kreml dostał co chciał i nadal może spokojnie realizować swoją politykę. Przynajmniej do czasu.
Wydaje mi się, że problem pojawia się w punkcie trzecim(Artykuł 1). Wprowadzenie równowagi bezpieczeństwa sił oznacza zgodę na śmierć idei rozszerzenia NATO na wschód. Ukraina(pomijając niskie wewnętrzne poparcie) i Gruzja nie znajdą się w strukturach Sojuszu, gdyż naruszałoby to proponowaną przez Rosjan równowagę bezpieczeństwa. Jestem przekonany, że proponowane przez Rosjan rozwiązania, delikatnie mówiąc, mogą kosztować pewne stolice, ich polityczną niezależność. Oczywiście rzecz jest godna rozważenia i szerszej debaty, wygląda jednak na to, że będą to raczej zakulisowe negocjacje, połączone z przekonywaniem sceptyków rosyjskiego balansu. Ich niepopularne postanowienia, będą wprowadzane w życie raczej po cichu, niż przy blasku fleszów. Nikt(rząd) otwarcie nie przyzna, że Ukraina i Gruzja są ciężarem, ale rzecz można już wyczuć w powietrzu. Europejczycy nie są gotowi by walczyć nawet za siebie nie wspominając o „mrzonkach” Ukraińców czy Gruzinów. Pax Europa wygląda kusząco, biorąc pod uwagę prognozy ukraińskich wyborów. Pozostaje problem Gruzji. Czy poświęcimy Gruzinów za cenę pokoju?
W perspektywie kilku lat, kiedy Kijów i Tbilisi znajdą się ponownie pod wzmożoną kontrolą Moskwy, Rosyjskie tony wobec reszty kontynentu ulegną naturalnemu zaostrzeniu, a uwaga Kremla zostanie przeniesiona nieco bliżej samego serca Europy. Kraje Bałtyckie i Bałkany, tam Rosjanie zwrócą zwolnioną gdzie indziej uwagę. Największe stolice europy leżą nieco dalej na zachód, mając jednocześnie większy „margines błędu”, dlatego ich wyobrażenia dotyczące rosyjskiej influencji są zdecydowanie uboższe od naszych. To widać po chęci współpracy największych z Moskwą, połączonej z otwartością na rosyjskie wpływy. Dla nas te wpływy mają nieco szerszy wymiar, dzięki czemu głębiej rozumiemy dylematy Gruzinów i Ukraińców. Musimy jednak odpowiedzieć sobie na pytanie; czy chcemy stać się częścią proponowanych przez Rosjan rozwiązań. Perspektywa poparcia pokoju jest bardzo kusząca, powinniśmy dążyć do poprawy naszych stosunków. Jeśli jednak poprzemy „pax europa”, to czy w perspektywie kilku dekad nie staniemy ponownie przed podobnym wyborem?
Chciałem tylko zapytać, co o tym sądzicie, a wyszedł z tego komentarz „spekulanta”. 😉 Pozdrawiam serdecznie.
Zgadzam się z tobą co do kwestii, że ta idea oznacza usankcjonowanie istniejącego stanu rzeczy – czyli zatamowanie rozszerzenia NATO na wschód. Wyfaje mi się jednak, że twoje dlasze 'spekulacje’ są zbyt 'czarno-białe’.
Po pierwsze, już teraz widać że na terenie zachodniego WNP powstanie coś na kształt strefy współodpowiedzialności UE, USA i Rosji. Podobne zresztą kocepcje dotyczą Azji Środkowej i współpracy Moskwa-Pekin (polecam wpis Nicu Popescu na http://blogs.euobserver.com/popescu/). W tym kontekście należałoby się zastanowić kto będzie ustalał reguły gry. Według obecnej koncepcji Kremla współpraca na tym terenie miałaby charakter incydentalny i skupiałaby się na utrzymaniu względnego porządku z siłami rosyjskimi w roli głównej – czyli utzrymanie status quo (wojska w Nadniestrzu, flota czarnomorska, Kaukaz, Azja Centralna). Przedstawiona koncepcja nie zakłada stałej współpracy i w tym tkwi problem. | jednej strony Moskwa nie chce rozszerzenia NATO, z drugiej nie potrafi zapewnić bezpieczeństwa w tym regionie.
Po drugie, koncepcja zagrożeń które są zawarte w tym dokumencie są archaiczne. Dlatego ważna jest próba wciągnięcia Moskwy do współpracy z Nato, zamiast tworzenie kolejnych struktur. Brak zaufanie, jest nie tylko problemem w Rosji ale także na Zachodzie. Należy w tym momencie postawić sprawę na ostrzu noża i poważnie potraktować współpracę z Moskwą w tym rejonie. Kreml musi zobowiązać się do przestrzegania reguł i dopiero wtedy w oparciu o istniejące struktury bezpieczeństwa należy stworzyć model współpracy na przygranicznych terenach.
Po trzecie, nie jestem do końca pewien czy Polska ma jedynie słyszne wyobrażenie o zagrożeniu rosyjskim i do jakiego stopnia zgadza się ono z opinią w Kijowie i Tbilisi. Prawdą jest, że w interesie Warszawy jest ograniczanie wpływów rosyjskich na terenie WNP. Problemem jednak pozostaje skuteczność tych działań. Może warto w końcu urealnić Polską politykę wobec Moskwy.
Po czwarte, niezależność polityczna to dosyć specyficzne pojęcie w dzisiejszych czasach. Decyzje o przyszłości amerykańskich finansów publicznych zapadają w Pekinie, a przyszłość londyńskiego CIty w Brukseli. Moim zdaniem niezależność polityczna Kijowa od Moskwy jest większa niż Warszawy od Waszyngtonu. Przynajmniej Ukraina stara się twardo negocjować w kwestiach kluczowych dla swojej racji stanu.
Po czwarte, Rosji nie należy przeceniać. Warto zauważyć, że wszystkie problemy związane z zależnością Polski od rosyjskich wpływów są wypadkową zaniedbań Warszawy. Jesteśmy członkiem NATO i UE, a nasza zależność od polityki energetycznej Rosji się coraz bardziej zwiększa. Ponadto wbrew wszelkim możliwym racjonalnym przesłankom, Polska i Rosja zwiększają swoją współzależność.
Świat nie jest czarno-biały. Rosyjscy politycy potrafią być bardzo cyniczni ale nawet oni nie lubią tracić pieniędzy. Przykład inwazji na Gruzję jest tego najlepszym przykładem. Naiwnością jest myśleć, że to zabiegi dyplomatyczne showmana Sarkozy lub cowboya Busha sprawiły iż Rosja wspaniałomyślnie odstąpiła od wkroczenia do Tbilisi. To co powstrzymało Kreml od eskalacji konfliktu to spadające indeksy na giełdzie w Moskwie. Rzeczywistość się zmienia i Rosja musi się z tym pogodzić. Zachód natomiat powinien być bardziej stanowczy w swoich koncepcjach.
Też jestem za współpracą z Rosjanami, ale wydaje mi się, że mimo dobrej woli po obydwu stronach, problemy będą się pojawiać. Rozumiem, że należy zaszczepić idee współpracy, ale jestem przekonany, że należy rozważyć zarówno „czarne”, jak i „białe” scenariusze. Stonowany optymizm w przestrzeni komunikacji z obywatelami jest wskazany, ale trzeźwy realizm w miejscach gdzie zapadają decyzje, musi być koniecznością.
Wydaje mi się, że obydwoje zgadzamy się co do współpracy, ale różnimy w zakresie szczegółów. Ja widzę sprawę w nieco ciemniejszych barwach, Ty w jaśniejszych. Moja perspektywa(w tym komentarzu) jest bliższa „tradycyjnej” polskiej racji stanu(geopolityka), choć jestem eurofilem, a Twoja – europejskiej. „Vivat Pax Europana!” * 😉 Serdecznie pozdrawiam.
*) Nie jestem czy „europana” to właściwa forma, może ktoś wie?
Boję się niestety, że Polska tradycyjna racja stanu nie przewiduje debaty na temat miejsca Rosji w Europie. Nie wydaje mi się także, że istnieje perspektywa europejska stosunków z Rosją. Fakty są jednak takie, że Waszyngton i Moskwa zacieśniają współpracę w sferze bezpieczeństwa, a interesy ESW w tej debacie są delikatnie mówiąc pomijane.
Twierdzenie, ze indexy gieldowe w Moskwie spadly z powodu wojny w Gruzji jest powaznym brakiem wiedzy. Jak pamietam paru idiotow napisalo opublikowane artykuly oparte na takich wnioskach. No ale to nie byli ekonomisci… a raczej ludzie miejacy zero pojecia o rynkach finansowych w owym czasie.
Indeksy w Moskwie zaczey spadać po publicznych oskarżeniach Putina pod adresem spółki Mechel o sprzedawanie surowców po zaniżonych cenach obcemu kapitałowi i oskarżeń pod adresem Brytyjsko-Rosyjskiego konsorcjum TNK-BP Od dnia tej deklaracji 17 lipca 2008 do 17 sierpnia (dzień wybuchu konfliktu) straciła 400 punktów – średnio 13-15 dziennie . Od 18 sierpnia 2008 do 15 września 2008 (dzień ogłoszenia bankructwa przez Lehman Brothers) straciła 550 punktów – średnio od 15-20 dziennie, Źródło: http://www.rts.ru/s690. Polecam także artykuł Judy Shelton z 3 września 2008 w Wall Street Journal pod tytułem „The Market Will Punish Putinism” lub wpis na blogu WSJ jest znany z rzetelności dziennikarskiej. Dzięki.
P.S. Spadek indeksów na giełdzie w Moskwie nie był wywołany konfliktem z Gruzją jednak skala i gwałtowność zjawiska znacznie się zwiększyła po wybuchu konfliktu.
Wydaje mi się, że rozsądna współpraca Europy z Rosją jest jedyną alternatywą dla wyniszczającej konfrontacji. Kilka większych stolic juz to „rozumie”. Najwyższy czas, żeby Moskwa przekonała ESW do swych (rzekomo) dobrych intencji. Z racji bolesnej specyfiki naszej historii, uważam, że Inicjatywa powinna wyść ze strony rosyjskiej. Problem w tym, że poprawa naszych stosunków oznacza de facto uznanie rosyjskich stref wpływów. Sugerowany przez Rosjan, zakaz rozszerzenia NATO, oznacza brak gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy czy Gruzji, w przypadku ewentualnego konfliktu (a potencjalne źródła są nadal aktualne). Jeśli jednak nie będziemy pragmatyczni, ponownie znajdziemy się na skrzyżowaniu interesów Berlina i Moskwy. Ciężko o alternatywę, biorąc pod uwagę „pokojową” postawę prezydenta Obamy. Poczekamy na republikanów? 😉 Pozdrawiam.
link dla Pana Romana.
http://wyborcza.pl/1,76842,5666286,Rosja_placi_za_Gruzje.html
Nie wiem na ile Pan umie czytac wykresy, bo latwo sprawdzic kto tutaj ma racje. Gazeta Wyborcza nie ma tutaj szans ze mna z jednego powodu – weryfikujemy przeszlosc, ktora juz nastapila, wiec mozna sprawdzic. A przeszlosc pokazuje, ze spadki na gieldzie nie mialy nic wspolnego z Gruzja. A to ci idioci – autorzy owego artykulu powinni juz wtedy wiedziec, bo spadki byly od maja 2008 i w zaden logiczny sposob nie da sie tego wytlumaczyc Gruzja. A jak wytlumaczyc spadki wszystkich indeksow na swiecie w tym samym czasie? Autorzy z GW nawet nie raczyli rzucic okiem na wykresy indeksu RTS bo musieliby dojsc do innych wnioskow.
Właśnie sprawdzałem wykresy ( http://www.rts.ru/s690 ) i ma Pan racje, co do tego, że spadki zaczęły się wcześniej. Wygląda jednak na to, że w okresie samego konfliktu i tuż po nim, spadki nieco przyspieszyły. Jestem przekonany, że wielu „inwestorów” spanikowało gdyż, nikt nie był pewien finału całej sprawy.
Teraz to juz znacznie lepiej.
Spadek indeksow w Rosji nie mial nic wspolnego z wojna z Gruzja… a Lehamn Brothers byl jednodniowym wypadkiem. Spadki zaczely sie od okolo 20.08 i maja do czynienia tylko i wylacznie z pogarszajaca sie sytuacja kredytowej na swiecie a glownie w USA. Po prostu zachodnie osoby i firmy(banki, funds, itp.) znalazly sie w znacznie gorszej sytuacji finansowej i zostaly wezwane do uzupelnienia margin calls – nie wiem jak to sie nazywa po polsku, i nastapila wyprzedaz aktywow. To byl glowny powod.
Patrzac z perspektywy czasu na przewidywania Judy Shelton w artykule „Market will punish putinism” nie bardzo mozna miec szacunek do jej wiedzy. Czas pokazal, ze rosyjski index jest obecnie jednym z najlepszych na swiecie pod wzgledem wzrostow. I zaden z zachodnich indeksow nie bardzo sie moze do niego rownac w stosunku do ostatneigo roku a tym bardziej do ostatnich 10 lat.
Jesli sprawdzi Pan index RTS od kwietnia 2008 do dzisiaj to musi sie Pan ze mna zgodzic. Tym bardziej jesli porowna go Pan w tym samym czasie do indeksow jak Dow Jones czy Standard & Poor.
Przeszlosc na rynku latwo sprawdzic, a tutaj sie okazalo, ze rusofobiczny WSJ nie mial zupelnie racji.
Duzo bardziej racjonalny bylby artykul pod tytulem „Market will reward putinism” – tym bardziej, ze jest zgodny z prawda biorac pod uwage podobny przedzial czasu.
Do p.Tomasza: Myślę, że myślimy podobnie co do faktu iż następny ruch powinien należeć do Moskwy. Stąd właśnie mój artykuł, który pokazuje, że Kreml domoga się ustępstw, sam natoniast pozostaje bierny bądź w najlepszym razie 'tworzy’ dokument, który nie jest żadną alternatywą dla NATO. Tutaj tkwi problem. Wydaje mi się, że gdyby pan Obama zaczął naciskać na Moskwę aby zaczęła spełniać podjęte wcześniej zobowiązania (START, Iran, CFE) to sytuacja wyglądałaby inaczej.
Co do republikanów to nie mam przekonania czy ich polityka byłaby skuteczniejsza. Polityka powstrzymywania prowadzona przez Busha wepchnęła Rosja w ramiona Berlina. Jak sam zauważyłeś, sytuacja w tej chwili raczej wygląda mało konfortowo dla Polski
Do p.Romana: Zgadzam się z panem, że indeks rosyjski pod względem wzrostów jest bardzo perspektywiczny, Dodatkowo jest chyba najbardziej niestabilny ze wszystkich. Dlatego porównywanie stabilnych rynków i rynków wschodzących, to przyzna pan, lekkie nadużycie. Jeżeli założymy, że konflikt gruziński nie miał wpływu na moskiewskie notowania giełdowe, to jak usprawiedliwić fakt, że pomiędzy dniem ataku (sierpień) a upadkiem Lehman Brothers (wrzesień) na światowych giełdach miała miejsce stabilizacja (trend boczny), a w Moskwie wszystkie indeksy spadały w dół z siłą wodospadu? Jeśli spadki na rosyjskiej giełdzie były tylko i wyłącznie pochodną kryzysu w USA to chyba coś się nie do końca zgadza?
P.S. Nie jestem fanem artykułów nt Rosji w Gazecie Wyborczej. Uważam, że często bywają stronnicze, Co do rusofobii w kręgach WSJ mam jednak wątpliwości:-). Jeśli oan chce mogę panu prześleć parę linków z pochlebnymi opiniami na temat Rosji, choć szczerze mówiąc dotyczą one głównie reform gospodarczych za czasów pierwszej kadencji Putina, niestety:(
Byłoby dobrze, gdyby odbyła się „spekulowana ” wizyta premiera Putina w Katyniu. Niektórzy sugerują nawet, że prezydent Kaczyński powinien stanąć obok prezydenta Miedwiediewa i tradycyjnych gości, podczas parady z okazji rocznicy zwycięstwa nad faszyzmem. Gdyby faktycznie do tego doszło, Moskwa i Warszawa staną się sobie znacznie bliższe. Z pewnością w oczach obywateli, a to świetny początek.
Myśle panie Tomaszu, że gdbyby tak się stało to na pewno byłby ukłon Moskwy w stronę Polski. Należy jednak pamiętać, że Rosja bezwzględnie wykorzystuje wszystkie możliwe słabości, nawet w relacjach z sojusznikami (np Białoruś). Dobrym przykładem są ostanie negocjacje polskiego rządu z Gazpromem. Zamiast obawiać się Moskwy, Polska powinna skutecznie wspierać swoje interesy w rejonie WNP. Czy nie ma pan wrażenia, że polityka RP w stosunku do Białorusi i Ukrainy ostatnimi czasy znalazła się w impasie? Może warto byłoby urealnić nasze interesy w tym regionie. Myśle, że musimy sobie uświadomić , że Rosja będzie obecna w tym regionie ale także i USA i w tym kontekście budować swoją politykę.
P.S. Wygląda na to, że zbliżenie pomiędzy Waszyngtonem i Moskwą staje się faktem. 18 grudnia w Kopenhadze pan Obama i p. Miedwiediew zamierzają podpisać START III – http://www.gazeta.ru/politics/2009/12/11_a_3297475.shtml. Jeśli jeszcze Moskwa zdecyduje się złożyć Iran na ołtarzu dobrych stosunków z Białym Domem to układanka gotowa.