W XXI wieku Japonia podważy prymat USA, wybuchnie kolejna wojna światowa, Chiny rozpadną się, Rosja będzie dogorywać, Turcja znów „podejdzie pod Wiedeń”, lecz ostatecznie uczucie między Polską i Ameryką zwycięży wszelkie przeciwności losu. Polska będzie mocarstwem!
Encyklopedia PWN stwierdza jednoznacznie: „Prognostyka opiera się zwykle na założeniu, iż obserwowane tendencje rozwojowe nie zmienią zasadniczo swego kierunku i nasilenia, w związku z czym można ustalić, z jakimi stanami rzeczy będziemy mieli do czynienia w przyszłości; tworzone w ten sposób prognozy okazują się często zawodne lub są tylko przypadkowo prawdziwe.” Spodziewaj się nieoczekiwanego, uprzedza jednak amerykański politolog George Friedman we wstępie książki „The Next 100 Years”, która pod koniec października zostanie wydana w Polsce pod tytułem „Następne 100 lat” (wydawnictwo AMF Plus).
W nadchodzącym wieku, według Friedmana, trzy kraje wyrosną na wiodące siły w stosunkach międzynarodowych: Polska w Europie, Turcja na Bliskim Wschodzie i Japonia w Azji. Niemożliwe? W roku 1900 nikt nie myślał, że 20 lat później ludzkość będzie po I wojnie światowej. W roku 1920 trudno było wyobrazić sobie, że za następne 20 lat świat będzie ogarnięty kolejną wojną, z groźbą Europy zdominowanej przez faszyzm. Podążając tym tropem okazuje się, że przez cały XX wiek – co dwie/trzy dekady – społeczeństwa i państwa odnajdywały się w zupełnie nowej sytuacji geopolitycznej. Dlaczego mamy sądzić, że w XXI wieku będzie inaczej, pyta w swojej książce Friedman. Polska skorzysta z dynamicznego rozwoju gospodarczego, załamania się państwa w Rosji, stagnacji Niemiec i Francji. Dzięki bliskiej współpracy z Ameryką nasz kraj stanie się liderem technologicznym w regionie, historyczne doświadczenia z sąsiadami zdeterminują Polskę do tym większego wysiłku w celu zmiany sił w tej części świata. Upadek Rosji stworzy także nowe możliwości geopolityczne Turcji, która będzie liderem świata muzułmańskiego. Turcy opanują strefę Morza Czarnego i rozciągną wpływy na Azję Środkową. W Azji silna gospodarczo i technologicznie Japonia będzie chciała skorzystać z rozpadu Chin i zdominować region. Stany Zjednoczone pozostaną najpotężniejszym krajem kontrolującym świat z dystansu, koncentrując się na balansowaniu sił potęg regionalnych. Dzięki rozwiniętej technologii militarnej, głównie w kosmosie, Ameryka nie będzie musiała wysyłać wojsk w zapomniane zakątki ziemi. Spełni się marzenie amerykańskich realistów – ich nowa wersja splendid isolation.
Nie wszystko jednak będzie przebiegać gładko – w XXI wieku czeka nas wielka wojna, która – a jakże – nie ominie Polski. Ameryka nas nie opuści – będzie naszym najważniejszym sprzymierzeńcem. Jakim cudem to wszystko się stanie (i wiele więcej) czytelnik dowie się sam – nie zamierzam odbierać przyjemności.
Na co dzień George Friedman szefuje założonej przez siebie instytucji Stratfor, która zajmuje się badaniem stosunków międzynarodowych. Jak sam przyznał w jednym z wywiadów, będąc politologiem i pracując wiele lat w świecie akademickim doszedł do wniosku, że konwencjonalna analiza polityczna przechodzi głęboki kryzys braku wyobraźni. Aby uniknąć problemu Friedman zdecydował się wyjść poza własną dyscyplinę naukową: w swoim zespole zatrudnia m.in. specjalistów w dziedzinie średniowiecznej literatury francuskiej. U Friedmana szukanie nowego spojrzenia na politykę światową nie wpływa jednak na wybór narzędzi, którymi opisuje rzeczywistość: w książce dominuje tradycyjna szkoła realizmu z domieszką ofensywy (korzystaj ze słabości potężnego sąsiada, zdaje się mówić autor). Amerykanin definiuje interes narodowy przez pryzmat geopolityki, siły militarnej, demografii oraz technologii. Możliwości państw zmieniają się na przestrzeni lat, ale filozofia pozostaje ta sama: nie ma sojuszy „na zawsze”, państwa balansują się nawzajem, głównym celem jest przetrwanie. Friedman pozostaje nieczuły na wdzięki globalizacji, Unia Europejska to dla niego efemeryda, o NATO szkoda wspominać. Jeśli ktoś łudzi się, że Indie albo Brazylia będą ważną siłą w światowej polityce, niech natychmiast przestanie. W skali wieku terroryzm jest kwestią marginalną, zdecydowanie ważniejszy będzie problem demograficzny państw rozwiniętych, który jednych pogrąży, innych wyniesie.
Książkę Friedmana zdecydowanie warto przeczytać. Sprawnie napisana, dzięki wspomianym narzędziom analizy wydaje się dobrze osadzona w rzeczywistych trendach rozwoju świata. Pytanie jest tylko jedno – czy Friedman dobrze je interpretuje? Niedowiarków postaram się przekonać inaczej – sam Shakespeare nie powstydziłby się takiej komedii. Wyobraźnia poety/politologa święci w tym poemacie/badaniu scenicznym prawdziwe triumfy. No i czy jest dziś wielu Amerykanów, którzy widzą w Polsce wielką siłę? Myśl takiego dziwoląga jak Friedman warto poznać – a nuż ma rację?! 21 października polecam zajrzeć do pobliskiej księgarni. Jako Polaków czeka nas kupa dobrego śmiechu.
super, ze bedzie po pl!
Z kilkoma przypuszczeniami należy się zgodzić. Indie, Brazylia oraz inne kraje które chcą odgrywać znaczącą rolę w świecie, najprawdopodobniej będą jedynie lokalnymi liderami. USA oraz Europa są za bogate oraz silne żeby odebrać sobie rolę przywódców światowego porządku. Co do Rosji to po części, te przypuszczenia już się sprawdzają, oprócz ropy, gazu oraz broni atomowej Rosja jest krajem drugiej kategorii. Chiny mają jeszcze daleko drogę do bycia hegemonem na światowej scenie politycznej. Bez wzrostu gospodarczego przez kolejne kilkadziesiąt lat będą nadal tylko aspirantem.
„Polska skorzysta z dynamicznego rozwoju gospodarczego, załamania się państwa w Rosji, stagnacji Niemiec i Francji. Dzięki bliskiej współpracy z Ameryką nasz kraj stanie się liderem technologicznym w regionie, historyczne doświadczenia z sąsiadami zdeterminują Polskę do tym większego wysiłku w celu zmiany sił w tej części świata.”
I w tym miejscu już widać, że całą teorię można sobie o kant tyłka potłuc. Dynamiczny rozwój to mają Chiny i Indie – nie wiem, co musiałoby się stać, żebyśmy taki mieli (nawet jeśli będzie wyższy niż w innych krajach UE) bo sama pomoc z USA na pewno nie wystarczy. Zreszta, ta pomoc to też chyba jakiś żart. Obama pokazuje nam gdzie jesteśmy w świecie, a wątpię by następny prezydent radykalnie zmienił prioryrtty USA w tej kwestii.
A tak swoją drogą – to Polonia Christiana to jacyś wasi kolesie, że ich tak reklamujecie? Mam nadzieję, że nie – bo to jakieś oszołomy. W ogóle dobrze, że powstało coś takiego jako wasz portal, bo poza PSZ (który schodzi na psy) i StosunkiMiedzynarodowe.info to nie ma w tym kraju żadnych sensownych portali o polityce na świecie – jest za to dużo związanych własnie z oszołomami trząsącymi portkami na dźwięk słowa islam i próbującymi zacząć nową katolicką krucjatę. Tak więc – keep up good work! Aha żeby nie było że słodzę – moglibyście mieć więcej artykułów na wyłączność. Taki pan Wołejko np. jest w redakcji a swoje teksty daje nie tylko do was. Dla mnie to dziwne, ale jak tam sobie chcecie. No i tak na koniec – zmieńcie tą CAPTCHę, bo jest bardzo niewyraźna!
Czerwony Baronie, zaintrygowany sprawdziłem właśnie w necie domniemanych „kolesi”. Stronom przyglądałem się z bliska, przez „cztery oczy” (ślepym, acz młodym) – ostatecznie stwierdzam, że nie miałem przyjemności, nie znam ich, nie spotkałem ani na korytarzach poziomych , ani na pionowych. Nie wiem o co chodzi. Pozostaje opcja, że jestem bystry jak woda w klozecie, która to (opcja) ma swój potencjał – być może, gdy śpię coś mi szepce do ucha żona. Rano podstępnie zapytam, czy może ona zna, spotkała, była kiedykolwiek pod wpływem, czytała w gazetach, lub innych czasopismach…
Bardzo dziękuję za miłe słowa i uwagi o portlalu – Redaktorzy na pewno się ucieszą:)
Miłego dnia!
Na pierwszy rzut oka faktycznie wygląda to wszystko mało prawdopodobnie (delikatnie mówiąc 😉 ). Ale wstrzymam się z oceną dopóki nie przeczytam całej książki… A co do samego Stratforu, to choć uważam, że ich opracowania są ciekawe, to jednak dla mnie miejscami przypomina on Debkę: dużo sensacji, z których mało która okazuje się później prawdziwa. Ale czyta się ciekawie…
@Czerwony Baron: Dzięki za wsparcie 🙂 Co do reklam, to pochodzą one z Google’a i mamy niewielki wpływ na ich treść. (Oczywiście możemy blokować pewnych reklamodawców, ale co nam po tym by przyszło). Co do wpływów z reklamy, to powiem tak: na istnieniu portalu nikt nie zarabia ani złotówki – co najwyżej dokłada 😉
Tak tylko gwoli jasności: nie mamy żadnych związków z Polonia Christiana. Widać mają jakąś reklamową ofensywę, bo na wielu polskich stronach można zobaczyć ich reklamy.
Dzięki także za krytykę. Co do CAPTCHy, to wydaje mi się, że wielkich problemów z nią nie ma – nasza i tak jest w miarę wyraźna w porównaniu do wielu innych jej rodzajów. Ale jeśli komuś bardzo przeszkadza, to możemy ją zmienić 🙂 Z tym, że inne nam dostępne są znacznie mniej czytelne.
A jakież to objawy braku poczucia wspólnego dobra widać na portalu? Autorzy (poza kilkoma wyjątkami) udzielają się w dyskusji, a serwis jest regularnie aktualizowany. A to, że autorzy mają własne blogi lub dają teksty do innych portali? No cóż, takie życie… Trudno byłoby wymagać aby było inaczej.
Pozdrawiam,
Artur
PS. Pana komentarz wleciał do spamu, dlatego opublikowany został z opóźnieniem.
Czerwony Baronie, ja też się ucieszyłem:) Dziękuję. Podnosi Pan interesujący temat: myślę, że Mistrz Artur sporo wyjaśnił. Czy i jak dotychczasowa koncepcja PG będzie ewoluować? Tego nie wiem, choć nie ukrywam – bardzo mnie to interesuje. Na pewno zapytam.
Pozdrawiam:)
Panie Janie – ja to tak bez zarzutu mówiłem. Choć to nie moja bajka, to nie mam nic przeciwko temu byście sobie reklamowili co tam chcieli (duża choc z tego kasa idzie?).
Portal fajny m.in. dzieki Panu. Bez zbędnego włazidupstwa (mozna przeklinać? – o ile to w ogóle jest przeklenstwo): pisze Pan bardzo ciekawie, do rzeczy no i ma Pan kontakt z żywą myślą polityczną. Naprawdę gratuluję!
A Pan się nie ucieszy z miłych słów o portalu? 🙂 To właśnie to czego mi tutaj brakuje – poczucia, że tworzycie coś razem dla wspólnego dobra; to widać po tym, jak serwis jest prowadzony. Kazdy sobie rzepkę skrobie, a że później to idzie do portalu i tworzy fajną całość to już sprawa drugrzędna. Trochę szkoda – jest bardzo dobrze, a mogłoby być fenomenalnie 🙂
Pozdrawiam Pana, Panie Janie i Redaktorów takoż!
Czerwony Baron