Lebensraum made in China

tiananmenOd pamiętnego pogromu studentów na placu Tiananmen (co jak na ironię oznacza Plac Niebiańskiego Spokoju) minęło dwadzieścia lat. Masakra, która miała miejsce w niedzielę 5 lipca w stolicy ujgurskiego regionu autonomicznego Sinkiang – Urumczi – niewiele ustępuje tej z 1989 roku. Oficjalne media w Chinach podają, że w wyniku interwencji policji zginęło 140, a rannych zostało 816 osób na – uwaga – około 1000 protestujących (choć, co oczywiste, strona Ujgurska podaje liczbę 600 zabitych). Skuteczność godna podziwu, czyn godny potępienia. Sporą liczbę Ujgurów, naturalnie, aresztowano. Władze w Pekinie twierdzą, że przyczyną do otwarcia ognia były zniszczenia, których dopuścili się Ujgurzy, z kolei ocalali uczestnicy protestu twierdzą, że policja zaczęła strzelać do studentów i od początku była agresywna. Nie ma oczywiście sensu rozstrzygać tej szermierki słownej. Gołym okiem widać pewną dwoistość Chińskiej Republiki Ludowej. Z jednej strony gospodarczy zwrot w stronę liberalizmu, z drugiej totalitarne rządy twardej ręki i konserwatyzm wewnątrzpaństwowy. Z jednej strony rozwój, z drugiej zaś zastój, które idą w parze i dualizm ten przestaje kogokolwiek dziwić. Metody stosowane przez aparat państwowy wobec sprzeciwu, także pokojowego, nie uległy zmianie od lat. Zmieniły się być może pobudki do używania siły wobec obywateli własnego państwa, które swoją drogą nigdy nie były zbyt górnolotne. Zresztą, czy jest sens usprawiedliwiania zbrodni przeciw ludności cywilnej i ludzkości? Ważne natomiast, aby uzmysłowić sobie dwie kwestie, które różnią wczorajsze zajście od tego sprzed dwudziestu lat, ale o tym nieco niżej.

Ujgurzy stanowią większość etniczną w prowincji Sinkiang. Żyją obok Chińczyków, Kazachów, Kirgizów i Uzbeków. Wyznają islam i choć używają języka chińskiego to nie odczuwają z tym narodem poczucia jedności. 26 czerwca tego roku w prowincji Guangdong, na południu Chin, doszło do krwawej bitwy między Chińczykami i Ujgurami. Zdarzenie miało miejsce w fabryce zabawek gdzie nagłośniono sprawę gwałtu pewnego Ujgura na chińskiej dziewczynie. W efekcie starcia pracowników fabryki śmierć poniosły 2 osoby, a 120 zostało rannych. Wczoraj można było obserwować w pewnym sensie konsekwencję i kontynuację tamtego zajścia, tyle, że zemsta Chińczyków z udziałem policji nabiera już całkiem innego charakteru. Trudno się dziwić narastającym od jakiegoś czasu protestom Ujgurów, którzy nie chcą się godzić na kontrolę partyjną nad swoim życiem religijnym i społecznym. Terytorium, które zamieszkują, obfite jest w złoża ropy naftowej i gazu ziemnego, a nieustająca chińska imigracja powoli ich marginalizuje. W stolicy regionu Sinkiang Urumczi już dziś większość stanowi napływowa ludność Chińska.

Czas na diagnozę. Pierwsze słowo klucz: ludobójstwo. Encyklopedia Larousse’a definiuje ten termin ukuty w 1944 r. przez Raphaela Lemkina – amerykańskiego prawnika (swoją drogą z pochodzenia polskiego żyda) jako „akt popełniony z zamiarem zniszczenia, częściowo lub w całości, grupy narodowej, etnicznej, rasowej lub religijnej, jako takiej”. To słowo z angielskiego to „genocide” i posiada rodowód grecko – rzymski. „Genos” z greki oznacza rasę lub plemię z kolei łacińskie „caedere” to po prostu „zabijać”. Drugie słowo klucz: „Lebensraum”, czyli przestrzeń życiowa. W praktyce termin ten zaczął funkcjonować w XIX w. na terenie Niemiec (ówcześnie Cesarstwa Niemieckiego i II Rzeszy). Trudno się dziwić, że określenie to posiada pejoratywne konotacje, skoro hasłem „Lebensraum” uzasadniano najokrutniejsze mordy etniczne praktycznie aż do śmierci Hitlera.

Czy tylko mi się wydaje, że obydwa zjawiska pasują jak ulał do sytuacji, która ma obecnie miejsce w Chinach? Przecież już od 1979 roku obowiązuje w Państwie Środka kontrola narodzin, która pozwala każdej rodzinie na posiadanie tylko jednego dziecka. Każda kobieta będąca w ponadplanowej ciąży poddawana jest przymusowej aborcji, a w ostateczności sterylizowana. Wszystko to odbywa się, co oczywiste, z zastosowaniem siły. Niejednokrotnie kobiety w ramach działań prewencyjnych trafiają do aresztu, czy więzienia. Pomimo tych zabiegów liczba Chińczyków stale rośnie i wynosi dziś 1,33 miliarda (1.330.000.000 – cyfry bardziej oddziaływują na wyobraźnię). Cóż zrobić z taką ilością obywateli? Po pierwsze „Lebensraum” i szukanie przestrzeni życiowej na własnym terenie kosztem mniejszości. Ale co zrobić z mniejszościami? Wszak wiadomo, że dobrowolnie nie odejdą, bo i dokąd? Zabić! Ot – plan ChRL. I tu się pojawia ochotniczo policja w roli pacyfikatora. Niesforni Ujgurzy protestują? Cóż z tego, że jest im źle, że zasiedlamy ziemie, które oni zamieszkują od wieków, że dajemy im się we znaki ze swoim brakiem tolerancji i chorobliwą inwigilacją? Mamy przecież powód do częściowego rozwiązania problemu. Zgwałcona Chinka. Ujgurski gwałciciel. Trzeba czegoś więcej do zamordowania z zimną krwią 140 osób? Najwyraźniej nie. Czy tak więc wygląda zadośćuczynienie w wydaniu Państwa Środka? A przecież Ujgurzy nie są pierwsi. To samo przechodzą (bo przecież trwa to nadal) Tybetańczycy. Nie można zastosować już nazistowskich metod „ostatecznego rozwiązania” – nie te czasy. W związku z tym Chiny uciekają się do takich forteli. Protest, policja, plac zasiany trupami. Dyplomacja sobie z tym poradzi, znajdzie uzasadnienie.

Ten współczesny „Lebensraum” made in China, to ludobójstwo Anno Domini 2009 nie wróży najlepiej. Mało kto, żeby nie powiedzieć nikt, odważy się ingerować w sprawy wewnętrzne ChRL toteż partia czuje się bezkarna. Trudno przewidzieć, co nastąpi dalej. Może przestrzeń życiowa zmniejszy się jeszcze bardziej, a tymi, którzy ośmielą się ją przywłaszczyć będą zagraniczny eksperci, bankierzy, businessmani? Co wtedy? Szukanie pretekstu i rozwiązanie kwestii przestrzeni życiowej? Nawet jeśli to na ile to rozwiązanie wystarczy? Na rok, dwa, trzy? A co się stanie w obliczu nasilenia ruchów separatystycznych ludów wchodzących w skład współczesnych Chin? Ujgurzy, którzy liczą mniej niż 10 milionów już wysuwają postulaty niepodległościowe. A do tego można dodać Tybet i pewnie znajdzie się jeszcze kilka mniejszości, które są zmęczone polityką partii. Oczywiście ChRL nie pozwoli na odłączenie się któregokolwiek z jej elementów (choć tutaj przykład Tajwanu może stać się zachętą dla ruchów niepodległościowych). Gdyby jednak komuś się udało? Tybetańczykom, Ujgurom, Mandżurom, czy nawet – a niech mnie poniesie ułańska fantazja – Kazachom. Strach pomyśleć, co mogłoby nastąpić gdyby rzeczywiście chińska przestrzeń życiowa dostała wewnętrznego skurczu.

7 thoughts on “Lebensraum made in China

  1. Trudno uwierzyc, ze ten artykul pisala wyksztalcona osoba, z wolnej Europy i to w XXI wieku.. . Europy, z ktorej kazda osoba, bez wzgledu na etniczne pochodzenie moze dowolnie zamieszkac w dowolnym miejscu, chociazby to bylo miejsce zupelnie innej grupy etnicznej, mieszkajacej tam od tysiacleci, i po prostu osiedlic sie tam i tworzyc tam swoje zycie. To podstawowe prawo Eurepejczyka XXI wieku. A moze autor przespal ten czas i zyje w starej Europie z granicami i z zezwoleniami na prace tylko we wlasnym kraju?

    Autor nigdy pewnie nie slyszal tez o tolerancji.

    Autor prawa takie jakie maja Europejczycy zabiera ludziom z terenu Chin, ktorzy podobnie moga osiedlac sie w dowolnym miejscu swojego wlasnego kraju, chocby to bylo miejsce, gdzie od wiekow mieszkaly inne narodowosci, ktore tworza obecnie jedna z 55 grup etnicznych Chin. Pozwole sobie przypomniec autorowi, ze Chiny sa stworzone przez 55 grup etnicznych z dominujaca grupa Hanow.

    Autor podaje nieprawde, ze kobiety w Chinach moga miec tylko jedno dziecko, przy drugim sa zmuszane do aborcji lub ostatecznie sterylizowane… oczywiscie przy uzyciu sily. Autor nie potrafi wyjasnic jednak jak to sie dzieje, ze ludnosc Chin ulega zwiekszeniu, co przy jednym dziecku byloby fizycznie niemozliwe.
    Wyjasniam autorowi, ze 54 grupy etniczne w Chinach, poza Hanami moga posiadac wiecej niz jedno dziecko, bez wzgledu na to gdzie mieszkaja. Na przyklad Tybetanczycy czy tez pozostale 53 grupy etniczne moga posiadac wiecej dzieci. Hanowie, jesli mieszkaja na wsi, i ich pierwszym dzieckiem byla dziewczynka, maja prawo do drugiego dziecka. Hanowie mieszkajacy w miastach, ktorzy maja wiecej niz jedno dziecko, musza po prostu placic zwiekszone podatki za to dziecko czy dzieci. Nic wiecej. Biorac pod uwage, ze wiele ludzi stac na placenie dowolnych podatkow, wiec maja wiecej niz jedno dziecko. Przymusowe aborcje czy tez steryzlizacje autor moze wlozyc w urban legends. Ze wzgledu na swiadomosc, ze posiadanie jednego dziecka jest korzystniejsze dla Chin, chociazby ze wzgledu na ograniczona ilosc miejsca do zycia, wiekszosc ludzi posiada jedno dziecko. I taka jest oficjalna polityka Chin.

    Pozwole sobie powtorzyc za BBC, ze rozruchy sa typu etnicznego, pomiedzy Uighurami i Hanami. Powod nie ma znaczenia, bo moze byc dowolny… A policja jak i wojsko staja na strazy porzadku… bez prawa do uzycia ostrej bronii.

    Podobnie bylo w Los Angeles, gedzie onegdaj byly rozruchy etniczne pomiedzy Koreanczykami i Afroamerykanami. W Europie nie tak dawno tez byly rozruchy etniczne pomiedzy Marokanczykami a rodowitymi Francuzami. Przykladow mozna podac wiele. Etnicznosc i dystynkcja narodowa byla przyczyna wiekszosci wojen w Europie i stad nacisk do swobodnego i dowolnego ksztaltowanie prywatnego zycia na terenie calej Europy.

    Autor mowi o metodach dzialania rzadu Chin odnosnie mniejszosci etnicznych na terenie tego kraju – zabic to metoda podana przez autora i przypisywana rzadowi Chin . Proponuje podroz autorowi po Chinach, a moze tez wstapienie do organizacji Free Tybet (freetybet.pl) to moze mu sie oczy otworza. Organizacja freetybet.pl tez go moze nauczyc jak sie dziala propagandowo przeciwko Chinom. Prosze mnie zapytac… jestem czlonkiem tej organizacji, i chyba jedynym jej czlonkiem, ktory podrozowal po Tybecie.

  2. Pozwole sobie zauwazyc, ze autor powyzszego posta uprawia niepotrzebna erystyke. Podaje cala mase zupelnie nieistotnych faktow, ktore w przypadku tego felietonu nie zmieniaja niczego. Coz z tego, ze w Chinach jest az 55 grup etnicznych?

    Pozwole sobie zauwazyc, ze autor komentarza kaze spojrzec na Chiny przez pryzmat Europy i europejskich obyczajow, moralnosci i praw. Innymi slowy pozwole sobie zauwazyc, ze Pan Roman traktuje wszystkie Panstwa jedna miara nie uwzgledniajac zupelnie ich roznic kulturowych i uwarunkowan politycznych.

    Autor komentarza chce wmowic, ze to ja odbieram Chinczykom prawa, nie zas partia i rezim ChRL.

    Pan Roman w koncu, chce mnie naklonic do wstapienia do organizacji FreeTybet, z ktorej dzialalnoscia sie zupelnie nie zgadzam, bo Tybet jako panstwo suwerenne nie przetrwa zbyt dlugo choc nie odmawiam Tybetanczykom prawa do samostanowienia, ale wydaje mi sie, ze warto spojrzec na szersze spektrum problemu niz tylko bezmyslnie powtarzac jak mantre hasla wolnosciowe.

    Dziekuje Panie Romanie takze, za cenna uwage o zdaniu BBC, z ktorym naturalnie bylem zapoznany, i ktore takze jak wszystkie powyzsze uwagi zupelnie niczego nie wnosi.

    Ostatecznie autor komentarza zarzuca mi, ze pisze nie prawde o kobietach w Chinach – szkoda tylko, ze jak zwykle bez uzasadnienia. Moze warto byloby sie wpierw zapoznac z kilkoma fundamentalnymi ksiazkami w tym temacie jak chocby „Dobre kobiety z Chin” Xue Xinran albo zeby daleko nie szukac – z raportami Amnesty International?

    Konczac – trudno uwierzyc, ze komentarz pisala wyksztalcona osoba zamieszkajaca glob w XXI wieku – gdziekolwiek, to bez znaczenia. Czy tak trudno zrozumiec, szczegolnie jesli sie bylo w Chinach, ze pewne prawa i wolnosci, ktore obowiazuje w Europie i bez ktorych nie wyobrazamy sobie zycia nie maja wcale miejsca tam w Panstwie Srodka? Pisalem tekst o Chinach, ale to nie przeszkadza autorowi komentarza zarzucic mi bezmyslnosci na gruncie europejskich praw. Coz – jak juz mowilem – zwykla erystyka w dodatku nietrafiona i bez argumentow.

  3. Panie Michale, podawanie rzetelnych faktow nie jest Pana mocna strona.

    Podaje Pan, ze strona chinska podaje, ze w wyniku interwencji policji zginelo 140 osob I 800 rannych. Hm… dziwne. Nawet BBC nie podaje takich informacji. A ktore to chinskie media podaja jesli takie dane, ze to interwencja policji byla powodem smierci 140 osob? No dalej… troche odwagi. Moze byc w jezyku chinskim… no problem.

    Ciekawe tylko dlaczego agencje prasowe swiata podaja fakty inaczej. A moze one sie myla, a tylko Pan ma racje? A fakty sa, ze w wyniku etnicznych rozruchow w Urumqi zginelo 156 osob, w wiekszosci Hanow, zabitych przez Uighurs.

    Pan podaje, ze starcia byly miedzy Chinczykami a Ujgurami (panska pisownia). A kto to Chinczycy? Chce Pan powiedziec, ze 54 grupy etniczne zaatakowaly ta jedna? Nie bardzo Pan sie tutaj popisal swoja wiedza. Staralem sie to wytlumaczyc, ale widocznie bylo to za trudne. Szkoda, ale moze zawsze wrocic Pan do mojego poprzedniego komentarza I zasiagnac troche wiedzy. Za darmo… zapewniam. A jesli chce Pan wiedziec kim sa etnicznie Chinczycy, to prosze smialo pytac.

    Panie Michale, jest Pan przekonany, ze pisze Pan prawde o kobietach w Chinach w zwiazku z przymusowa aborcja I sterylizacja. Odpowiem prosto Panu… nie jestem alfa i omega, ale Pana wiedza na ten temat jest zerowa i nie ma nic wspolnego z prawda. Prosze wrocic do mojego postu numer jeden… i glosno przeczytac jeszcze raz… i jeszcze raz. Jesli chce Pan byc traktowany powaznie to niech Pan porozmawia z dowolna kobieta – Chinka.

    Mieszkalem w Chinach, I byc moze nie znam zycia calego tego kraju, ale z pewnoscia znam zycie tam, jak kazda osoba, ktora zyla tam I prowadzila w miare normalne zycie. W miare, bo bylo ono wsrod elit finansowych I biznesowych, a to troche rozne od normalnego zycia. I tak proste rzeczy, o ktorych musi sie Pan dowiadywac z ksiazek kazdy czlowiek, ktory tam mieszkal zna.

    Panie Michale, logika jest tez nauka, i moze czasami warto wrocic do jej podstaw. To tylko moja rada, bo niewypada po prostu wykazywac takie braki w tej dziedzinie. Pisze Pan, na moja odpowiedz, ze Chinczycy moga sie osiedlac, gdzie chca, tak jak I Europejczycy ( sa pewne restrykcje tak dla Chinczykow jak I Euroepejczykow ), ze nie zauwazam roznic kulturowych I uwarunkowan politycznych… i krytykuje Pan, ze to Chinczycy zasiedlaja etnicznie inne prowincje. a chwile dalej pisze Pan, ze pewne prawa I wolnosci, bez ktorych Europejczycy nie wyobrazaja sobie zycia nie istnieja tam. Proponuje przeczytac swoj artykul jeszcze raz… i swoj post pod nim. Widzi Pan teraz?

    Pomoc w kupnie ksiazek od logiki ma Pan zapewniona…

    Mojej ironii odnosnie organizacji antychinskiej Free Tybet Pan tez nie zrozumial. Powiem Panu, ze metody ktorych uzywaja sa niemalze z przedszkola… no ale sa adresowane do ludzi, ktorzy sa wyksztalceni pod pewnym rezimem, ktory jakos dziwnie nie nauczyl ich samodzielnego myslenia. Czy Pan tez zyje pod tym rezimem? Wyjasnialoby to kilka spraw.

  4. Panie Romanie, skoro jest Pan takim ekspertem, proszę napisać artykuł/wpis na blogu, przedstawiającym własny punkt widzenia, a nie robić wycieczki personalne w stronę autora, proponując pomoc w zakupie książek do logiki. Taki poziom dyskusji jest dla mnie niekaceptowalny. Poza tym z Pańskim komentarzom także trudno zarzucić nadmiar logiki, a przynajmniej ja jej nie dostrzegam. Pisze Pan, że jest czlonkiem organizacji Free Tybet a jednocześnie, że się z nimi nie zgadza i zarzuca im infantylność, gdzie tu logika? Jednocześnie podkreśla Pan, że żył wśród elit biznesowych a to jest cholernie duża odległość od jak to Pan nazwał „normalnego życia”. Nawet w małym w porównaniu z Chinami kraju jak Polska jest wiele osób, którzy dziwią się, że duża grupa ludzi w tym kraju musi przeżyć cały miesiąc za sumę dużo mniejszą niż średnia krajowa. Poza tym chętnie poznam powody, dlaczego stał się Pan takim wielbicielem Chin, więc zachęcam do własnej twórczości.

  5. Odpuscic, po prostu. Choc, az mnie korcilo, zeby wytknac wszelkie braki w logice i brak argumentow Panu Romanowi, to po ostatnim komentarzu zwyczajnie sie poddalem, bo taka dyskusja nie ma najmniejszego sensu. Pozdrawiam

  6. Gdy czytam, ze ktos uzywa slowa „rezim” to wiem, ze taka osoba przeszla swiadoma lub nieswiadoma indoktrynacje. Slowo to jest uzywane przez amerykanskich dziennikarzy i politykow na okreslenie rzadow krajow, ktore maja niezalezna polityke od Stanow Zjednoczonych i ma wywolywac pejoratywne skojarzenia z tymi rzadami. Tych, ktorzy maja podobne poglady i chca sie przypodobac innym uzywajac tego typu okreslenia Rumsfeld nazwal po przyjacielsku „brown nosami”. Wystarczy.

    Dla chcacych zdobyc troche wiedzy, google: China , procreation, policy.

    Wrocilem na poczatku ubieglego roku z kilkumiesiecznego pobytu w Chinach, w tym byl pobyt w Tybecie. Chyba w marcu byly wydarzenia w Tybecie i gdzies wyczytalem wierutne bzdury o tym regionie pisane przez Free Tybet. Napisalem krotka notatke prostujaca lecz nie otrzymalem odpowiedzi, wiec wstapilem do organizacji Free Tybet oferujac pomoc. Proppagandowa organizacja antychinska, nawet nie czytam ich emaili, ktore mi przesylaja. Tyle.

    Moja historia z Chinami zaczela sie, gdy podjalem pierwsza prace w Kanadzie, jako bardzo mlody czlowiek, w firmie z Hong Kongu. Firma ta byla na granicy upadku, wlasciciele stracili wiele mln dolarow, Szybko zostalem managerem i doprowadzilem ta firme do zyskow, stosujac prosta motode: zatrudniajac Polakow. Po dwoch latach zostalem zwerbowany przez inna firme tez z HK do jej ratowania. Tym razem ponioslem sromotna porazke ale kontakty pozostaly. Stracilem je troche pozniej gdy jedna z firm p. Kulczyka poprosila mnie o zalatwienie czegos w Chinach… i zrobili numer typowo polski.

    Kulture chinska poznalem przez piekna kobiete, Chinke, ktora mnie nauczyla zycia tam i ktora spedzila ze mna 7 lat, czesc w Chinach. Byla czlonkiem jednej z kilku najwazniejszych rodzin chinskich na swiecie. To dla niej zrezygnowalem z polskosci, gdyz nie udaloby sie utrzymac prywatnosci, a to bylo dla niej i nas paramount. Zwiedzilem wiele krajow na 5 kontynentach, ale zdecydowanie wybieram Chiny, bo to kraj, w ktorym sie zawsze najlepiej czulem i z ktorym wiaze mnie duzy sentyment. Kulture chinska uwazam za najbardziej rozwinieta ze znanych mi.

    Nie rozmawiam po chinsku, w moim domu obowiazuje jezyk rosyjski, ze wzgledu na zone… w biznesie angielski.

  7. Jakze mi przykro, ze slowo reżim pochodzi od francuskiego regime i oznacza porzadek. Kazdy politolog z kolei wie, ze termin ten oznacza po prostu wladze, lub sposob jej sprawowania. Prosze nie mierzyc wszystkich swoja miara, bo nie dla kazdego slowo to ma konotacje pejoratywne.

Komentowanie wyłączone.