Kto stoi za polityką zagraniczną Obamy?

hillary-obamaNa czołówkach gazet oglądamy polityków: Obamę, Clinton, Bidena, Gatesa. To oni są twarzą polityki zagranicznej USA. Za ich plecami codzienną pracę odwalają jednak inni – specjaliści. To oni analizują, przetwarzają, interpretują wydarzenia na świecie. Ich poglądy mogą dużo wyjaśnić w kwestii amerykańskiej wizji stosunków międzynarodowych.

W mediach rzadko słyszymy takie nazwiska, jak Slaughter, Takeyh lub Daalder. I nie ma w tym nic dziwnego – ludzie kryjący się pod nimi nie są od brylowania przed publiką. Są od badania, myślenia i doradzania najważniejszym decydentom w polityce zagranicznej Stanów Zjednoczonych. Ponieważ większą część swojego zawodowego życia spędzili ucząc innych, pisząc artykuły i książki o polityce światowej, mają zazwyczaj wyrobione zdanie na wiele tematów. Obama, czy Clinton, zawaleni liczbą spotkań i decyzji do podjęcia, muszą na kimś polegać, ktoś przedstawia im sytuację i podsuwa warianty rozwiązań. Kim są i co myślą o współczesnej sytuacji międzynarodowej ludzie, którzy to robią w kluczowych dla świata i Polski sprawach?

Od przejęcia kierownictwa w amerykańskiej dyplomacji przez Hillary Clinton dyrektorką Policy Planning w Departamencie Stanu jest Anne-Marie Slaughter – profesor stosunków międzynarodowych, była dziekan Woodrow Wilson School of Public and International Affairs uniwersytetu Princeton. Zadaniami Slaughter są ocena bieżącej sytuacji i długoterminowe planowanie strategii Stanów Zjednoczonych w polityce zagranicznej. O wizji porządku światowego i roli Ameryki, które miała tuż przed objęciem stanowiska można dowiedzieć się czytając tekst z zimowego wydania Foreign Affairs oraz jej rozdział w książce „The Crisis of American Foreign Policy”.

Według Slaughter żyjemy w świecie determinowanym siecią połączeń i współzależności. Państwo, które znajdzie się w centrum tego układu będzie głównym graczem na arenie międzynarodowej – oto szansa dla Ameryki. To nie Azja ma najbardziej innowacyjną gospodarkę, to nie kultury Chin, czy Indii kształcą najbardziej kreatywne i konkurencyjne charaktery – to Zachód, a szczególnie Ameryka w tym dominuje. XXI wiek nie zmieni tej tendencji. Aby umocnić przewagę Stany Zjednoczone powinny zreformować system imigracyjny – szerzej otworzyć granice dla najzdolniejszych umysłów z reszty świata; wysyłać więcej studentów na zagraniczne uczelnie w ramach programów semestralnych; poszerzać współpracę z państwami Ameryki Południowej. Jeśli chodzi o wielką politykę, Slaughter blisko jest do amerykańskich idealistów. Jej sugetie to: odnowa współpracy na forum instytucji międzynarodowych; reforma Rady Bezpieczeństwa ONZ – poszerzenie jej o nowych stałych członków (padają nazwy Indii, Niemiec, Japonii oraz ogólnie Afryki, Ameryki Południowej i Bliskiego Wschodu); szerzenie na świecie rządów prawa poprzez koncepcję PAR, co ma oznaczać: Popular, Accountable, Rights-Regarding (i ma polegać na budowie instytucji liberalnych, na których oprze się później prawdziwa demokracja); aż wreszcie wpisanie do stałego rozkładu jazdy amerykańskiej polityki zagranicznej „odpowiedzialności za ochronę” (Responsibility to Protect – w którą wchodzi m.in idea „interwencji humanitarnej”) z zaznaczeniem, że jeśli nie można jej wyegzekwować poprzez ONZ, należy za wszelką cenę próbować zdobyć poparcie na forum innych organizacji, np. regionalnych.

Problemem, o którym szeroko dyskutuje się teraz w świecie jest irański program nuklearny. W administracji Obamy zajmuje się tym specjalny wysłannik do tamtego regionu Dennis Ross. Prezentowany przez Obamę pragmatyzm i próba nawiązania dialogu z reżimem irańskim przestają dziwić, gdy prześledzimy poglądy zastępcy Rossa, którym jest Ray Takeyh – znany „w branży” amerykański ekspert pochodzenia irańskiego. W książce „Guardians of the Revolution”, oraz w sprawozdaniu przedstawionym przed komisją spraw zagranicznych w amerykańskiej Izbie Reprezentantów wiosną 2008 roku Takeyh jasno wykłada swoje poglądy.nuke piaskownica

Iran od momentu przejęcia władzy przez duchownych przeszedł z roli rewolucyjnego aktora, który podważa zastaną sytuację w regionie, do roli pragmatycznej siły prowadzącej politykę bazującą na zimnych kalkulacjach interesu narodowego. Zdaniem Takeyha politykę zagraniczną Iranu najlepiej rozpatrywać w trzech kręgach: Zatoki Perskiej, arabskiego wschodu i euro-azjatyckim. Brak sukcesu w eksporcie rewolucji do innych państw Zatoki Perskiej spowodował zmianę działania Irańczyków – retoryka z lat 80. ostro krytykująca przywódców Arabii Saudyjskiej, zmieniła się w latach 90. Iran uznał, że w najbliższym otoczeniu lepiej nie antagonizować Arabów, którzy blisko współpracują z Amerykanami. W 1997 roku Chamenei publicznie zapewnił: „Iran nie stanowi zagrożenia dla żadnego muzułmańskiego kraju.” Takie samo podejście można zaobserwować w kręgu euro-azjatyckim: Iran, najpierw z ZSRR, a potem z Rosją nie zadzierał. W swoim pragmatyzmie Persowie uznali, że nie będą psuć Rosjanom szyków rewolucyjnymi hasłami w Azji Centralnej. Z tą cichą umową mają dziś problem Amerykanie – cena za przekonanie Rosji do powstrzymania irańskiego pędu do atomu, może być dla nich wielka. Tylko w trzecim kręgu, który obejmuje arabski wschód (w terminologii Takeyha – Palestyna, Izrael, Egipt, Syria), Iran wciąż posługuje się żarliwą retoryką rewolucji przecząc racji istnienia państwa Izrael, a także utrzymując złe stosunki z Egiptem Mubaraka. Z Iranem da się rozmawiać w praktyczny i konstruktywny sposób, twierdzi Takeyh. Po wielu latach izolacji, które nie przyniosły oczekiwanych rezultatów, Stany Zjednocznone powinny spróbować zmienić swoją politykę wobec Persów.

Podobnie uważa inny analityk stosunków międzynarodowych, Ivo Daalder, który doradzał Obamie w kampanii wyborczej, a niedawno został mianowany przedstawicielem USA przy NATO. Polacy w osobie urodzonego w Holandii eksperta znajdą dobrego partnera: Daalder jest zdeklarowanym zwolennikiem rozszerzenia Paktu na wschód – po Gruzję i Ukrainę. NATO enlargement has been a highly successful policy over the decades, napisał w 2008 roku w International Herald Tribune Amerykanin, który jest też zwolennikiem redukcji światowego arsenału nuklearnego, wycofania się z Iraku i większego zaangażowania w Afganistanie. Polski czytelnik może zapoznać się z myślą polityczną Daaldera dzięki jego książce przełożonej na nasz język „Ameryka bez ograniczeń”. W 2003 roku wygrała ona prestiżową w świecie anglojęzycznym nagrodę Gelbera, przyznawaną za najlepszą książkę traktującą o sprawach międzynarodowych.

W dotychczasowej polityce zagranicznej administracji Obamy można wyczytać dwie dominujące cechy: przejawiający się w dyskursie idealizm oraz widoczny w czynach pragmatyzm. Obecność w gronie doradców i ekspertów takich osób, jak Slaughter, Takeyh, czy Daalder łatwo to wyjaśnia. Przy analizie kierunków działania Amerykanów rzut oka za kulisy Waszyngtonu może dać interesujące wskazówki czego mamy oczekiwać.