Zhackowany Ahmadineżad

Ahmad_zhakiemTo naprawdę może skończyć się rewolucją. A myślałem, że wszystko potoczy się jak zwykle. Czyli przyschnie. Z mojego pobytu w Teheranie w podczas trwania drugiej kadencji Chatamiego zapamiętałem ludzi, którzy nie wierzą w zmiany polityczne pogodzeni ze status quo, ze stanem oznaczającym wówczas mała liberalizację obyczajową i względną stabilizację ekonomiczną.

Potwierdzeniem tej diagnozy, były wybory prezydenckie z 2005 roku spektakularnie zignorowane przez dużą część liberalnie nastawionych Irańczyków. No bo skoro Chatami, w którym pokładano ogromne nadzieje nie zdołał nic zmienić i wciąż się cofał pod naciskiem konserwatywnych duchownych, to co, do diabła, za różnica, kto będzie prezydentem? I tak oto wybory wygrał Ahmadineżad.

Miał być biczem na skorumpowana elitę i balsamem łagodzącym cierpienia irańskiej biedoty. Okazał się nieudolnym bałwanem, wepchnął kraj w jeszcze większe tarapaty gospodarcze, a jego jedynym sukcesem, docenianym także przez przeciwników kolegi Mahmuda, okazało się rozwijanie irańskiego programu atomowego, perskiego sukcesu, z którego dumni czują się ludzie o rożnych przekonaniach politycznych.

Ok, przyznam się bez bicia, jeszcze wczoraj wydawało mi się, że Ahmadineżad naprawdę wygrał wybory prezydenckie. Zgadzałem się zarówno z Abbasem Barzegarem jak i z Arturem Makolągwą, że pomimo wielu nieprawidłowości poparcie dla prezydenta A. jest bardzo duże, zwłaszcza na prowincji i wśród wielkomiejskiej biedoty.

Jednak dzisiejsze demonstracje zmieniają mój pogląd na tę sprawę. Ponad milion demonstrantów na ulicach Teheranu i doniesienia o protestach w Ahwaz oraz Isfahanie świadczą o tym, że te wybory naprawdę zostały sfałszowane: tak masowy wybuch wściekłości wśród dość zblazowanych i pozbawionych większych nadziei na zmiany Irańczyków pokazuje, że ludzie naprawdę poczuli sie okradzeni.

Do tego dochodzą kolejne fakty, które już wcześniej wydawały się wysoce niepokojące: miażdżące, nieprawdopodobne zwycięstwo urzędującego prezydenta w Tebrizie, rodzinnym mieście Mir-Husaina Musawiego, a także doniesienia o tym, że w piątek minister spraw wewnętrznych Iranu zadzwonił do kandydata opozycji, informując go o zwycięstwie w wyborach. Pojawiły się też przecieki tzw. prawdziwych wyników, według których Ahmadineżad był dopiero trzeci, ale te wiadomości należy raczej potraktować jako plotki i spekulacje. Tak czy inaczej to, co zrobił Ahmadineżad należy chyba uznać za zamach stanu.

Persiankiwi donosi na Twitterze, że obecnie (20.16 polskiego czasu) tłum gromadzi się na placu Tajreesh, na północy Teheranu, skąd już jest bardzo niedaleko do siedziby Ajatollaha Chamenei. Do placu przebija się Mehdi Karrubi, drugi z reformistycznych kandydatów prezydenckich, obecnie jeden z liderów protestu. Persiankiwi spekuluje, ze możliwy jest marsz na siedzibę Najwyższego Przywódcy. A to by oznaczało, że chwieje się cały teokratyczny system w Iranie, choć należy być raczej ostrożnym z tak daleko idącymi wnioskami.

Ale fakt, ze do demonstrantów strzelały do tej pory tylko grupki z milicji Basidż (paramilitarnej organizacji utworzonej w 1979 roku przez Chomeiniego), a wojsko zachowywało cały czas powściągliwość i neutralność, może świadczyć o jakichś wewnętrznych przepychankach wśród najwyższych irańskich władz. Niewykluczone również, że swoją grę rozgrywa tu również Ali Rafsandżani, któremu niewątpliwie marzyło by się zajęcie schedy po ajatollahu Chameneim (pod naciskiem Rafsandżaniego Chamenei zgodził się dziś na poważne rozpatrzenie protestu wyborczego Musawiego).

Pytanie co zdecyduje następca Chomeiniego? Pójdzie na rozwiązanie siłowe ryzykując przegraną i bunt w armii? Raczej w to nie wierzę, Chamenei jest może i fanatykiem, ale raczej więcej w nim jednak pragmatyzmu. Moim zdaniem w ciągu następnych 48 godzin będzie ogłoszona decyzja o powtórzeniu wyborów. Pytanie tylko, czy demonstranci zadowolą się takim zwycięstwem w chwili, gdy poczuli swoja wielką siłę?

Wypada jeszcze dodać, że wydarzenia w Iranie to wielki triumf internetu, Twitter był dziś lepszy niż CNN, BBC i Al Jazeera razem wzięte. W Polsce trzeba zdjąć czapkę przed gazeta.pl, która doskonale relacjonuje to, co się dzieje w Teheranie. Tytuł „portalu dla idiotów” przyznaję zaś bez wahania dziennikowi.pl, który wciąż nie ma na głównej stronie nawet wzmianki o Iranie, a najważniejszą wiadomością dnia według ich redaktorów są słowa o Buzku, że jest „niezłym jebaką”. Brawo, panie i panowie.