Wydawało się, że po nieprawdziwych informacjach o istnieniu broni masowego rażenia w Iraku media nie mogą się już bardziej skompromitować. O ile jednak wtedy dziennikarze dali się zmanipulować politykom i wojskowym, to teraz – w przypadku wirusa nowej grypy – sami sobie podłożyli świnię.
Nieprawdziwe informacje o broni w Iraku przyczyniły się do trwającej do dziś wojny. Nieprawdziwe informacje o liczbie śmiertelnych ofiar nowej grypy wywołały ogólnoświatową panikę, doprowadziły do wyizolowania Meksyku z międzynarodowej społeczności i popchnęły ten kraj na skraj bankructwa. Siła mediów jest dużo większa, niż można to sobie wyobrazić.
Według dzisiejszego raportu Światowej Organizacji Zdrowia na całym świecie z powodu wirusa A/H1N1 umarło 17 osób:
Tymczasem jeszcze do wczoraj media podawały, że liczba ofiar nowej choroby jest kilka lub kilkanaście razy większa. To nieprawdopodobne, ale kłamliwe informacje podawały źródła uchodzące dotąd za najbardziej wiarygodne.
Oto skan strony internetowej agencji Reuters, która 30 kwietnia informowała o nowym wirusie, który „zabił do 179 ludzi w Meksyku”:

Mimo że w tym samym dniu WHO podała, że w Meksyku jest… siedem śmiertelnych ofiar wirusa:

W podawaniu nieprawdy prześcigały się także polskie media. Gazeta Wyborcza, powołując się na meksykańskiego ministra zdrowia, napisała 27 kwietnia, że liczba ofiar świńskiej grypy w Meksyku przekroczyła setkę:
Informacja ta zawiera dwa kłamstwa. W dniu, w którym się ukazała, liczba ofiar w Meksyku według WHO wynosiła nadal siedem osób, a minister zdrowia nie informował o 103 potwierdzonych przypadkach zgonów wywołanych nowym wirusem. Można to bez problemu sprawdzić na internetowej stronie Ministerstwa Zdrowia Meksyku, które publikuje dokładne, słowo po słowie, relacje ze swoich konferencji prasowych: http://portal.salud.gob.mx/
Mimo to, tego samego dnia, 27 kwietnia, Dziennik informował już o 140 ofiarach:
Dwa dni później liczba ofiar wzrosła, według mediów, do 159. Oto skan strony Interii:
I skan Wirtualnej Polski:
Tymczasem w tym samym dniu, 29 kwietnia, liczba zabitych przez nową chorobę wynosiła… osiem osób. Informowała o tym Światowa Organizacja Zdrowia:
Następnego dnia, 30 kwietnia, Onet podał informację o 154 ofiarach:
Nikogo nie zdziwiło, że oznacza to „zmartwychwstanie” pięciu ludzi, bo przecież dzień wcześniej śmiertelnych ofiar – według mediów – było 159. A zdziwienie powinno być jeszcze większe, bo 30 kwietnia zabitych – według WHO – było nadal… ośmiu:
To tylko kilka przykładów. Więcej – z innych profesjonalnych mediów, także telewizji i radia, można znaleźć w internecie, sięgając do archiwum portali. O ile administratorzy ich nie usuną. Ja bym usunął. Ze wstydu. Usunąłbym nieprawdziwe informacje i za nie przeprosił.
Dopiero po publikacji informacji o rzeczywistej liczbie ofiar nowej choroby w artykule Pandemia kłamstwa, który ukazał się w serwisie Dziennikarstwo Obywatelskie, polskie media opamiętały się. I próbują w jakiś sposób wyjść z sytuacji, w którą same siebie zapędziły. Jedne przemilczają to, o czym informowały jeszcze kilka dni temu. Inne używają wytrychu pod tytułem „nowy bilans choroby”. A jeszcze inne tłumaczą, że wcześniejsze, nieprawdziwe newsy o liczbie ofiar były „nieoficjalne”.
Można to jakoś zrozumieć. Gdy zaczęło być głośno o epidemii w Meksyku, nie była znana dokładna liczba ofiar śmiertelnych. Media cytowały więc nieoficjalne informacje na ten temat i plotki, które – jak wiadomo – nakręcają się same z godziny na godzinę. Żaden z dziennikarzy nie pojechał do Meksyku, aby liczyć groby, wszyscy poddali się ogólnoświatowemu trendowi, by liczba ofiar była jak największa. Oczywiście nikt nie wymaga, by dziennikarze, ryzykując własne zdrowie, jechali do centrum zakaźnej choroby. Ale zawsze wymagać od nich trzeba czegoś innego – rzetelności. Tym razem o niej zapomnieli i z „nieoficjalnych” newsów oraz plotek zrobili oficjalną informację.
Można to od biedy zrozumieć, albo przynajmniej starać się zrozumieć, ale tylko do 27 kwietnia. W tym dniu bowiem ukazały się oficjalne i potwierdzone przez WHO informacje o liczbie śmiertelnych ofiar – dokładnie siedmiu. Mimo to przez kilka dni media o tym nawet nie pisnęły i dalej szły w ślepą uliczkę, podając plotki i niesprawdzone informacje jako prawdę.
Po manipulacjach z istnieniem broni masowego rażenia w Iraku, to drugi tak efektowny samobójczy gol profesjonalnych mediów. Tym razem jednak wmanewrowały się w to same, bez pomocy polityków i bliżej nieokreślonych elit. Bo trudno uwierzyć, że kłamstwa o liczbie zabitych przez nowego wirusa to spisek z udziałem koncernów farmaceutycznych. To nie spisek, tylko kompromitacja mediów.
Paradoksem jest to, że tak naprawdę nie chodzi o liczbę ofiar nowego wirusa. Jak widać z danych WHO, liczba ta powolutku rośnie i być może osiągnie za jakiś czas liczbę, która będzie zgadzać się z nagłówkami gazet i telewizyjnych pseudoinformacji sprzed kilku dni. Może nawet faktycznie wirus A/H1N1 zabije miliony ludzi na całym świecie, jak dwa tygodnie temu przewidywały tabloidy. Ale teraz jest to zupełnie nieważne.
Najważniejsze jest to, co media zrobiły używając nieprawdy. Cały świat ogarnęła psychoza i działania najgłupsze z możliwych. Jest nim na przykład wyłapywanie potencjalnych chorych. Pasażerom na lotniskach niemal wciska się termometry – za przeproszeniem – w pupę, podczas gdy granice lądowe w Unii Europejskiej są otwarte i nikt nie kontroluje przemieszczających się nimi ludzi. I bardzo dobrze, że nie kontroluje, bo nie wyłapie się przecież wszystkich. Ale można ze wszystkich zrobić idiotów.
Najgorsze jest jednak to, co zrobiono Meksykowi. Podając nieprawdziwe informacje o liczbie ofiar nowego wirusa, media praktycznie wyłączyły ten kraj z międzynarodowej społeczności. Odwoływanie lotów i panika to tylko wycinek rzeczywistości. Trzeba do tego dodać, że całe gałęzie meksykańskiej gospodarki zostały ograniczone lub nie działają w ogóle. Ludzi zapędzono do domów, nakazano żyć im z maskami na twarzach, zakazano spotykać się, a na ulice wyprowadzono uzbrojonych żołnierzy.
– Jesteśmy dezinformowani i traktowani jak trędowaci – powiedziała mi dzisiaj rano przez telefon Rachel z miasta Oaxaca w środkowym Meksyku. – Jako wyjście z tej absurdalnej sytuacji każe się nam robić to, co zawsze robiliśmy i robimy: myć ręce.
To, co media zrobiły Meksykowi, wywołuje skojarzenia z „Dżumą” Alberta Camusa. Jednak w tym przypadku choroba, która dzięki nieprawdziwym informacjom o liczbie zabitych sterroryzowała ponad stumilionowy kraj, jest wyleczalna.
Przypadek Meksyku można traktować jako doświadczenie. I ostrzeżenie dla innych. Bo to, co stało się tam, może wydarzyć się gdzie indziej. Także w Polsce. Pytanie jest tylko, czy poważne media będą wtedy odpowiedzialne i wiarygodne?
Trudno w to uwierzyć. Trudno też liczyć na internetowe media obywatelskie, które ze względu na swój amatorski charakter traktowane są jak nic nie znaczące piąte koło u wozu. Poza tym internet może zostać pozbawiony najcenniejszej rzeczy – wolności wypowiedzi. Pierwsze próby w tym kierunku zostały już podjęte w Stanach Zjednoczonych i Unii Europejskiej.
Bardzo łatwo teraz uwierzyć, że to tylko kwestia czasu.
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 2.5 Polska. Tekst opublikowany pierwotnie w serwisie Dziennikarstwo Obywatelskie.
Wydawało się, że po nieprawdziwych informacjach o istnieniu broni masowego rażenia w Iraku media nie mogą się już bardziej skompromitować. O ile jednak wtedy dziennikarze dali się zmanipulować politykom i wojskowym, to teraz – w przypadku wirusa nowej grypy – sami sobie podłożyli świnię.
Nieprawdziwe informacje o broni w Iraku przyczyniły się do trwającej do dziś wojny. Nieprawdziwe informacje o liczbie śmiertelnych ofiar nowej grypy wywołały ogólnoświatową panikę, doprowadziły do wyizolowania Meksyku z międzynarodowej społeczności i popchnęły ten kraj na skraj bankructwa. Siła mediów jest dużo większa, niż można to sobie wyobrazić.
Według dzisiejszego raportu Organizacji Zdrowia na całym świecie z powodu wirusa A/H1N1 umarło 17 osób:
Tymczasem jeszcze do wczoraj media podawały, że liczba ofiar nowej choroby jest kilka lub kilkanaście razy większa. To nieprawdopodobne, ale kłamliwe informacje podawały źródła uchodzące dotąd za najbardziej wiarygodne.
Oto skan strony internetowej agencji Reuters, która 30 kwietnia informowała o nowym wirusie, który „zabił do 179 ludzi w Meksyku”:
Mimo że w tym samym dniu WHO podała, że w Meksyku jest… siedem śmiertelnych ofiar wirusa:
W podawaniu nieprawdy prześcigały się także polskie media. Gazeta Wyborcza, powołując się na meksykańskiego ministra zdrowia, napisała 27 kwietnia, że liczba ofiar świńskiej grypy w Meksyku przekroczyła setkę:
Informacja ta zawiera dwa kłamstwa. W dniu, w którym się ukazała, liczba ofiar w Meksyku według WHO wynosiła nadal siedem osób, a minister zdrowia nie informował o 103 potwierdzonych przypadkach zgonów wywołanych nowym wirusem. Można to bez problemu sprawdzić na internetowej stronie Ministerstwa Zdrowia Meksyku, które publikuje dokładne, słowo po słowie, relacje ze swoich konferencji prasowych: http://portal.salud.gob.mx/
Mimo to, tego samego dnia, 27 kwietnia, Dziennik informował już o 140 ofiarach:
Dwa dni później liczba ofiar wzrosła, według mediów, do 159. Oto skan strony Interii:
I skan Wirtualnej Polski:
Tymczasem w tym samym dniu, 29 kwietnia, liczba zabitych przez nową chorobę wynosiła… osiem osób. Informowała o tym Światowa Organizacja Zdrowia:
Następnego dnia, 30 kwietnia, Onet podał informację o 154 ofiarach:
Nikogo nie zdziwiło, że oznacza to „zmartwychwstanie” pięciu ludzi, bo przecież dzień wcześniej śmiertelnych ofiar – według mediów – było 159. A zdziwienie powinno być jeszcze większe, bo 30 kwietnia zabitych – według WHO – było nadal… ośmiu:
To tylko kilka przykładów. Więcej – z innych profesjonalnych mediów, także telewizji i radia, można znaleźć w internecie, sięgając do archiwum portali. O ile administratorzy ich nie usuną. Ja bym usunął. Ze wstydu. Usunąłbym nieprawdziwe informacje i za nie przeprosił.
Dopiero po publikacji informacji o rzeczywistej liczbie ofiar nowej choroby w artykule Pandemia kłamstwa, który ukazał się w naszym serwisie, polskie media opamiętały się. I próbują w jakiś sposób wyjść z sytuacji, w którą same siebie zapędziły. Jedne przemilczają to, o czym informowały jeszcze kilka dni temu. Inne używają wytrychu pod tytułem „nowy bilans choroby”. A jeszcze inne tłumaczą, że wcześniejsze, nieprawdziwe newsy o liczbie ofiar były „nieoficjalne”.
Można to jakoś zrozumieć. Gdy zaczęło być głośno o epidemii w Meksyku, nie była znana dokładna liczba ofiar śmiertelnych. Media cytowały więc nieoficjalne informacje na ten temat i plotki, które – jak wiadomo – nakręcają się same z godziny na godzinę. Żaden z dziennikarzy nie pojechał do Meksyku, aby liczyć groby, wszyscy poddali się ogólnoświatowemu trendowi, by liczba ofiar była jak największa. Oczywiście nikt nie wymaga, by dziennikarze, ryzykując własne zdrowie, jechali do centrum zakaźnej choroby. Ale zawsze wymagać od nich trzeba czegoś innego – rzetelności. Tym razem o niej zapomnieli i z „nieoficjalnych” newsów oraz plotek zrobili oficjalną informację.
Można to od biedy zrozumieć, albo przynajmniej starać się zrozumieć, ale tylko do 27 kwietnia. W tym dniu bowiem ukazały się oficjalne i potwierdzone przez WHO informacje o liczbie śmiertelnych ofiar – dokładnie siedmiu. Mimo to przez kilka dni media o tym nawet nie pisnęły i dalej szły w ślepą uliczkę, podając plotki i niesprawdzone informacje jako prawdę.
Po manipulacjach z istnieniem broni masowego rażenia w Iraku, to drugi tak efektowny samobójczy gol profesjonalnych mediów. Tym razem jednak wmanewrowały się w to same, bez pomocy polityków i bliżej nieokreślonych elit. Bo trudno uwierzyć, że kłamstwa o liczbie zabitych przez nowego wirusa to spisek z udziałem koncernów farmaceutycznych. To nie spisek, tylko kompromitacja mediów.
Paradoksem jest to, że tak naprawdę nie chodzi o liczbę ofiar nowego wirusa. Jak widać z danych WHO, liczba ta powolutku rośnie i być może osiągnie za jakiś czas liczbę, która będzie zgadzać się z nagłówkami gazet i telewizyjnych pseudoinformacji sprzed kilku dni. Może nawet faktycznie wirus A/H1N1 zabije miliony ludzi na całym świecie, jak dwa tygodnie temu przewidywały tabloidy. Ale teraz jest to zupełnie nieważne.
Najważniejsze jest to, co media zrobiły używając nieprawdy. Cały świat ogarnęła psychoza i działania najgłupsze z możliwych. Jest nim na przykład wyłapywanie potencjalnych chorych. Pasażerom na lotniskach niemal wciska się termometry – za przeproszeniem – w pupę, podczas gdy granice lądowe w Unii Europejskiej są otwarte i nikt nie kontroluje przemieszczających się nimi ludzi. I bardzo dobrze, że nie kontroluje, bo nie wyłapie się przecież wszystkich. Ale można ze wszystkich zrobić idiotów.
Najgorsze jest jednak to, co zrobiono Meksykowi. Podając nieprawdziwe informacje o liczbie ofiar nowego wirusa, media praktycznie wyłączyły ten kraj z międzynarodowej społeczności. Odwoływanie lotów i panika to tylko wycinek rzeczywistości. Trzeba do tego dodać, że całe gałęzie meksykańskiej gospodarki zostały ograniczone lub nie działają w ogóle. Ludzi zapędzono do domów, nakazano żyć im z maskami na twarzach, zakazano spotykać się, a na ulice wyprowadzono uzbrojonych żołnierzy.
– Jesteśmy dezinformowani i traktowani jak trędowaci – powiedziała mi dzisiaj rano przez telefon Rachel z miasta Oaxaca w środkowym Meksyku. – Jako wyjście z tej absurdalnej sytuacji każe się nam robić to, co zawsze robiliśmy i robimy: myć ręce.
To, co media zrobiły Meksykowi, wywołuje skojarzenia z „Dżumą” Alberta Camusa. Jednak w tym przypadku choroba, która dzięki nieprawdziwym informacjom o liczbie zabitych sterroryzowała ponad stumilionowy kraj, jest wyleczalna.
Przypadek Meksyku można traktować jako doświadczenie. I ostrzeżenie dla innych. Bo to, co stało się tam, może wydarzyć się gdzie indziej. Także w Polsce. Pytanie jest tylko, czy poważne media będą wtedy odpowiedzialne i wiarygodne?
Trudno w to uwierzyć. Trudno też liczyć na internetowe media obywatelskie, które ze względu na swój amatorski charakter traktowane są jak nic nie znaczące piąte koło u wozu. Poza tym internet może zostać pozbawiony najcenniejszej rzeczy – wolności wypowiedzi. Pierwsze próby w tym kierunku zostały już podjęte w Stanach Zjednoczonych i Unii Europejskiej.
Bardzo łatwo teraz uwierzyć, że to tylko kwestia czasu.
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 2.5 Polska.
Na zdjęciu: prof. Krzysztof Dołowy, wykładowca SGGW w Warszawie, podczas wykładu pt. „Czy fale elektromagnetyczne uzdrawiały ludzi w XIX wieku, a szkodzą w XXI wieku?”. Autorem zdjęcia jest Ewa Krzysiak.
Dlatego też od przeszło roku nie oglądam prawie w ogóle telewizji, z akcentem na wszelakie dzienniki i tak zwane programy informacyjne. Pogoń za tanią sensacją, która przyciąga żądną emocji masę wygrywa z funkcją edukacyjną i bezstronnym informowaniem.
Już szablonowym przykładem ukazującym ten trend jest słynny fragment z tvn24, gdzie dziennikarka przesuwa w kadr spaloną maskotkę, aby w ten sposób uwypuklić przekaz – obraz spalonego domu – tak tworzy się po części i eksponuje "TRAGEDIE".
Tragedie dzieją się codziennie. Ale tylko te masowe lub "ważne" z medialnego punktu widzenia (czytaj: gdzie zginie/odniesie rany znana celebrytka/yta) mają szansę zaistnieć w świecie medialnym – czyli podsycać emocje rządnej widowiska i coraz silniejszych bodźców masy. To jest jak narkotyk, dlatego zalecane jest odstawienie środków masowego przekazu :).
Od 6 lat nie mam telewizora – zepsuł się i bardzo dobrze. Chciałem zrobić tak jak Led Zeppelin ale jak się zepsuł to i frajda byłaby mniejsza.
Nie ulegam sianym nagminnie kłamstwom (bo trudno to nazwać informacjami).
Chodzę po ulicach i pomimo statystyk nadal żyję, nikt nie znalazł mnie martwego w rowie, nie potrącił mnie samochód, nie znaleziono mnie poćwiartowanego, naćpanego, zgwałconego :o)
Od owych sześciu lat spaceruję po lesie i nie pożarły mnie kleszcze siejące choroby mózgu. Nie szprycuję się także witaminami, sztucznymi sokami, nie kupuję coraz "lepszych" proszków do prania, szamponów. Z toalety nie wyłażą mi krwiożercze bakterie i nie zabijają moich bliskich. Nie jadam także "pysznej" wieprzowiny i innych mięs. Wg lekarzy i dietetyków nie mam prawa żyć od 4 lat, a żyję i czuję się lepiej niż kiedykolwiek.
Wiem, że nie jestem na fali i nie wiem co się dzieje w genialnej polskiej kinematografii gdzie kręci się 4 filmy rocznie a przyznaje 12 nagród, nie wiem jak się ma samica Rysia – Grażynka, ile min i uśmiechów na dzień dzisiejszy potrafią spłodzić drugie bliźnięta Rzeczypospolitej.
by ustrzec się przed tego typu manipulacjami wystaczy odrobina samodzielnego myślenia… to naprawdę niewiele, ale i tak dla leniwego intelektualnie społeczeństwa zbyt dużo.
A mi się jednak wydaje że to jest spisek koncernów farmaceutycznych, bo jak nie wiadomo o co chodzi to prawie zawsze chodzi o kasę.
no wlasnie… "internetowe media obywatelskie" są po prostu niepoważne w swych polemikach z PRAWDZIWYMI dziennikarzami… tako rzekł wUJ sAM i takoż Niektóre Wazelinowe Kraje na kolanach czczą te święte prawdy…
"internetowe media obywatelskie" to po prostu zwykłe firmy, które na swoj profil dzialalności wybrały przekazywanie informacji – w róznym tego słowa znaczeniu.
Jak nie wiadomo o co chodzi o chodzi o pieniądze – oczywiście, ale wymyślanie kolejnej teorii spiskowej daleko idące – podobne do opisanego napędzanie "poczytności" – tylko w tym przypadku najprawodopodobniej chodzi o pieniądze, ale samych mediów, które zwiększają swoją oglądalność. Bardziej chwytliwy temat – większa oglądalność – lepsze statystyki – cenniejsza przestrzeń dla reklamodawców – więcej pięniędzy.
Dlaczego – yes, we can – ot co 🙂
moja wypowiedz w kwestii grypy znajduje sie tutaj:
http://anglia.interia.pl/wasze-artykuly/artykul/szczepionka-smierci,24348
media mowia to, co sie sprzedaje. a sprzedaje sie to, co mowia. gdy jakis temat jest na topie, to po prostu nie wypada go przemilczec. swinska grypa, a wczesniej ptasia, tsunami, dwie wieze, itd.
czasem mam jednak wrazenie, ze dziennikarze klamia, bo po prostu sie boja plus prawde maja w dupie. przykladem jest sprawa stoczni. wszyscy mowia „katarski inwestor”, gdy tymczasem stocznie kupil MOSAD za posrednictwem spolek z rajow podatkowych, zas w katarze ma siedzibe bank, ktory kredytuje transakcje, w dodatku wydal oswiadczenie, w ktorym stwierdza, ze absolutnie nie jest zadnym inwestorem. ale dziennikarz jeden z drugim wie, ze jesli powie do kamery nub napisze prawde, to po pierwsze i tak go naczelny ocenzuruje, a po drugie bedzie to ostatnie co powie/napisze.
„A jeszcze inne tłumaczą, że wcześniejsze, nieprawdziwe newsy o liczbie ofiar były „nieoficjalne”.
Nieoficjalnie wiadomo mi,że na marsie ponoć istniała cywilizacja,która jednak w wyniku kataklizmu musiała zejść do podziemi,lol
Brawo za artykuł.
Kilka dni temu zabrałem się za próbę napisania czegoś o zjawisku świńskiej grypy i im więcej czytam tym bardziej sprawa zaczyna pachnieć celowo nakręconą paniką. Z jednej strony mam alergię na wszelkie teorie spiskowe i – podobnie jak ma to miejsce przy każdej tego typu okazji – pojawiają się natychmiast głosy o światowym spisku „żydomasonerii” i „cyklistów”, które powodują otwarcie kozika w mej kieszeni…. Z drugiej zaś poziom panikarstwa i powierzchowność mediów publicznych, sprawiła, że od ponad 3 lat nie posiadam odbiornika telewizyjnego i nie czytam gazet, które to media nieodmiennie psuły mi humor, swoim podnietliwo-panikarskim tonem i spanielo-pudlim przekrzywianiem główki:)
Pozdrawiam
JJ