Ropa za długi

Kryzys gospodarczy i spadek cen ropy wywołały dość skrajne komentarze na temat sytuacji w Rosji. Część analityków jest przekonana, że sytuacja doprowadzi reżim do upadku, część sądzi, że Kreml wyjdzie z kryzysu silniejszy niż kiedykolwiek.

Sądząc po szerokim wachlarzu pożyczek, umów energetycznych i układów o współpracy politycznej między Moskwą a Pekinem, wygląda na to, że Chiny przychylają się do opinii przedstawicieli drugiego z tych obozów – mimo niedawnych nieporozumień wierzą w przetrwanie rosyjskiego petroautorytaryzmu.

Czy jednak taka opinia to wynik poważnych przemyśleń i sygnał dotyczący przyszłych relacji między oboma krajami, czy tylko efekt chwilowo wspólnych interesów?

Najpierw przyjrzyjmy się temu, co Chiny dają Rosji i na co mogą liczyć w zamian. Pod presją zwrotu długów państwowa firma naftowa Rosnieft wynegocjowała z Chinami pożyczkę w wysokości 20-25 miliardów dolarów, co ma odpowiadać 20-25 miliardom baryłek ropy, które mogą zostać wyeksportowane do Państwa Środka w ciągu najbliższych 20 lat (ok. 4% zapotrzebowania kraju).

Umowa ta ma duże znaczenie, bo Rosnieft i chińska firma CNPC po cichu kłóciły się o cenę ropy od lat – Rosjanie chcieli sprzedawać ropę i gaz do Azji po cenach europejskich, czemu od dawna sprzeciwiały się Chiny. Wygląda na to, że połączenie kryzysu finansowego z gwałtownym spadkiem cen ropy zmusiło Chiny do ostatecznego przyjęcia chińskich warunków.

Ta “znacząca” pożyczka może też pomóc przyspieszyć wstrzymywaną od dawna budowę rurociągu Północna Syberia – Pacyfik (ESPO). Choć dyskusje na temat projektu toczą się od lat (próbował się w nie jeszcze włączyć Michaił Chodorkowski), bardzo niewiele udało się w tej sprawie uzgodnić. Oil and Gas Journal donosi, że Transnieft podpisał umowę z CNPC na budowę dodatkowych 67 kilometrów rury o przepustowości 300 tysięcy baryłek dziennie będącej odnogą ESPO z miejscowości Skoworodino w Rosji do Daqing w China za cenę 800 milionów dolarów.

Nikogo nie powinno dziwić, że człowiekiem odpowiedzialnym w rządzie za negocjacje, inwestycję, pożyczki, energię, rurociąg i kredyty od chińczyków to nie kto inny jak wicepremier Igor Sieczin, który przypadkiem jest też szefem Rosnieftu.

Władimir Putin wykorzystał wczorajszą wizytę premiera Wen Jiabao w Moskwie by napluć na Zachód i jego strukturę ekonomiczną. Zasugerował też, że z chińskimi partnerami trzeba zacząć prowadzić interesy w yuanach i rublach, a nie jak dotąd w dolarach. “Obecnie świat oparty na dolarze przeżywa poważne problemy… Sytuacja na globalnych rynkach pozostaje trudna. (…) W tych warunkach uważam, że powinniśmy pomyśleć nad poprawą systemu wzajemnego handlu, włącznie z wykorzystaniem w nim narodowych walut” powiedział.

Jednak dolary to właśnie to, co Chińczycy mają dziś na zbyciu. Rezerwy walutowe wysokości 1,9 biliona dolarów czynią z nich największego posiadacza gotówki na świecie. Większość analityków uważa z kolei Rosjan za stronę desperacko potrzebującą właśnie zastrzyku gotówki (Rosnieft ma dziś 21 miliardów dolarów długów, a wierzyciele domagają się ich wcześniejszej spłaty). Z kolei Pekin ma świetną kartę przetargową, dzięki której może zapewnić dostawy energii potrzebnej swojej rozwijającej się gospodarce.

Część moich kolegów z sektora finansowego od dawna czekało na podobny ruch ze strony Chin, które spokojnie przyglądały się kryzysowi i nie włączały się do gry, by w końcu pokazać, że wierzą przede wszystkim w niezmienną i długoterminową wartość ropy.

Światowej gospodarce na pewno przyda się oczekiwany zastrzyk gotówki, który przez Rosnieft musi po jakimś czasie dotrzeć do systemu. Pytanie tylko, czy Pekin może liczyć, że Rosjanie dotrzymają swojej części umowy, gdy ceny ropy pójdą w górę – o tym, że urzędnikom nie można ufać przekonało się już wielu, od Jukosu po BP. Z drugiej strony Chińczycy zawiedli się na próbach wejścia na rynek Stanów Zjednoczonych przez inwestowanie w tamtejsze banki. Nie powinni się jednak łudzić, że inwestycje w rosyjski reżim są bezpieczniejsze.

Moim zdaniem ta wstydliwa umowa to bardzo ważne wydarzenie, które pokazuje jak fatalnie rosyjskie władze zarządzały gospodarkę w czasie zwyżki cen ropy. Nie ma żadnego powodu, by Rosja znajdowała się tak fatalnej pozycji, błagając Chińczyków na kolanach o 20 miliardów dolarów w zamian za niekorzystny układ energetyczny. Dość ironicznym wydaje mi się fakt, że ci sami liderzy, którzy tak zdecydowanie bronili się przed związkami swego kraju z Europą i Zachodem, tak łatwo są gotowi powierzyć przyszłość ojczyzny Chinom.