Wszystko jasne, co prawda nie znamy jeszcze oficjalnych wyników, ale wiadomo, kto zostanie prezydentem Stanów Zjednoczonych – Barack Obama. Kandydat Partii Demokratycznej.
Jak to się stało, że prezydentem został demokrata i czarnoskóry polityk? G. W. Bush i sztab Republikanów pracowali na to bardzo długo. Bez ich pomocy, zwycięstwo Demokraty nie byłoby tak oczywiste. Nie można oczywiście pominąć zasług samego Obamy. Ja – na szybko – znajduje pięć głównych powodów.
Po pierwsze, Republikanie od jakiegoś czasu mają tendencję spadkową. Przegrywają niczym polskie drużyny w europejskich pucharach.. Na własne życzenie. Nieumiejętne prowadzenie (i przedstawienie) wojny w Iraku, skandale i przede wszystkim kryzys finansowy. Do tego dodałbym masę błędów drużyny McCaina. Już w młodzikach piłkarskich wiadomo, iż jeżeli nie umie się zastawiać pułapki offsajdowej, to się tego nie robi. Republikanie zastawili i Obama strzelił nie tylko bramkę, ale nawet hattricka. Pamiętajmy, że to Republikanie bronili stanów. Nieskutecznie. Nie pomogla nominacja Sarah Palin. Wycieki ze sztabu dotyczące ceny jej ubrań i makijażu też raczej nie sprzyjały Republikanom. Spadkowa tendencja Republikanów jest wynikiem niepopularnych rządów G.W Busha, chociaż ja uważam, że realizował interes Ameryki w polityce międzynarodowej.. On też nie pomagał sobie wypowiedziami w stylu: „pora, by ludzkość w końcu wkroczyła do układu słonecznego”. Akcent antyrepublikański w Stanach Zjednoczonych musiał być więc bardzo wyraźny. Międzsy innymi dlatego McCain wydawał się dobrym kandydatem. Centrowym, ze świetną biografią, nieutożsamiany z polityką Busha. A jednak.
Po drugie, fantastyczna kampania Obamy. Jego filmiki na youtubie stały się absolutnymi hitami. Nawet polska młodzież była zachwycona serią „Obama Girl”. Trudno, by taki kandydat nie wzbudzał sympatii, a szczególnie w zestawieniu z dość chłodno odbieranym McCainem. Obama wygrywał hasłem „change” i świeżością, który wnosił w umysły Amerykanów. Stał się marką. Na swoją kampanię marketingową wydał tyle, ile rocznie koncern Coca-cola.. Jeśli do tego odnotujemy, że zatrudnił najlepszych specjalistów, to wygrana jest wynikiem jego geniuszu medialnego senatora i jego ekipy. Udało mu się zneutralizować bardzo poważne zarzuty wobec swojej osoby. Nie był uważany za agresywnego, przemawiał hipnotycznie – PR-owy cudotwórca z poparciem estabilishmentu. Co z tego, że jego program jest pusty? W tych wyborach ludzie nie głosowali na program, a za zmianą. Stara zasada amerykańska mówi, że kto zbierze więcej pieniędzy na kampanię, ten wygrywa. Obama zebrał ponad 600 milionów dolarów, rekordową ilość, zasada się więc sprawdziła. To nie przypadek, że najbogatsi zainwestowali swoje środki w czaronskórego polityka. Ilość zebranych pieniędzy też jest wskaźnikiem poparcia społecznego. Inna sprawa, że sponsorowanie jednego i drugiego kandydata naraz jest pomysłem bystrych managerów na „wygrywanie”. Duży koszt, ale się podobno opłaca.
Po trzecie, kryzys, kryzys, kryzys. Obama, mimo że nie ma wypracowanych rozwiązań, lepiej kojarzy się wyborcom. Prezydent-elekt (de iure jeszcze nie) ma jedną niesamowitą zaletę. Robi wrażenie kompetentnego. Amerykanie uznali, że na czas kryzysu potrzebują spokojnego i charyzmatycznego przywódcę. Na plus dla Demokratów była udana, pod względem gospodarczym, prezydentura Billa Clintona. John McCain, utożsamiany z obecną administracją, stał się w ich oczach współwinny kryzysowi. Propagandowo dostał nokaut w tej sprawie. To niezwykle ważne, jeżeli uświadomić sobie, że 62% Amerykanów uznało, że najważniejszym tematem wyborów jest obecna recesja.
Po czwarte, fatalne wyczucie McCaina. Ton debacie nadawali sztabowcy Obamy. McCain źle oszacował nastroje społeczne. Nie umiał podkreślić tego, ze jest kandydatem stabilniejzym i pewniejszym. Zamiast tego dał się obarczyć winie za kryzys, a później wyznaczył niefortunną gubernator Alaski na wiceprezydenta. W efekie, o ile osoba McCaina przyciągała wyborców centrowych, o tyle osoba Palin ich odicągała. Sami konserwatyiści nie stanęli murem za republikańskim kandydatem. Sarah Palin miała zbyt dużo wpadek, jak na kandydata na wiceprezydenta USA. Wyborcy naprawdę mogli zacząć się bać, że w razie poważnych problemów zdrowotnych McCaina, a ma on już 72 lata, mogłaby zostać prezydentem Jeżeli polityka zawodzi intuicja – przegrywa. Jeszcze warto wspomnieć o tym, że Amerykanie woleli osobowość Baracka Obamy. Moja siostra, zupełnie niezainteresowana polityka, powiedziała mi rano, że zagłosowałaby na Obamę, bo ma ciekawy sposób prezentowania się, a McCain ma wredny wyraz twarzy. Pobudki może niemerytoryczne, ale gdyby żyła w Ameryce, też miałaby głos. W Ameryce wybory wygrywa się też dzięki aparycji, a o tym sztabowcy McCaina z jednej strony zapomnieli, a z drugiej przesadzili narażając się na śmieszność (Sarah Palin).
Po piąte, nie było żadnych niespodzianek w stylu efektu Bradley’a, czy ludzi niezdecydowanych głosujących na senatora z Arizony. Amerykanie rzeczywiście pokazali, że dla nich kolor skóry nie jest barierą w polityce. Barack Obama jest na fali i żaden wiatr nie jest mu w stanie zaszkodzić. Ludzie, którzy głosowali pierwszy raz, w przeważającej większości poparli Obamę. Jego wiadomość trafiła do nich. Obama przeprowadził niezwykle skuteczną kampanię.
Gratulacje dla senatora Obamy. Właśnie stał się odpowiedzialny za cały świat. Liczę, że sobie poradzi. Już pierwszego dnia zostaje poddany testowi. Dmitrij Medwiediew ogłosił, że Rosjanie zareagują na tarczę antyrakietową przy wykorzystaniu obwodu kaliningradzkiego. Dodał, że Rosja wychodzi z kryzysu wzmocniona, podkreślił znaczenie Moskwy na Kaukazie etc. Taki uroczy pomruk….