Social media w służbie islamu

Całkowicie przypadkowo wpadłem na trop ciekawej inicjatywy. Sam do końca nie wiem, jak mam ją nazywać, uznaję więc, że jest to kampania wizerunkowa. Czego? Religii.

Stosunkowo rzadko w polskich i europejskich mediach mówi się o Królestwie Jordanii. I nie ma czemu się dziwić – jak na bliskowschodnie warunki jest to państwo raczej stabilne, bezkonfliktowe i bezpieczne. Niestety także, stosunkowo ubogie: leży na obrzeżach ropo- i gazonośnych terytoriów, samemu posiadając jedynie stosunkowo niewielkie złoża fosforytów, potasu i łupków bitumicznych. Posiada jednak – nieoceniony w dzisiejszych czasach – kapitał ludzki. W osobie królowej Ranii.

Królowa Rania, małżonka Abdullaha II – obecnego króla Jordanii – znana jest ze swojego zaangażowania w budowę dialogu międzykulturowego, działania charytatywne oraz ochronę praw kobiet i dzieci. Ponadto, aktywnie wspiera swojego męża w działaniach na forum międzynarodowym, a o jej wpływach niech świadczy fakt, że – nie sprawując w sumie żadnej odpowiedzialnej funkcji państwowej – została zaliczona przez magazym Forbes do stu najbardziej wpływowych kobiet świata w roku 2007 (dla dociekliwych – sklasyfikowano ją na miejscu 81.).

30 marca 2008 roku umieściła na YouTube.com swój pierwszy wideomateriał. Miał on być odpowiedzią na – delikatnie mówiąc – niezbyt dobry wizerunek islamu i Arabów w Europie i w Stanach Zjednoczonych, czego wyrazem jest coraz częstsze używanie porównań islamskiego terroryzmu (lub islamu w ogóle) do faszyzmu. Królowa postanowiła zmienić ten stan rzeczy i zajęła się produkcją serii krótkich wideoklipów, w których w nienachalny sposób stara się rozwiać stereotypy, które stoją za dzisiejszym postrzeganiem świata arabskiego i islamu przez Zachód. Zachęca nas, abyśmy wysyłali jej kolejne – według niej niesłuszne – stereotypy, które będzie mogła omówić w następnych odsłonach swojego wideobloga (o ile tak można to nazwać). Zresztą, zobaczcie sami:

Moim zdaniem to świetny – i jakże miły dla oka – pomysł na kampanię wizerunkową. Jordania podeszła do problemu w sposób nowoczesny – nie dość, że zdecydowała się na wykorzystanie popularnego serwisu, to podstawowym założeniem całej kampanii ma być jej interaktywność. Nie chcę dywagować na temat ewentualnej skuteczności – lub jej braku – tej kampanii (zostawiam to innym, lepiej obeznanym z tematem PR i marketingu), ale można przypuszczać, że choć sposób ten zapewne nie ma szans zmienić poglądów radykalnych przeciwników Islamu, to tym innym, bardziej otwartym na odmienne punkty widzenia, na pewno może przypaść do gustu.