Sztorm na Morzu Południowochińskim

Zasadniczo niemal wszystkie wyspy są przedmiotem sporów pomiędzy dwoma lub większą ilością państw. Jednak prowadzone ostatnio rozmowy koncentrowały się na dwóch archipelagach wysp Spratly i Paracelskich oraz jednym samotnym atolu Scarborough.

Status Wysp Paracelskich jest najbardziej stabilny. Od kiedy w 1974 roku Chińczycy, po wycofaniu się Amerykanów,  zaatakowali zajęty przez Wietnam Południowy archipelag, jest on administrowany przez ChRL. Warto zaznaczyć, że Północ pod zajęciu Południa zaczęła się domagać zwrotu Paraceli. Dziś jednak Wietnam nie ma większych szans na pozyskanie archipelagu. Chińczycy wybudowali na nim niezbędną infrastrukturę, zasiedlili go osadnikami, a nawet otworzyli podwoje dla turystów. Pretensje do tego terytorium, prócz Wietnamu, zgłasza oczywiście Tajwan (jako Republika Chin). Przewaga Pekinu jest w chwili obecnej na tyle miażdżąca, że oba te państwa muszą się pożegnać z planami kontrolowania północnej części morza.

Atol Scarborough od lat 90. co jakiś czas jest niemym obserwatorem potyczek między Filipińczykami a Chińczykami.  Najczęściej scenariusz jest ten sam – chińscy rybacy skuszeni obfitością ryb i owoców morza u wybrzeży Scarborough są zatrzymywani przez filipińską marynarkę. Czasami wmieszają się również chińskie okręty, zazwyczaj jednak wszystko kończy się krótkim spięciem dyplomatycznym i odstawieniem rybaków do chińskiej ambasady. Ostatnia tego rodzaju sytuacja miała miejsce w kwietniu bieżącego roku. Prócz dyplomatycznych przepychanek incydent ubarwiły wzajemne nawoływania do bojkotu produkowanych dóbr, deface stron rządowych i masowe protesty w obu krajach. Problem nie jest nowy, stanowi jednak poważną zadrę w stosunkach chińsko-filipińskich.

Najpoważniejsza rozgrywka toczy się o wyspy Spratly. Pretensje do całości lub części archipelagu zgłasza aż sześć państw. Chiny, Tajwan, Wietnam, Malezja, Filipiny i Brunei opierają swoje żądania na różnych podstawach, działają z różną determinacją i w odmienny sposób.

Większość wysp Spratly okupuje Wietnam. Swoje prawa opiera na dziedzictwie starych państw wietnamskich oraz francuskich Indochin, a także tym, że według Hanoi wyspy należą do Wietnamu z racji przedłużonego szelfu kontynentalnego. Dominującą pozycję na archipelagu Wietnam utracił po potyczce z flotą ChRL u wybrzeży rafy Johnson South w 1988 roku. Chińczycy, choć zaznaczyli swoją obecność, nie mają bynajmniej również najsilniejszej pozycji na wyspach,  utrzymuje się więc równowaga.  Warto wspomnieć, że podobnie jak Wietnamczycy, Chińczycy odwołują się do historycznej obecności swoich przodków w okolicach wysp, by umocnić swoje pretensje.

Filipiny z kolei stosują ciekawą strategię dochodzenia do uznania swych praw. Okupowaną przez siebie wschodnią część archipelagu nazywaną wyspami Kalayaan (filip. Wolność) wprawdzie uznają za geologiczną część Spratly, jednak na tyle odległą od reszty archipelagu, że właściwie stanowiącą osobny przedmiot sporu.

Tajwan zajmuje natomiast największą wyspę archipelagu – Itu Aba. Jest ona o tyle ważna, że posiada dostęp do świeżej wody oraz ma rozbudowaną infrastrukturę, dzięki czemu możliwe jest utrzymywanie stacji badawczej, jak również obecność militarna na Morzu Południowochińskim. Malezja posiada kilka mniej znaczących Wysp, Brunei zaś nie okupuje żadnej. Część mniejszych atoli służy de facto za strefy buforowe między poszczególnymi strefami wpływów.

Państwa regionu prowadzą aktywną politykę zagraniczną, by uzyskać przewagę nad konkurencją – trudno jednak mówić o widocznych efektach tych działań. Wyjątek stanowią Chiny, które bardzo powoli, bo dekada po dekadzie, ale jednak umacniają swoją pozycję na Morzu Południowochińskim. Wprawdzie od czasu do czasu państwa ASEAN, z Wietnamem na czele, próbują przeciwdziałać temu trendowi, np. domagając się w 2009 rozszerzenia swych praw do szelfu kontynentalnego przez to państwo, co spotkało się zresztą z gwałtownymi protestami strony chińskiej i ostatecznie plan spalił na panewce.

Wietnam i Filipiny rozpoczęły starania, by spór został rozwiązany na forum wielu państw, Chiny upierały zaś się na bilateralne rozmowy z każdą z zainteresowanych stron osobno. Nietrudno domyśleć się powodów: Pekin ma znaczącą przewagę nad każdym z pozostałych pretendentów do wysp, Hanoi i Manila liczyły zaś na solidarność państw ASEAN oraz pomoc Waszyngtonu, Seulu i Tokio.

Ostatecznie doszło, po wielu staraniach, do podjęcia rozmów na wspomnianym szczycie 13 lipca. Wietnam i Filipiny formalnie były na lepszej pozycji. Otoczone przez reprezentantów ASEAN.Z Hillary Clinton deklarującą daleko posuniętą sympatię dla ich działań oraz wzywającą Chiny do rozmów z ASEAN. Z podobnymi sporami o wyspy na linii Chiny-Japonia w tle. A jednak szczyt skończył się porażką nie tylko aspiracji Wietnamu, lecz także być może całego ASEAN.