We wtorek 14 grudnia rozpoczęły się na Białorusi wybory prezydenckie, które trwać będą do soboty. Formuła przedterminowego głosowania, czyli możliwości głosowania przez pięć dni, budzi poważne zastrzeżenia opozycji, która widzi w takim sposobie ułatwienie dla fałszerstw łukaszenkowskiej władzy. Są to obawy uzasadnione, gdyż już w poprzednich wyborach właśnie taka forma głosowania na równi ze sposobem liczenia głosów spowodowała negatywną ocenę OBWE. Sekretarz Centralnej Komisji Wyborczej, Mykoła Łazawik, podtrzymanie budzących zastrzeżenia zasad argumentuje troską o wygodę obywateli. Kandydaci opozycji apelują do swoich wyborców, by szli do urn dopiero w dzień wyborów (niedziela 19 grudnia), gdyż według nich najwięcej fałszerstw dokonywanych jest nocami w trakcie głosowania przedterminowego.
Jak donoszą białoruscy obrońcy praw człowieka za pośrednictwem gazety Biełorusskij Partizan, w Mohylewie dochodzi do nacisków na studentów i pracowników zakładów przemysłowych, by głosowali przed terminem.
„Nasz naczelnik ostro nam przykazał przyjść do pracy z dowodami tożsamości, aby móc zagłosować przed terminem – opowiada robotnica Olga. – Tych, którzy nie zagłosują, czekają przykre następstwa – nieprzyjemne rozmowy z ideologiem, dyrektorem i naczelnikiem, po czym może nastąpić zerwanie kontraktu pracowniczego.”
Podobnie sytuacja wygląda na Uniwersytecie Białorusko-Rosyjskim, gdzie wykładowcy mają nakłaniać studentów do przedterminowego głosowania, grożąc, że ci, którzy nie podporządkują się zaleceniom, będą pozbawieni mieszkania w akademiku lub zostaną skreśleni z listy studentów z powodu złych osiągnięć w nauce. Podobnie jak w trakcie poprzednich wyborów, władze aresztowały znane postacie opozycji – lidera Młodego Frontu, Źmieciera Daszkiewicza pod pretekstem prowadzenia samochodu bez ważnego prawa jazdy i malarza Alesia Puszkina pod pretekstem bójki.
W wyborach startuje dziesięciu kandydatów, w tym Aleksander Łukaszenka i siedmiu kandydatów opozycji. Według sondażu Międzynarodowego Ośrodka Badań Socjologicznych i Marketingowych SOCIUM, poparcie dla Łukaszenki wynosi 35 %, który mimo stosunkowo niewielkiego poparcia znacząco wyprzedza kandydatów rozbitej opozycji – znanego poetę i lidera ruchu obywatelskiego „Mów Prawdę!” Uładzimira Niaklajeua (18,4 %), lidera „Europejskiej Białorusi” Andreja Sannikaua, prezesa białoruskiego Centrum Naukowo–Badawczego im. Misesa, Jarosława Romańczuka (6,2 %) i kilku innych kandydatów. Zwraca uwagę duża ilość wyborców niezdecydowanych (19,8 % ankietowanych). Sondaż ten należy traktować jednak z przymrużeniem oka, gdyż nie podano szczegółów badania, w tym liczby ankietowanych osób.

Kandydaci opozycji w proteście przeciw przewidywanym nieprawidłowościom organizują pokojowy wiec wyborczy w niedzielny wieczór na Placu Październikowym w Mińsku. Władza stara się przestawić te demonstracje jako prowokację i „obrazki dla zachodniej telewizji”. Czy jest szansa na zmianę władzy na Białorusi? Nie wierzy w to chyba nikt, włącznie z opozycyjnymi kandydatami. Chociaż sytuacja wydaje się korzystniejsza niż w 2006 roku, głównie ze względu na pogorszenie stosunków z Rosją i nieśmiałe wieści o planach demokratyzacji, pozycja Łukaszenki wydaje się stabilna. Kolejnym wzmacniającym ją atutem jest formuła wyborów przedterminowych. Wydaje mi się, że rola białoruskiej opozycji znów sprowadzi się do wypełnienia w niedzielę Placu Październikowego biało-czerwono-białymi flagami, a wybory prezydenckie 2010 roku pozostaną pod znakiem negatywnego raportu OBWE i kolejnej kadencji Łukaszenki.