Wietnam i USA: bliscy, a jednocześnie dalecy partnerzy

Dawni wrogowie mogą zostać przyjaciółmi – o ile mają wspólne interesy. Tak można podsumować najnowsze trendy w relacjach wietnamsko-amerykańskich.

Źródło: politykaglobalna.pl
Źródło: politykaglobalna.pl

Kiedy słyszymy słowo „Wietnam” wtedy to na myśl przychodzi jedna z najbardziej krwawych wojen drugiej połowy XX wieku, którą to Amerykanie pamiętają jako wielkie upokorzenie, a w zależności od zapatrywań politycznych albo jako wojnę niesprawiedliwą albo po prostu źle przeprowadzoną. Ciągle w popkulturze amerykańskiej widać nawiązania do tego konfliktu, nie mówiąc o tym że każda współczesna wojna w którą zaangażowani są Amerykanie i która źle im idzie jest machinalnie porównywana do tamtego konfliktu.

W 1995 roku nastąpiła oficjalnie pełna normalizacja stosunków dwustronnych między Stanami Zjednoczonymi a Wietnamem, a 28 lipca tamtego roku Wietnam stał się pełnoprawnym członkiem ASEANu. Wizyty urzędujących amerykańskich prezydentów, podobnie jak rozmowy bilateralne między dyplomatami różnego szczebla obu krajów stały się normą. Zaszłości historyczne i wciąż żywe emocje towarzyszące wojennej przeszłości, a także różnice ustrojowe mogły by być czynnikami utrudniającymi osiągnięcie wzajemnego zrozumienia i pogłębienia współpracy. Tymczasem rzeczywistość przeszła najśmielsze marzenia sprzed kilkunastu lat.

Zapowiedzi szerszej współpracy na polu militarnym pojawiły się w 2006 roku, a zostały skonkretyzowane w 2008 i ma ona na celu szerszy dialog strategiczny między dwoma krajami, wspólne przygotowywania do misji pokojowych ONZ, pomoc przy klęskach żywiołowych czy potencjalną sprzedaż broni oraz części zamiennych do wciąż używanego przez Wietnam amerykańskiego sprzętu, zostawionego przez Amerykanów po wojnie. Ówczesny zastępca sekretarza obrony USA, James Clad, powiedział, że Waszyngton po prostu chce rozwinąć taką samą współpracę wojskową z Wietnamem jak z innymi krajami regionu:

Byłoby błędem nazwać to jako coś bardzo bilateralnego. Mamy, na przykład, rutynową wymianę z Malajami, Indonezyjczykami, Filipińczykami i Tajami. Sądzę że jako duży członek ASEANu Wietnam coraz bardziej wchodzi w taki świat.

Jednocześnie warto zwrócić uwagę na to, że Wietnam stara się jednocześnie brać korzyści ze współpracy militarnej z Rosją, co zresztą ma swoje korzenie w współpracy z czasów sowieckich, i obecności rosyjskiego sprzętu wojskowego w arsenale tamtejszej armii, oraz polityce zachowania pewnej równowagi między mocarstwami.

Gospodarka, czyli „sukces, wielki sukces”

Tym cytatem Ho Chi Mihna o narodowej jedności można by scharakteryzować postępy gospodarczego liberalizmu, którego początkiem była polityka doi moi, wprowadzona w 1986 roku, polegająca na urynkowieniu, prywatyzacji, kooperacji z zagranicznymi koncernami i otwarciu na świat. W 1993 roku zgodnie z danymi rządowymi blisko 60% ludności żyło poniżej granicy ubóstwa, a w roku 2004 wskaźnik ten zmalał do 20%. Współczynnik HDI (Human Development Indicator) wynosi 0,725 i plasuje Wietnam na 116 miejscu w rankingu światowym w tej dziedzinie, i na 61 miejscu (na 111 miejsc) w rankingu „Worldwide Quality-of-life Index” magazynu „The Economist”.

Wiele „prywatnych” przedsiębiorstw jest w istocie przedsiębiorstwami których właścicielami są członkowie partii oraz ich krewni i znajomi. Elity partyjne z biegiem czasu zaczynają przekształcać wietnamski kapitalizm w rodzinne przedsiębiorstwo. Trzeba mieć na uwadze, że model „państwowego kapitalizmu” jest powszechny w krajach nowouprzemysłowionych (NIC) tego regionu i był podstawą ich sukcesu gospodarczego. Podobne wielkie konglomeraty powstawały w Korei Południowej (Hyundai, Samsung, Daewoo itp.) i mogą przykładami na fundamenty azjatyckiego kapitalizmu opierającego się na rodzinnych firmach, blisko związanych z rządem.

Widać też podobne scalenie się sfery rządowej i biznesowej, oraz biurokracji państwowej. Można się spotkać z komentarzem, że ideałem Partii Komunistycznej Wietnamu jest zapożyczony z Francji model „gaulistowski”, w którym to silna partyjna elita wyznacza cele i koordynuje działania prywatnego biznesu i rządu (również opanowanych i kontrolowanych przez partię).

Rozwój gospodarczy Wietnamu jest istotnym kontekstem rozwoju stosunków bilateralnych i relacji z innymi krajami regionu.

Bezpieczna przystań dla U.S. Navy

Jedną z charakterystycznych objawów współpracy amerykańsko-wietnamskiej są wizyty amerykańskich okrętów wojennych w porcie wybudowanym przez samych Amerykanów na potrzeby wojny.

Mimo iż wizyty amerykańskich okrętów w wietnamskich portach stały się czymś normalnym, to jednoczenie wprowadzono ograniczenia tychże wizyt do jednej w roku, przy zapewnieniu identycznych praw do zawijania do portu dla okrętów chińskich. Mimo tego ograniczenia Amerykanie mają potencjalny zalążek do stworzenia trwałej i bezpiecznej przystani, która może być przydatna na okres kryzysu.

Trzeba pamiętać o tym, że na wskutek żelaznych praw rządzących stosunkami między mocarstwami, ekspansja Chin będzie dotyczyła zwiększania swoich możliwości w dziedzinie projekcji siły na morzu, w celu zabezpieczania szlaków handlowych i (współcześnie) przewozu surowców strategicznych (min. ropy) drogą morską (tą prawidłowość wykazał już pod koniec XIX wieku admirał Mahan w pracy „Influence of Sea power upon history”).

Współpraca Wietnamu i USA jest środkiem na skontrowanie tych ambicji. Amerykańska polityka wykazuje wyraźny trend w zawieraniu sojuszy między państwami regionu w celu realizacji klasycznej polityki „containment” („powstrzymywania”) wobec potencjalnych regionalnych ambicji Chin w tym regionie świata. Bez wątpienia Wietnam jest beneficjentem „Pax Americana” w regionie, gdyż stabilność gwarantowana przez Amerykanów odciąża ten kraj w tym wymiarze polityki zagranicznej.

Warto wspomnieć, że Chiny nie mają szczególnej sympatii wśród narodów Azji i Pacyfiku. Tylko 10% Japończyków, 21% południowych Koreańczyków i 27% Indonezyjczyków w badaniach przeprowadzonych przez Chicago Council on Global Affairs wyraziło się pozytywnie o Chinach jako potencjalnym regionalnym przywódcy Azji.

Pamiętajmy, że Chiny i Wietnam mają wiele punktów spornych i zaszłości, wystarczy przypomnieć krótką, ale krwawą wojnę graniczną między tymi dwoma krajami z 1979 roku. Współczesnym przykładem na tarcia niech będzie rywalizacja o wpływy w Laosie, czy spór o Wysp Spratly, które są punktem spornym między wszystkimi państwami tego regionu, zaognionym z powodu istniejących tam złóż ropy naftowej i gazu, bardzo potrzebnych szybko rozwijającym się gospodarkom „azjatyckich tygrysów” i Chin.

Ocieplenie w klimacie lekkiej paranoi

Mimo zadziwiającego postępu w rozwoju stosunków dwustronnych nie wszystko idzie jak po maśle. Profesor Ta Minh Tuan z Dyplomatycznej Akademii Wietnamu wymienił wśród czynników utrudniających wzajemne relacje zagadnienia z dziedziny praw człowieka, większy priorytet USA na stosunki z innymi krajami regionu oraz dziedzictwo wojny (np. wciąż na terenach spryskanych w czasie wojny herbicydem „Agent Orange” rodzą się dzieci z wadami wrodzonymi będącymi efektami działania toksycznych chemikaliów). Jako czynniki stwarzające okazje do współpracy profesor Tuan wymienił min. brak problemów związanych z proliferacją nuklearną czy wspólne zainteresowanie przeciwdziałaniu klęską żywiołowym i zmianom klimatu.

Na portalu „Asia Times Online” autor podpisujący się nickiem The Hanoist wymienia przypadki nieufności władz Wietnamu do niektórych oficjeli amerykańskich. I tak pod koniec 2008 roku odmówiono przyjęcia attaché wojskowego do ambasady USA w Hanoi z powodu jego pochodzenia. Mowa o pułkowniku Patricku Reardonie, urodzonym w Wietnamie i adoptowanym przez amerykańską parę gdy był jeszcze niemowlęciem. Innym przykładem na podejrzliwość władz wietnamskich niech będzie odkładanie wizyty tamtejszego ministra obrony narodowej Quang Thanha w grudniu 2009, ze względu na różnice w politbiurze KPW na temat celu tejże wizyty.

Sam minister obrony narodowej uchodzi za osobę o zapatrywaniach prozachodnich, podczas gdy jego zastępca gen. Nguyen Chi Vinh za istotne uważa więzi z Chinami i raczej niechętnie patrząc na bliższe związki z USA. Widać więc, że Wietnam zachowuje się dwuznacznie w stosunkach z USA, co jest jest z jednej strony wynikiem podejrzliwości w sprawie tego jakie idee mogą przyjść z Ameryki w czasie np. wspólnego szkolenia personelu wojskowego. Po prostu partia komunistyczna boi się o swój ideologiczny monopol w kraju, ale z drugiej strony geopolityczne realia wyraźnie podpowiadają zbliżenie z USA w celu równoważenia Chin.

Ta dwuznaczność jest dobrze zilustrowana wietnamskim powiedzeniem: „Zbyt blisko Chin i tracisz państwo, zbyt blisko Ameryki i tracisz partię”. Jak sugeruje Hanoist, będziemy mogli się spodziewać cyklicznego ochładzania i ocieplania wzajemnych stosunków.

Maksymilian Węcławski

Jeden komentarz do “Wietnam i USA: bliscy, a jednocześnie dalecy partnerzy

  1. chciałem tylko zwrócić uwagę na dwa szczegóły:
    – HDI to human development index, nie indicator; wiem że w przełożeniu na j.polski oznacza to samo, jednak takiego określenia się po prostu nie stosuje;
    – stwierdzenie „azjatyckie tygrysy i Chiny” – należy pamiętać, że w związku z gospodarczą sytuacją w Chinach, od kilku lat, państwo to de facto jest zaliczane do „azjatyckich tygrysów”, wiec powyższe stwierdzenie jest powtórzeniem

    Artykuł całkiem trafny i ciekawie podsumowujący obecną sytuację. Myślę że Wietnam mimo wszystko chętniej związałby się z polityką Waszyngtonu, jednak, co oczywiste, geograficznie trochę łatwiej zbliżyć mu się z Chinami. Potrzebne są mądre rządy by na prawdę dobrze wyjść z tej sytuacji, z korzyścią dla Wietnamczyków..

    pozdrawiam

Komentowanie wyłączone.